WAŻNE
TERAZ

Strzelanina w Jerozolimie. Są zabici i ranni

Dlaczego wojna nuklearna z Koreą Północną może być mniejszym złem

Czy atak nuklearny na Koreę Północną w czasie, kiedy tamtejsze głowice nuklearne mogą sięgnąć niemal każdego miejsca na Ziemi, może być lepszą opcją od polityki odstraszania? Administracja Trumpa, a także część ekspertów, uważa że tak. Co gorsza, ich myślenie ma swoją logikę.

Ostatni test rakiety Hwasong-15 był dla Kim Dzong Una wielkim sukcesem
Źródło zdjęć: © Rodong Simun
Oskar Górzyński

W nocy z wtorku na środę Korea Północna przeprowadziła swoją ostatnią próbę nowego pocisku balistycznego, a świat obudził się w nowej rzeczywistości. Posiadając w pełni sprawną rakietę o zasięgu 13 tys. kilometrów, nie może być już wątpliwości, że reżim Kim Dzong Una jest w stanie przeprowadzić atak nuklearny właściwie w dowolnym miejscu na Ziemi.

Wydawałoby się, że ta próba powinna stanowić ostateczny gwóźdź do trumny pomysłów o militarnym rozwiązaniu zagrożenia z Pjongjangu. Przez minone dekady, kiedy Północ nie posiadała takich zdolności, uderzenie prewencyjne było - nie bez powodu - uważane za zbyt ryzykowną i krwawą opcję. Tym bardziej bardziej powinno być tak teraz, kiedy każde uderzenie w Pjongjang wiąże się z możliwością nuklearnego kontrataku.

Czy Kim jest wariatem?

Ale nie wszyscy podzielają tę opinię. Biały Dom cały czas utrzymuje, że "wszystkie opcje są na stole", a wypowiedzi przynajmniej części ekipy Donalda Trumpa - nie mówiąc już o samym prezydencie - wydają się traktować wojnę prewencyjną jako poważną możliwość. Niestety, ich sposób myślenia nie jest bezzasadny.

Wszystkie obliczenia sprowadzają się właściwie do dwóch kwestii: czy Kim Dzong Un jest racjonalnym aktorem i czy wobec tego widmo totalnej destrukcji jego państwa wystarczy, by powstrzymać go od użycia broni jądrowej. Debata na ten temat toczy się od dawna i większość ekspertów jest zdania, że mimo brutalności jego reżimu i ekscentrycznego zachowania, Kim postępuje racjonalnie. Wobec tego najlepszą opcją będzie prowadzenie polityki odstraszania. Ale problem w tym, że przeciwnego zdania jest doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Trumpa, gen. H.R. McMaster.

Jeszcze w sierpniu wojskowy stwierdził, że klasyczna teoria odstraszania nie ma zastosowania w przypadku północnokoreańskiego dyktatora, bo jest nieprzewidywalny, cechuje się paranoicznym myśleniem i wielką brutalnością. W październiku powtórzył, że trzymanie Kima w nuklearnym szachu nie jest opcją do przyjęcia, a jedynym akceptowalnym celem jest pełna denuklearyzacja reżimu.

Jak zauważył wówczas były doradca Baracka Obamy Colin Kahl, takie słowa sprawiają, że wojna prewencyjna z Koreą może nie być tylko pustą hipotezą.

Jeśli przyjąć założenia McMastera jako prawdziwe, to wojna prewencyjna przeciwko Korei Północnej może nagle objawić się jako mniejsze zło i rozwiązanie bezpieczniejsze niż "strategiczna cierpliwość" i zagrania z czasów zimnej wojny. Owszem, takie uderzenie może potencjalnie pochłonąć setki tysięcy, jeśli nie miliony ofiar: według analityków, jedynym pewnym rozwiązaniem, uniemożliwiającym nuklearny rewanż ze strony KRL-D byłaby błyskawiczna seria uderzeń nuklearnych. Ale, jak argumentują zwolennicy opcji siłowej, jeśli pozwolimy KRL-D dalej rozwijać swój arsenał, zamiast uderzyć w niego w chwili, kiedy jest jeszcze w powijakach, narażamy się na konflikt na nieporównywalnie większą skalę.

Milion ofiar teraz, siedem milionów w przyszłości

Niektórzy eksperci idą jeszcze dalej i utrzymują, że prewencyjny atak byłby lepszą opcją nawet jeśli założymy, że Kim Dzong Un nie jest szaleńcem. Według Kevina R. Jamesa, analityka z London School of Economics, przyjęcie polityki odstraszania jest w istocie "ryzykiem, na które nas nie stać."

