Znak nadziei dla diecezji sosnowieckiej [OPINIA]

Jest istotny znak nadziei na zmianę w diecezji sosnowieckiej. Watykan mianował na nowego ordynariusza tej diecezji biskupa Artura Ważnego, który zasłynął ostatnio tym, że jako pierwszy i jeden z czterech polskich biskupów symbolicznie odciął się od modelu komunikacji Watykanu, który umożliwił uciekanie od odpowiedzialności i kłamstwa arcybiskupowi Andrzejowi Dziędze - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Bp Artur Ważny
Bp Artur Ważny
Źródło zdjęć: © East News | KP
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Diecezja sosnowiecka, jakby to nie było bolesne dla jej wiernych i części uczciwych duchownych, stała się symbolem systemowych problemów Kościoła w Polsce. Kolejne skandale, skasowanie seminarium duchowego przez Watykan, niewyjaśnione wciąż do końca przypadki śmierci i duchowni organizując gejowskie imprezy z użyciem środków chemicznych, a potem odmawiający wpuszczenia ratowników medycznych sprawili, że diecezja ta stała się znana w całej Polsce.

I gdyby nie całkiem realne ofiary (zamordowany przez księdza diakon i sam sprawca, który popełnił samobójstwo, a także młody chłopak, który zmarł na plebanii) to byłoby to być może nawet trochę śmieszne, szczególnie dla tych, którzy mieszkają poza diecezją. Śmieszne nie były także powody, dla których zlikwidowano seminarium sosnowieckie, bowiem prawdziwą (a nie podawaną oficjalnie) było nadużywanie władzy przez część przełożonych wobec kleryków, co prowadziło do nadużyć seksualnych. I wreszcie nie ma nic śmiesznego w tym, że gdyby nie nacisk mediów, gdyby nie wytrwałe ujawnianie kolejnych skandali, to system kościelny wszystkie te sprawy zamiatałby skutecznie pod dywan, a biskup Grzegorz Kaszak nie ponosiłby żadnych konsekwencji tego, że pod jego panowanie diecezja sosnowiecka żegluje od jednego do drugiego skandalu.

Ostatecznie, powtórzę to jeszcze raz, na skutek działania mediów, a nie systemu kościelnego, biskup został poproszony o przejście na emeryturę (bez jakichkolwiek dodatkowych sankcji), a jego stanowisko zostało przez kilka długich miesięcy nie obsadzone. Dlaczego? Bo, i to także jest dowód na to, w jakim stanie znajduje się diecezja sosnowiecka, kolejni kandydaci odmawiali tego wątpliwego zaszczytu. Zgodził się dopiero Artur Ważny, do tej pory biskup pomocniczy w diecezji tarnowskiej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Już ten, z konieczności bardzo krótki opis ostatnich dziesięciu lat historii diecezji sosnowieckiej, pozwala postawić tezę, że do uzdrowienia (albo przynajmniej na początku oczyszczenia sytuacji) trzeba tam naprawdę odważnych decyzji i odważnego biskupa. Lata zaniedbań, budowania układów chroniących milczenie nad chorymi strukturami, tolerowania niedopuszczalnych z perspektywy moralnej działań rektora seminarium i biskupa, a także kolejne skandale sprawiły, że diecezja ta jest stajnią Augiasza. I żeby to zmienić, przynajmniej na początku, trzeba naprawdę bardzo zdecydowanych, niestandardowych działań.

"Ich wydalenie będzie jasnym sygnałem"

Pierwszym nich, biorąc pod uwagę to, co przez całe lata działo się w tej diecezji, a także to, jak - już po odwołaniu biskupa Kaszaka zachowywała się, także wobec mediów, kuria sosnowiecka, jak nadal ściemniała i udawała, że nic się nie stało, powinno być jej rozpędzenie.

Wszyscy kurialiści powinni jak najszybciej otrzymać niepowtarzalną szansę pracy duszpasterskiej, a niektórzy z nich - ci o których wiadomo, że podpisywali się pod najbardziej kontrowersyjnymi decyzjami - powinni nawet zostać skierowani na przymusowe urlopy. Ich miejsce, to trudne, ale nie niemożliwe, powinni - na jakiś czas - zająć duchowni z zewnątrz, którzy cierpliwie przejrzą dokumenty, sporządzą odpowiednie raporty, wyczyszczą struktury.

To mogą być jezuici, dominikanie, ale także duchowni diecezjalni z innych miejsc, istotne jest jednak, by byli z zewnątrz, bo tylko oni będą w stanie spojrzeć na tę strukturę z zewnątrz, nie będą uwikłania w żadne układy, a do tego - jako że wyjadą stamtąd - nie będą musieli się obawiać późniejszych konsekwencji.

