Medjugorie, czyli niespełniona obietnica Watykanu [OPINIE]

Medjugorie od ponad 40 lat dzieli katolików. Jedni uznają je za miejsce najważniejszych od czasów Fatimy objawień prywatnych, inni za pozbawione znamion nadprzyrodzoności pseudoobjawienie. I choć Dykasteria Nauki Wiary wydała ostateczną decyzję, to wbrew zapewnieniom wcale nie odpowiada na fundamentalne pytania - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Medjugorie od ponad 40 lat dzieli katolików
Medjugorie od ponad 40 lat dzieli katolików
Źródło zdjęć: © PAP | Zvonimir Barisin/PIXSELL
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

"Domniemane objawienia" - bo takim określeniem posługuje się Dykasteria Nauki Wiary - na terenie bośniackiej miejscowości rozpoczęły się, gdy komunizm jeszcze trwał, a Jugosławia miała się w najlepsze. Grupie dzieci miała objawiać się Matka Boża - określana przez nie mianem Gospy. Jej przekaz dotyczył wówczas głównie pokoju i zagrożenia wojną (która - dodajmy - na terenie Jugosławii wybuchła), a także zawierała wielkie wezwanie do odmawiania różańca.

Od tego momentu upadło państwo, na terenie którego wydarzenia się rozpoczęły, przetoczyła się wojna, powstały nowe państwa, zmieniło się trzech papieży (Jan Paweł II, Benedykt XVI, a teraz Franciszek). Medjugorie stało się jednym z najpopularniejszych miejsc pielgrzymkowych Europy. Według wizjonerów Gospa wciąż się regularnie objawia (nie było dotąd tak długo trwającego objawienia prywatnego), przekazując przesłania, a kwestia autentyczności tych wydarzeń wciąż nie została rozstrzygnięta.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wielki spór o Gospę

A nie jest to, wbrew pozorom, kwestia błaha. Bo z jednej strony Medjugorie przyciąga setki tysięcy pielgrzymów, wiele osób się tam nawraca i spowiada, inni odnajdują powołanie kapłańskie czy zakonne i próbują poskładać na nowo swoje życie rodzinne, a z drugiej - od samego początku kwestia jego autentyczności głęboko dzieliła Kościół.

Miejscowi biskupi diecezji mostarsko-duvanjskiej, a to oni - według prawa kanonicznego - są powołani do oceny prawdziwości danych wydarzeń, od samego początku kwestionowali autentyczność tych wydarzeń. Analogiczną decyzję wydała, jeszcze gdy istniała, konferencja biskupów Jugosławii. Watykan początkowo też był bardzo sceptyczny, a później, obserwując masowy napływ pielgrzymów, wydawał decyzje ograniczające możliwość pielgrzymowania, choć go nie zakazywał. Duchowni - według ówczesnych norm - mogli uczestniczyć w organizowanych przez wiernych pielgrzymkach, ale nie mogli ich organizować. I tak to trwało przez lata. Watykan powoływał kolejne komisje, one pracowały, przygotowywały analizy, a później je utajniano i nie dzielono się nimi z wiernymi.

Powód? Z jednej strony bez wątpienia masowy ruch pielgrzymkowy, masa pozytywnych zjawisk duszpasterskich, a z drugiej - powracające wątpliwości części teologów i niezmienny sprzeciw biskupa Mostaru, który nie widział możliwości zmiany swojego stanowiska.

Franciszek, choć nie brakuje jego wypowiedzi sceptycznych wobec Medjugorie (nie wymienianego z nazwy, ale szczegółowo opisanego) ostatecznie zdecydował się wysłać na miejsce arcybiskupa Henryka Hosera, by ten zbadał sprawę, a polski hierarcha - choć początkowo nie miał w tej sprawie zdania - przygotował entuzjastyczny raport o duszpasterskich i ewangelizacyjnym znaczeniu Medjugorie.

