Czy śmierć polskiego wolontariusza w Gazie zmieni język debaty w Polsce o konflikcie bliskowschodnim? [OPINIA]
Naruszające prawo międzynarodowe działania Izraela wobec Palestyńczyków spotykały się dotychczas nad Wisłą raczej z brakiem zainteresowania i obojętnością opinii publicznej. Izrael mógł wręcz liczyć na wyrozumiałość elit politycznych i medialnych. Być może właśnie obserwujemy moment, gdy zacznie się to zmieniać - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.
05.04.2024 | aktual.: 05.04.2024 12:27
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Działania Izraela w Gazie, w odpowiedzi na terrorystyczny atak Hamasu z 7 października 2023 roku, od samego początku wywoływały w Europie wielkie kontrowersje. Widoczne były one zwłaszcza w państwach, gdzie zamieszkuje znacząca populacja pochodząca z Bliskiego Wschodu lub przynajmniej kulturowo związana z islamem, a także tam, gdzie istotne są wpływy tych odłamów lewicy, które postrzegają Izrael nie tyle jako "jedyną demokrację na Bliskim Wschodzie", co jako "ostatnie państwo kolonialne", a nawet "państwo apartheidu".
Jeśli wcześniej tego typu radykalna krytyka Izraela w ogóle funkcjonowała w Polsce, to na marginesie debaty publicznej. Naruszające prawo międzynarodowe działania Izraela wobec Palestyńczyków spotykały się nad Wisłą raczej z brakiem zainteresowania i obojętnością opinii publicznej. Izrael mógł wręcz liczyć na wyrozumiałość elit politycznych i medialnych, tłumaczących wiele jego bezprawnych akcji wyjątkową sytuacją bezpieczeństwa tego kraju.
Być może właśnie obserwujemy moment, gdy zacznie się to zmieniać. Wszystko za sprawą śmierci Damiana Sobóla, polskiego wolontariusza w Gazie, zabitego razem z kilkoma innymi aktywistami organizacji World Central Kitchen dostarczającej żywność do miejsc pogrążonych w kryzysie humanitarnym. Sytuację zaognia polityka informacyjna ambasadora Izraela w Polsce Jakowa Liwne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ambasador w składzie porcelany
Można chyba śmiało powiedzieć, że nikt od dawna nie zrobił tyle, by zniechęcić Polaków do Izraela, co ambasador Liwne w kilku ostatnich dniach. W bardzo delikatnej sytuacji dyplomata zachowuje się jak słoń szarżujący w składzie porcelany. Nie tylko nie jest w stanie wykazać wobec bliskich ofiary empatii, jakiej można by oczekiwać w takiej sytuacji, i w satysfakcjonujący sposób przeprosić za to, co się stało, ale też zachowuje się w sposób, który interpretowany będzie przynajmniej jako skrajnie arogancki wobec Polaków.
W jednym ze swoich postów w serwisie X, tuż po informacji o śmierci wolontariuszy, Liwne zaatakował "skrajną lewicę i prawicę" "oskarżającą Izrael o umyślne morderstwo". Jako konkretny przykład antyizraelskiej skrajnej prawicy wymienił wicemarszałka Sejmu z Konfederacji Krzysztofa Bosaka. Wpis zakończył formułą: "antysemici pozostaną antysemitami, a Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim, które walczy o prawo do swojego istnienia".
Narodowa prawica, którą reprezentuje Krzysztof Bosak, tkwi oczywiście korzeniami w faktycznie antysemickiej tradycji endeckiej, z której współcześni narodowcy nigdy się nie rozliczyli. Konfederacji zdarzało się grać antysemicką kartą, a w swoich szeregach toleruje ona oczywistego antysemitę – posła Grzegorza Brauna, za co Bosak jako jeden z liderów formacji ponosi polityczną odpowiedzialność. Jednak nawet biorąc to wszystko pod uwagę, wyciąganie karty antysemityzmu, by uciszyć pojawiającą się w Polsce – na razie bardzo stłumioną – krytykę działań Izraela, jest zagraniem, które przynajmniej na razie, w klimacie poruszenia wywołanego przez śmierć Damiana Sobola, wywoła wyłącznie oburzenie na ambasadora i jego państwa.
