ŚwiatKorea Płn. przetestowała nową rakietę. Teraz nikt nie może czuć się bezpiecznie

Korea Płn. przetestowała nową rakietę. Teraz nikt nie może czuć się bezpiecznie

Rakieta balistyczna z Korei Północnej poleciała wyżej niż kiedykolwiek wcześniej. Oznacza to, że następna może dolecieć do Waszyngtonu albo do Warszawy. Aż strach pomyśleć co się stanie, jeżeli Kim Dzong Un wpadnie na pomysł zamontowania na niej głowicy nuklearnej.

Korea Płn. przetestowała nową rakietę. Teraz nikt nie może czuć się bezpiecznie
Źródło zdjęć: © Getty Images
Jarosław Kociszewski

29.11.2017 | aktual.: 29.11.2017 14:59

Najnowsze "dziecko" północnokoreańskiego programu rakietowego nazywa się Hwasong-15. Rakieta w powietrzu była ok. 50 min. i spadła na zachód od Japonii. Zaskoczeniem nie jest długość lotu wynosząca zaledwie 1 tys., ale pułap szacowany na 4 – 4,5 tys. km. To wyżej, niż jakakolwiek wcześniejsza rakieta z arsenału Kim Dzong Una.

Lot Hwasong-15 analizują teraz eksperci zajmujący się balistyką z całego świata. Wstępne raporty są bardzo niepokojące. Wynika z nich, że rakieta o długości ok. 20 m, może trafić w dowolny cel w odległości 13 tys. km od Półwyspu Koreańskiego. Oznacza to, że Hwasong zasługuje na groźne miano międzykontynentalnego pocisku balistycznego (ICBM), który może razić dowolne cele na całym terytorium USA, ale także w Europie.

Nie jest pewne, czy groźba jest realna

Nie wiadomo jak precyzyjna jest północnokoreańska rakieta. Traci to jednak na znaczeniu, jeżeli prawdą są twierdzenia Pjongjangu o możliwości wyposażenia pocisku w głowice nuklearną. 3 września 2017 r. Korea Północna przeprowadziła udaną próbę ładunku termonuklearnego. To technologia pozwalająca na tyle zmniejszyć głowicę atomową, aby zamontować ją na rakiecie takiej jak Hwasong-15. Według różnych szacunków testowana bomba była wielokrotnie silniejsza od tych, które w 1945 r. Amerykanie zrzucili na Hiroszimę i Nagasaki.

Próba rakiety Hwasong-15 pokazuje, że północnokoreański program zbrojeniowy czyni znaczące postępy. Nie oznacza to jednak, że Pjongjang już może realnie zagrozić atakiem atomowym na Stany Zjednoczone. Wiemy, że posiada już odpowiednią rakietę a także prawdopodobnie potrafi zbudować odpowiednio mały ładunek nuklearny.

Ostatnią niewiadomą jest możliwość powrotu głowicy do atmosfery ziemskiej. Rakieta wynosi ładunek poza atmosferę po drodze gubiąc człony i osłonę jednej lub więcej głowic, które następnie muszą przetrwać powrót na Ziemię. Brak odpowiedniej technologii oznacza, że ładunek bezpiecznie spłonie w atmosferze.

Chwaląc się udanym testem Korea Północna oświadczyła, że posiada obecnie broń pozwalającą przeciwstawić się "polityce nuklearnego szantażu stosowanej przez amerykańskich imperialistów". Równocześnie Pjongjang zapewnia, że "nie stanowi zagrożenia dla żadnego kraju", który nie narusza interesów Korei Północnej.

Nikt nie ma dobrej odpowiedzi na prowokacje komunistów

Wrześniowa próba nuklearna spowodowała dramatyczny wzrost napięcia wokół Półwyspu Koreańskiego. Mieszkańcy południa zachowali spokój, lecz świat obiegły wiadomości o ryzyku wojny nuklearnej. Atmosferę podgrzały także słowa prezydenta Donalda Trumpa, który groził zniszczeniem komunistycznego reżimu.

Jak na razie prezydent Trump obiecuje "zająć się sprawą", a Chiny wyrażają "głęboki niepokój". Z kolei Seul mówi o "nierozważnych" działaniach Pjongjangu, a Kreml piętnuje Kim Dzong Una za brak odpowiedzialności. Nikomu nie udało się jednak znaleźć skutecznej odpowiedzi na agresywne poczynania Korei Północnej. Kombinacja sankcji i negocjacji pozwoliły, na przykład, zatrzymać irański program nuklearny. Wydaje się, że nikt nie posiada jednak wystarczających środków perswazji aby dotrzeć do Kim Dzong Una i rozładować coraz groźniejszą sytuację na Półwyspie Koreańskim.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)