Minęło kilka kolejnych lat i wreszcie Dykasteria Nauki Wiary przygotowała dokument, w którym - jak sama zapewnia - rozstrzyga wątpliwości. "Nadszedł czas, aby zakończyć długą i złożoną historię wokół zjawisk duchowych z Medziugoria. Jest to historia, w której pojawiały się rozbieżne opinie biskupów, teologów, komisji i analityków" - od takiej deklaracji zaczyna się "Nota na temat doświadczenia duchowego związanego z Medziugorie".

Obietnica na wyrost

Obietnica ta - i to niestety trzeba powiedzieć z absolutną mocą - nie została jednak spełniona. Watykan nadal nie odpowiedział na fundamentalne pytanie, czy objawienia te uznaje za autentyczne, czy nie. Nota, co jest jasno w niej zapisane, "nie oznacza deklaracji o nadprzyrodzonym charakterze omawianego zjawiska", a "wierni nie są zobowiązani do wiary w nie". Mało tego, dokument wyjaśnia, że "czytelnik powinien pamiętać, że ilekroć w niniejszej nocie jest mowa o 'orędziach' Matki Bożej, zawsze należy przez to rozumieć 'domniemane orędzia'". Dopuszczalnym i akceptowalnym jest także dalszy spór o autentyczność tych wydarzeń.

Co zatem zostało ocenione? Odpowiedź jest prosta. Duszpasterskie skutki Medjugorie, które oceniono jednoznacznie pozytywnie. "Pozytywne owoce ujawniają się przede wszystkim w promowaniu zdrowej praktyki życia wiarą, zgodnie z tym, co jest obecne w tradycji Kościoła. W przypadku Medziugoria dotyczy to zarówno tych, którzy byli daleko od wiary, jak i tych, którzy dotychczas praktykowali wiarę w sposób powierzchowny. Specyfika tego miejsca polega na wielości takich owoców: wiele nawróceń, częste powroty do praktyki sakramentalnej (Eucharystia i pojednanie), liczne powołania do życia kapłańskiego, zakonnego małżeńskiego, pogłębienie życia wiary, intensywniejsza praktyka modlitwy, rozliczne przypadki pojednania między małżonkami oraz odnowa życia małżeńskiego i rodzinnego" - czytamy w nocie.

To wszystko jest prawdą, a każdy kto był w Medjugorie, może też zapewnić, że choć miejsce to nie powala na kolana estetycznie, to ma w sobie zniewalający element ciszy i modlitwy.

Tyle że nie jest to odpowiedź na pytanie, czy zjawiska, do których wciąż tam dochodzi, mają charakter nadprzyrodzony. Inna rzecz, że taka, a nie inna odpowiedź Watykanu, wynika z wcześniejszego dokumentu Dykasterii Nauki Wiary, dotyczącego kryteriów rozeznawania objawień, w którym wprost stwierdzono, że od teraz Kościół nie będzie oceniał autentyczności objawień prywatnych, a jedynie to, czy służą one duszpasterstwu czy nie. I w tym przypadku uznano, że służą.

A co ze sprzecznościami?

I nawet jeśli zgadzamy się z takim stanowiskiem, to trudno nie zadać pytania, dlaczego Dykasteria Nauki Wiary nie zajęła się na poważnie sprzecznościami, jakie widać w rozmaitych wypowiedziach Gospy.

W dokumencie znajdujemy przykłady "domniemanych wypowiedzi" Matki Bożej, które zostały później sfalsyfikowane, co zresztą nota przyznaje. "W niektórych przypadkach Matka Boża wydaje się okazywać pewną irytację, ponieważ niektóre z Jej wskazówek nie zostały wykonane; ostrzega przed groźnymi znakami i możliwością niepojawienia się więcej, nawet jeśli orędzia są później kontynuowane bez przerwy: 'Przyszłam wezwać świat do nawrócenia po raz ostatni. Potem nie będę się już ukazywać na ziemi. To są Moje ostatnie objawienia' - miała mówić Maryja 2 maja 1982. 'Dzisiaj wzywam was po raz ostatni. Teraz jest Wielki Post, a wy - jako parafia - możecie teraz przylgnąć z miłości do Mojego wezwania. Jeśli tego nie uczynicie, nie chcę wam przekazywać więcej orędzi'" - uzupełniała 21 lutego 1985". Od tego momentu objawienia trwają w najlepsze aż do dzisiaj.

I co z tym robi Dykasteria? Odpowiada, że "kiedy rozpoznaje się działanie Ducha Świętego w jakimś duchowym doświadczeniu, nie oznacza to, że wszystko, co się z nim wiąże, jest wolne od wszelkich nieścisłości, niedoskonałości czy możliwych nieporozumień

"(…) Nie wyklucza to możliwości pewnych błędów pochodzenia naturalnego, niewynikających ze złej intencji, ale z subiektywnego postrzegania zjawiska" - oznajmia.

A potem dodaje, że wszystkie te wypowiedzi (a ich listę można kontynuować) trzeba interpretować w duchu innej "domniemanej wypowiedzi" Gospy. "Ci, którzy głoszą przepowiednie katastroficzne, są fałszywymi prorokami. Mówią: 'W tym roku, w tym dniu, nastąpi katastrofa'. Zawsze mówiłam, że kara nadejdzie, jeśli świat się nie nawróci. Dlatego zapraszam wszystkich do nawrócenia. Wszystko zależy od waszego nawrócenia" - miała ona mówić 15 grudnia 1983 roku.

Takich zagrań, w których najpierw cytuje się jedne wypowiedzi, które się odrzuca, a potem inną, która ma być tego podstawą, jest więcej. I już tylko to pokazuje, że Dykasteria ma świadomość, że pewne elementy "orędzi" z Medjugorie rodzą poważne problemy. A żeby uniknąć zderzenia się z tym faktem oznajmia, że to standard, i że od tego momentu będzie się liczyć wyłącznie korzyść duszpasterska.

Bez teologicznej rozstrzygnięcia

Ciekawie "załatwiono" trwający od początku objawień sprzeciw wobec ich uznania biskupa Mostaru. Kolejni biskupi w tym miejscu niezmiennie sprzeciwiali się uznaniu Medjugorie za miejsce autentycznych objawień. I co ciekawe Watykan "pozwala" im zachować swoje zdanie. "Nawet jeśli mogą istnieć różne opinie na temat autentyczności niektórych faktów lub aspektów tego duchowego doświadczenia, władze kościelne w miejscach, gdzie ono występuje, są wezwane do docenienia wartości duszpasterskiej, a także do popierania rozpowszechniania tej duchowej propozycji" - zauważają autorzy noty. Ujmując więc rzecz wprost: biskupi Mostaru mogą nadal uważać, jak uważali, że objawienia nie mają charakteru nadprzyrodzonego, ale… muszą doceniać wartość duszpasterską.

Inni biskupi zaś mogą rozeznawać, czy na terenie ich diecezji działalność grup związanych z Medjugorie rzeczywiście jest pozytywna. "Chociaż pozytywne owoce tego duchowego zjawiska są szeroko rozpowszechnione na całym świecie, nie oznacza to, że nie mogą istnieć grupy lub osoby, które nadużywając tego duchowego zjawiska, działają w niewłaściwy sposób. Biskupi diecezjalni, każdy we własnej diecezji, mają wolność i władzę do podejmowania roztropnych decyzji, które uznają za konieczne dla dobra Ludu Bożego" - czytamy w nocie.

Ta, z konieczność skrótowa, bo dokument jest naprawdę długi, analiza uświadamia, że wbrew obietnicom nota wcale niczego ostatecznie nie rozstrzyga. Istotą sporu nie jest bowiem to, czy w Medjugiorie dzieją się ważne rzeczy, bo to każdy, kto tam był, może zobaczyć, ale to, czy u ich podstaw leży autentyczne wydarzenie duchowe.

Na to pytanie zaś Dykasteria nawet nie próbowała odpowiedzieć, zręcznie unikając nie tylko oceny treści orędzi, ale i postaci samych wizjonerów. W efekcie dostaliśmy szumnie zapowiadaną deklarację, która poza prawną decyzją o tym, że Medjugorie można wspierać duszpastersko, niczego teologicznie nie załatwia.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (317)