Trudno też poważnie traktować zarzuty wyrażane wobec Bosaka przez przedstawiciela rządu Benjamina Netanjahu, który w przeszłości bardzo chętnie zawierał bliskie sojusze z politykami otwarcie organizującymi antysemickie kampanie w swoich państwach – jak Viktor Orbán – ale gotowymi popierać politykę Izraela wobec Palestyny.
Ambasador pogrążył się jeszcze głębiej w wywiadzie, jakiego udzielił Kanałowi Zero. W ciągu dwugodzinnej rozmowy ambasador rozwiał wszelkie wątpliwości co do tego, że wpis na X nie był wypadkiem przy pracy i oddaje sposób jego myślenia. Nie był w stanie bronić stanowiska swojego państwa w sposób, który uwzględniałby polską wrażliwość w obecnym kontekście.
Jego uwagi na temat antysemickich napisów w Łodzi czy antysemickich incydentów w Polsce – nawet jeśli w szczegółach słuszne – przypominały styl działania dyplomacji rosyjskiej, próbującej nieudolnie przedstawić wszelką krytykę działania Rosji Putina jako przejaw "rusofobii" czy "amerykańskiego imperializmu".
Śmierć Polaka pokazuje, jak Izrael prowadzi wojnę
Jednocześnie nawet najlepiej czujący polski kontekst dyplomata miałby problem z usprawiedliwieniem tego, co stało się z wolontariuszami World Central Kitchen. Wiele wskazuje bowiem na to, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, że armia celowo mogła wybrać jako cel konwój humanitarny. A to spełniałoby znamiona zbrodni wojennej.
Śmierć wolontariuszy z zachodnich demokracji zwraca uwagę świata, w tym Polski,na to, w jaki sposób Izrael prowadzi wojnę w Strefie Gazy i jakie są jej humanitarne koszty. Według danych powiązanych z Hamasem władz Strefy, w ciągu sześciu miesięcy konfliktu miały zginąć prawie 33 tys. mieszkańców enklawy. Dwie trzecie ofiar miały stanowić kobiety i dzieci. Dane mówią o 200 zabitych pracownikach organizacji humanitarnych – w większości Palestyńczykach – oraz ponad 90 dziennikarzach.
Także wśród sojuszników Izraela, przekonanych, że państwo to miało pełne prawo do odpowiedzi na ataki z 7 października i do obrony przed palestyńskim terroryzmem, coraz głośniej artykułowane są pytania o proporcjonalność działań Izraela. Jak powiedział w rozmowie z France24 emerytowany wysoki rangą oficer brytyjskiego wywiadu wojskowego, "narasta poczucie, że kryteria, jakie Siły Obronne Izraela przyjmują przy wybieraniu celów ataków, nie byłyby zaakceptowane w żadnym innym państwie".
Śmierć wolontariuszy rodzi też pytania, czy atak na konwój nie miał odstraszyć organizacji humanitarnych, pragnących nieść pomoc Palestyńczykom w Gazie. Przypomina oskarżenia – formułowane nie tylko przez środowiska zaangażowane w propalestyński aktywizm, ale też przez decydentów, jak szef unijnej dyplomacji Josep Borrell – że Izrael używa głodu jako broni w wojnie w Gazie, co znów narusza wszelkie reguły prowadzenia konfliktów zbrojnych obowiązujące dziś członków społeczności międzynarodowej. Im bardziej Izrael swoimi działaniami uprawdopodabnia tego typu spekulacje, tym mniej przekonująco brzmią zapewnienia ambasadora Liwne i innych przedstawicieli Tel Awiwu, że Izrael samotnie broni w regionie cywilizacji przed islamistycznym barbarzyństwem.
Bliskowschodni konflikt podzieli Polskę?