Ich działanie, poza diagnozą stanu diecezji i kurii, powinno przynieść także listę księży, wobec których biskup powinien wnioskować do Stolicy Apostolskiej o ich wydalanie ze stanu duchownego. Nie ma żadnych powodów, by duchowni, którzy dopuszczali się nadużyć seksualnych wobec kleryków czy księża, którzy odmawiali dopuszczenia do nieprzytomnego człowieka ratowników medycznych, pełnili funkcję duchowne. Ich wydalenie będzie zaś jasnym sygnałem dla innych, że czas tolerowania takich zachowań dobiegł końca, że teraz za to, co wcześniej było tolerowane, takie już nie będzie.

Trzecim krokiem powinno zaś być powołanie świeckiej komisji, która zwyczajnie zbada, jak możliwe było powstanie w diecezje takiej, a nie innej struktury, dlaczego została ona tak głęboko przeniknięta patologiami. Efektem prac takiej - prowadzonej przez świeckich prawników, seksuologów, psychologów i socjologów, a także śledczych - komisji powinien być raport, który stałby się swoistym dokumentem otwarcia, pozwalającym odbudować struktury.

Abp Dzięga i jego kłamstwa

Czy biskup Artur Ważny jest zdolny do tak zdecydowanych działań? Odpowiedź nie jest wcale prosta. Nie ma wątpliwości, że biskup jest człowiekiem odważnym. Kilka tygodni temu to on - jako pierwszy - odciął się zarówno od watykańskiego modelu kar wobec arcybiskupa Andrzeja Dzięgi, jak i jego kłamstw. ""Brak mi słów... Pomieszane ze sobą gniew, złość, wstyd... Brak zgody. Modlę się... Jeszcze raz prezentuję "talerz skrzywdzonych". Tym razem publicznie. Solidaryzuję się z osobami skrzywdzonymi w Kościele. Znów niewidzianymi, dokrzywdzonymi... Modlę się za Was. I...przepraszam" - napisał wówczas na Facebooku.

To jego wpis cytowało trzech następnych biskupów, którzy wówczas uratowali twarz polskich biskupów. To on także, i jest to jego niewątpliwa zasługa, przyniósł talerz skrzywdzonych na posiedzenie Konferencji Episkopatu Polski i reprezentował na niej prawa osób wykorzystanych seksualnie w Kościele. Jego odwagi dowodzi też fakt, że zdecydował się wejść do stajni Augiasza, jaką jest obecnie diecezja sosnowiecka. Wielu przed nim miało odmówić.

Nie ma też wątpliwości, że biskup Ważny, inaczej niż wielu polskich biskupów, ma ogromne doświadczenie duszpasterskie. Przez wiele lat był proboszczem, wierni znali go jako człowieka naprawdę zaangażowanego, a księża mieli świadomość, że do niego można naprawdę zwrócić się z problemami. To do jego parafii, wierząc, że on umie się sprawami zająć, biskup wysyłał często duchownych z problemami, i wielu udawało się pomóc. Jest też, i to także ma znaczenie, znany biskup Ważny jako człowiek, który naprawdę angażuje się w pracę i nie obawia się niekonwencjonalnych rozwiązań.

Diecezja potrzebuje jasnych i zdecydowanych działań

To wszystko są dobre sygnały. Trzeba mieć jednak świadomość, że zdecydowane działania wymagają nie tylko odwagi osobistej, ale także przezwyciężenia zakorzenionych w polskim Kościele przyzwyczajeń.

Kolejni biskupi przychodząc do diecezji zazwyczaj nie przeprowadzali tam rewolucji, stare struktury zbyt często przejmowały nad nimi władzę, a pomysł, by przygotowywać raport otwarcia czy wymieniać całą kurię na "dzień dobry" nikomu nie przyszedł jeszcze do głowy. Nie zdarzało się także, jak dotąd, by biskup powołał świecką komisję, która zbada pracę jego poprzednika. To wszystko sprawia, że program oczyszczenia może być zdecydowanie ograniczony.

Tyle że jeśli się go nie przeprowadzi, jeśli nie zdecyduje się na nowe modele działania, to jak uczy przeszłość, wiele się nie zmieni. Diecezja sosnowiecka jako struktura jest na tyle mocno zepsuta, że potrzebuje jasnych, mocnych i zdecydowanych działań.

Odpowiedzialni za powstanie struktur zła muszą zaś otrzymać sygnał, że ich czas się skończył. Czas miękkich działań dobiegł końca. I mam nadzieję, że biskup Ważny ma tego świadomość i na jakiś model twardego rozliczenia się zdecyduje. Jeśli nie, to przegra z sosnowieckim układem, a kolejne skandale będą niszczyć także i jego dobre imię. Bo teraz to on będzie, jako ordynariusz, za nie odpowiedzialny.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

*Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in.: "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (376)