"To postawienie na to, że uniknięcie wojny teraz z relatywnie słabą Koreą Północną warte jest ryzyka przypadkowej wojny nuklearnej ze znacznie potężniejszą Koreą Północną w przyszłości" - pisze James. Jego wywód również nie jest pozbawiony logiki. Zakłada on, że główne zagrożenie wojną nuklearną może wypływać z przypadku, usterki technicznej czy przeliczenia się którejś ze stron. Przywołuje przykłady z zimnej wojny, kiedy kilkakrotnie USA i ZSRR były bliskie nieopatrznego rozpoczęcia wojny: podczas kryzysu kubańskiego, czy w wyniku fałszywych alarmów.

Podczas zimnej wojny ryzyko wystąpienia takiego zdarzenia w ciagu roku szacowano na ok. 2 procent. Jeśli przyjąć perspektywę 30 lat, szanse na to automatycznie rosną. A biorąc pod uwagę stan techniki, awanturniczą politykę i brak oficjalnej komunikacji między państwami, ryzyko konfrontacji z Koreą Północną będzie większe niż w przypadku ZSRR. Według Jamesa, wybór, przed jakim stoją USA to interwencja, kosztująca - jak on sam szacuje - maksymalnie 1,3 miliona ofiar lub wojna, która pochłonie co najmniej 7 milionów istnień ludzkich w przyszłości.

A do tych argumentów dochodzą też inne: jeśli pozwoli się Korei Północnej zatrzymać swój arsenał atomowy, Pjongjang może zacząć go używać do szantażowania swoich sąsiadów czy społeczności międzynarodowej. Co więcej, koreański przykład może zachęcić inne państwa - jak choćby Iran - do podobnych działań. W końcu reżim Kim Dzong Una może stać się źródłem rozrzestrzeniania się broni jądrowej do organizacji terrorystycznych.

Lepszy wróbel w garści

Czy to wszystko wystarczająco uzasadnia podjęcie wojny prewencyjnej? Moim zdaniem zdecydowanie nie. Uderzenie w tym momencie gwarantuje ogromne zniszczenia, masową śmierć i chaos, podczas gdy przewidywane przez analityków i ludzi Trumpa katastroficzne scenariusze są wciąż tylko czymś, co może - ale nie musi - się wydarzyć. Co więcej, efekty uderzenia wyprzedzającego mogą wykroczyć daleko poza granice izolowanego reżimu i potencjalnie wywołać konflikt między USA i Chinami. Nie mówiąc już o skutkach gospodarczych czy gigantycznym problemie tego, co zrobić ze zniszczonym krajem.

Jednak fakt, że istnieją dziś poważni ludzie, przedstawiający poważne argumenty na rzecz wojny nuklearnej, mówi nam wiele o momencie historii, w jakim żyjemy.

Wybrane dla Ciebie

Strzelanina w Jerozolimie. Zabici i wielu rannych
Strzelanina w Jerozolimie. Zabici i wielu rannych
Od lat jeździł bolidem po autostradzie. W końcu został zatrzymany
Od lat jeździł bolidem po autostradzie. W końcu został zatrzymany
Prezydent zawetował ustawę ws. ochrony Ukraińców. Dworczyk: Nie dziwi mnie to
Prezydent zawetował ustawę ws. ochrony Ukraińców. Dworczyk: Nie dziwi mnie to
"Mamusiu, pozdrawiam". Bielan uderza w Sikorskiego
"Mamusiu, pozdrawiam". Bielan uderza w Sikorskiego
Kontrowersyjny plan Egiptu.  Budują kurort na Górze Synaj
Kontrowersyjny plan Egiptu. Budują kurort na Górze Synaj
Białorusin zatrzymany w luksusowym apartamentowcu. Ścigany od miesięcy
Białorusin zatrzymany w luksusowym apartamentowcu. Ścigany od miesięcy
Szczątki drona na terenie Polski. Są nieoficjalne informacje
Szczątki drona na terenie Polski. Są nieoficjalne informacje
Szczątki obiektu latającego przy granicy. Nowe informacje służb
Szczątki obiektu latającego przy granicy. Nowe informacje służb
Rzeź w Gazie. Izrael równa miasto z ziemią
Rzeź w Gazie. Izrael równa miasto z ziemią
Liderka Razem atakuje rząd ws. służby zdrowia. "Mydlenie oczu"
Liderka Razem atakuje rząd ws. służby zdrowia. "Mydlenie oczu"
Polecą głowy w MZ. Padły trzy nazwiska polityków
Polecą głowy w MZ. Padły trzy nazwiska polityków
Incydent w papamobile. Papież natychmiast zareagował i przeprosił
Incydent w papamobile. Papież natychmiast zareagował i przeprosił