We Francji, Wielkiej Brytanii, w mniejszym stopniu w Stanach i w Niemczech konflikt w Strefie Gazy głęboko podzielił społeczeństwa, przekładając się na wielką skalę na politykę wewnętrzną. Podziały te są szczególnie niebezpieczne dla lewicy: to jej elektorat jest w kwestii tego, jak państwa Zachodu powinny reagować na działania Izraela, najbardziej podzielony.
Jego część wręcz podważa prawo Izraela do istnienia w obecnej formie, postrzegając go jako "projekt kolonialny", domaga się wyciągnięcia wobec Izraela wszystkich konsekwencji za łamanie prawa międzynarodowego. Z drugiej strony, amerykańscy demokraci muszą też liczyć się ze swoimi zwłaszcza starszymi wyborcami głęboko przywiązanymi do amerykańsko-izraelskiego sojuszu, a brytyjska Partia Pracy boi się powrotu zarzutów o antysemityzm, jakie przylgnęły do niej w czasach, gdy liderem był radykalnie wrogi Izraelowi Jeremy Corbyn.
W Polsce podobnie gwałtowne podziały nam nie grożą. Sprzeciw wobec polityki Izraela i oburzenie na sytuację Palestyńczyków nie wyprowadzą w najbliższych czasach tłumów na polskie ulice, tak jak są w stanie wyprowadzić je w Paryżu, Londynie czy miastach północnej Anglii.
Wynika to z kilku powodów. W Polsce nie ma licznej społeczności pochodzącej z Bliskiego Wschodu ani wielu muzułmanów. Tuż za naszą granicą toczy się brutalna wojna Rosji przeciw Ukrainie, co w naturalny sposób zmniejsza zainteresowanie konfliktem bliskowschodnim. Polacy mają też świadomość, że możliwości wpływu ich państwa na politykę Izraela są praktycznie zerowe. Wpływ na Izrael mogłyby mieć Stany Zjednoczone, w mniejszym stopniu – Unia Europejska, w jeszcze mniejszym – jej kluczowe państwa jak Francja, z pewnością nie będzie go miała Polska.
Wreszcie – jak wynika choćby z ostatnich badań stosunku do innych narodowości przeprowadzonych przez CBOS – Polacy nie darzą szczególną sympatią żadnej strony konfliktu w Palestynie. Niechęć do Żydów – choć tu trzeba wziąć jeszcze poprawkę na to, że Żydzi niekoniecznie muszą znaczyć dla wszystkich ankietowanych "obywateli Izraela" – deklaruje 32 proc. badanych, tyle samo, ile sympatię. Do Palestyńczyków sympatię deklaruje tylko 25 proc. badanych, niechęć – 35 proc. Gorzej od tych ostatnich wypadają tylko Białorusini, Romowie i Rosjanie.
Jest raczej wątpliwe, by informacje o tym, co stało się z Damianem Sobólem i innymi wolontariuszami, zwiększyły sympatię dla Palestyńczyków. Mogą za to zwiększyć niechęć do Izraela i wprowadzić do głównego nurtu debaty publicznej krytykę tego państwa i jego działań wobec Palestyny, która do tej pory pozostawała w nim zasadzie nieobecna.
W pewnym sensie już zaczęło się to dziać w ostatnich dniach. Na razie krytyka ta płynie głównie ze strony skrajnych skrzydeł naszej polityki – Partii Razem czy Konfederacji – ale istotne jest to, że nie formułują jej wyłącznie mikrośrodowiska zdolne wyprowadzić pod hasłem "wolna Palestyna" 100 osób na ulicę. Robią to politycy parlamentarni. Także język choćby ministra Sikorskiego jest o wiele bardziej zdecydowany niż ten, jaki pozostawał polskim standardem mówienia o działaniach Izraela w konflikcie bliskowschodnim. Być może czasy, gdy rząd Netanjahu mógł liczyć, że jego polityka palestyńska wywołuje w Polsce głównie obojętność i brak zainteresowania, właśnie się się kończy.
Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek