Kolejna śmierć. Kościół potrzebuje poważnej rozmowy o homoseksualnych duchownych [OPINIA]

Jeśli ktoś miał nadzieję, że śmierć na plebanii w Dąbrowie Górniczej związana jest tylko ze specyfiką diecezji sosnowieckiej, to musi pożegnać się ze złudzeniami. Historia z Drobina w diecezji płockiej pokazuje, że wcale tak nie jest. A biskupi zamiast grzmieć przeciw ideologii LGBT, powinni zrobić porządek w szeregach duchownych - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Parafia w Drobinie
Parafia w Drobinie
Źródło zdjęć: © East News | KRZYSZTOF CHOJNACKI
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Wściekłość i żal, współczucie i bezsilność - takie emocje pojawiają się, gdy media informują o kolejnej śmierci mężczyzny na kolejnej polskiej plebanii. Tym razem nie jest to diecezja sosnowiecka, a płocka. Ale schemat wydarzeń jest taki sam.

Zaczyna się od komunikatu kurii, który jest tak sformułowany, żeby jasno wskazać, że jest sprawa, że jest ona poważna, ale jednocześnie niczego nie ujawnić. "W związku z tragicznym zdarzeniem, jakie miało miejsce w parafii Drobin w dniu 7 września 2024 r. - znalezieniem ciała martwego mężczyzny w mieszkaniu wikariusza - przekazujemy, że natychmiast po otrzymaniu informacji z parafii biskup płocki pojechał na miejsce zdarzenia. Podjął kroki zmierzające do wyjaśnienia tej dramatycznej sytuacji. Nawiązana została współpraca z policją. Wikariusz został natychmiast zawieszony w swoich obowiązkach, otrzymał polecenie opuszczenia parafii i zamieszkania poza nią do czasu wyjaśnienia sprawy. Łączymy się w bólu z rodziną zmarłego. Wyrażamy głębokie ubolewanie i smutek z powodu tej tragedii" - możemy przeczytać w kolejnym komunikacie.

Kilkanaście godzin później - niemal równocześnie - dziennikarz RMF FM ujawnia szczegóły sprawy, a kuria publikuje kolejny komunikat. Kłopot z tym drugim polega tylko na tym, że w istocie informuje on o tym, że sprawa nie będzie załatwiona, jak należy, a wierni i opinia publiczna nie dowiedzą się, czy przypadkiem ktoś w samej kurii, czy diecezji nie zawalił sprawy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Skąd taki wniosek? Aby to zrozumieć, trzeba zacząć od tego, co wydarzyło się na plebanii w Drobinie, a także - z jaką diecezją mamy do czynienia.

Zacznijmy od wydarzeń ostatnich dni. W ostatnią sobotę na plebanii - w łóżku, w pokoju zajmowanym przez wikarego - znaleziono zwłoki 29-letniego mężczyzny. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że przed śmiercią w lokalu księdza trwała całonocna impreza, podczas której mężczyźni mieli zażywać środki na potencję. To oznacza, że diecezję płocką dotknął skandal podobny do tego, jaki wcześniej zmiótł władze diecezji sosnowieckiej.

Ale to nie wszystko, bo choć o diecezji płockiej od dawna było cicho, to bynajmniej nie jest to pierwszy skandal seksualny w tym miejscu. W 2007 roku - dzięki wytrwałości kilku duchownych - ujawniono skandal wykorzystywania seksualnego małoletnich i kleryków przez grupę wysoko postawionych kurialistów. Odpowiedzialność za jego tuszowanie i tolerowanie spoczywała na ordynariuszu, za którego czasów to się działo, czyli na biskupie Stanisławie Wielgusie (który wcześniej został skłoniony przez papieża do rezygnacji z funkcji metropolity warszawskiego po ujawnieniu przez media współpracy biskupa z bezpieką).

Wszystko wskazuje jednak na to, że ksiądz arcybiskup nie był jednym odpowiedzialnym. I choć wówczas obiecano głębokie oczyszczenie diecezji, można przypuszczać, że skutki tamtego skandalu, który dotknął nie tylko grupę ministrantów, ale także wyższe i niższe seminarium duchowne, dotykają diecezję aż do chwili obecnej.

I właśnie dlatego trzeba zadać pytanie, czy rzeczywiście w tej sprawie zrobiono wszystko, co należy? Czy diecezja wprowadziła standardy badania tej sprawy i czy oczyszczono sytuację?

Czy tak się stanie? Z drugiego oświadczenia kurii wynika, że tak. "W związku z tragicznym wydarzeniem w parafii Drobin w dniu 7 września 2024 r., zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego, biskup płocki powołał zespół ds. wyjaśnienia sprawy. Celem pracy zespołu jest zbadanie faktów i okoliczności, sporządzenie dokumentacji, a w konsekwencji przekazanie jej do Stolicy Apostolskiej" - napisała rzeczniczka diecezji dr Elżbieta Grzybowska.

I można by powiedzieć, że jest świetnie, gdyby nie pewien drobiazg. Otóż, tak się składa, że w oświadczeniu jest jasno napisane, iż badanie zakończy się przekazaniem dokumentacji Stolicy Apostolskiej, a to zdecydowanie za mało. Wierni, opinia publiczna, duchowni diecezji płockiej, a także rodzina zmarłego (ale też bliscy księdza, u którego w mieszkaniu doszło do śmierci) mają prawo wiedzieć, co tam się stało.

Czy do tragedii nie doszło także na skutek zaniedbań kurii płockiej i jej kolejnych ordynariuszy? Czy sprawa ma coś wspólnego ze starszymi skandalami?

I właśnie dlatego można i trzeba domagać się od kurii nie tylko, by ustalenia ze sprawy zostały przekazane opinii publicznej, ale także, by sprawę badał zespół maksymalnie niezależny od biskupa płockiego. Obecny ordynariusz biskup Szymon Stypułkowski jest nim wprawdzie od niedawna, a biskup Mirosław Milewski jest jednym z tych, który jeszcze jako ksiądz przyczynił się do ujawnienia skandalu, ale powiedzmy otwarcie: wielu z kurialistów może być uwikłanych w tamte sprawy. I dlatego trzeba komisji niezależnej od obecnego układu w diecezji płockiej.

Sprawa pozwala postawić jeszcze jedno istotne pytanie. Czy rzeczywiście tego typu sytuacje są czymś wyjątkowym? Czy to straszliwe nieszczęście, że rok po roku mierzymy się z takimi skandalami w kolejnych diecezjach? Czy jednak efekt zwykłej statystyki, w której spraw jest na tyle dużo, że od czasu do czasu (właśnie z powodu zgonu albo wezwania karetki) dochodzi do jej ujawnienia?

Polski Kościół nie ma wiarygodnych statystyk takich spraw, tak jak nigdy nie zdecydowano się na wiarygodne zbadanie, ilu duchownych prowadzi aktywne życie homo- i heteroseksualne. Jeśli jednak uznać, że dane pochodzące z innych krajów są wiarygodne, można powiedzieć, że homoseksualnych duchownych jest procentowo więcej niż osób homoseksualnych w społeczności. W USA są diecezje, gdzie mówi się otwarcie o tym, że jest ich od 40 do 60 proc., a o katolickim kapłaństwie mówi się, że jest ono "gay profession".

Czy w Polsce jest podobnie? Nie ma żadnych powodów, by sądzić, że jest radykalnie inaczej. Owszem, górne wskaźniki mogą być niższe, ale bez ryzyka większego błędu można powiedzieć, że i w Polsce duchownych gejów jest więcej, niż gejów w społeczeństwie.

I u nas - a potwierdzają to w prywatnych rozmowach ze mną księża zajmujący się skandalami seksualnymi - istnieją diecezje, w których od lat działa układ homoseksualny, który kryje i wspiera osoby prowadzące aktywne życie homoseksualne, a niekiedy także ukrywa przestępstwa.

Dlaczego tak się dzieje? To w "Sodomie" wyjaśniał Frédéric Martel, wskazując, że tam, gdzie akty homoseksualne są zakazane, a sama homoseksualność stygmatyzowana, osoby homoseksualne (często zresztą niechętnie nastawione do własnej orientacji) muszą się wspierać i ukrywać, co sprawia, że niechętnie mówią o jakichkolwiek skandalach, tak, by ich działalność nie ujrzała światła dziennego.

Inni - i tu mamy już do czynienia z przestępstwem - wykorzystują swoją funkcję do wyszukiwania atrakcyjnych dla siebie partnerów. W sytuacji zależności prowadzi to do przestępstwa wykorzystania zależności, która w Kościele ma szczególnie mocny charakter.

I właśnie dlatego zamiast wygłaszać kolejne kazania na temat konieczności walki o rodzinę z ideologią LGBT, lepiej by było, gdyby biskupi zajęli się zbadaniem skali zjawiska w Polsce, przyjęli do wiadomości istnienie duchownych gejów i zbudowali dla nich system wsparcia życia w celibacie (identycznie taki sam system warto zbudować dla księży heteroseksualnych). I wreszcie - by zajęli się rozwikłaniem homoseksualnych, ukrytych relacji i układów, które sprawiają, że młody homoseksualny kapłan, który żyje w celibacie, jest często traktowany przez innych jako frajer, a nie wzór dla innych księży.

Tego typu działania są mniej widowiskowe, niż kolejne poświęcone walce z ideologią LGBT kazanie, a także wymagają o wiele większej odwagi, niż potępianie rodzin homoseksualnych.

I miałyby o wiele lepsze skutki dla dobrostanu Kościoła i jego wiarygodności.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Źródło artykułu:WP Opinie
kościółparafiaskandal
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (618)