Kulisy rozmowy z ambasadorem Izraela. "Zrywa się. Krzyczy, wrzeszczy"
Robert Mazurek wydał oświadczenie po rozmowie z ambasadorem Izraela Jakowem Liwne. Wywiad w Kanale Zero wywołał prawdziwą burzę. - Nigdy nie miałem sytuacji, że gość zrywa się po rozmowie i na mnie krzyczy, wrzeszczy - powiedział Mazurek. W piątek dyplomata ma stawić się na wezwanie do polskiego MSZ.
W środę w polskich mediach - najpierw w rozmowie z TVP Info, a wieczorem w rozmowie z Kanałem Zero do zabójstwa siedmiorga wolontariuszy organizacji humanitarnej World Central Kitchen, odniósł się ambasador Liwne.
Ambasador nie przeprosił za to, co się wydarzyło. Przez blisko dwie godziny wymijająco odpowiadał na zadane przez Mazurka pytania.
Liwne zapowiedział, że strona izraelska będzie "wyjaśniać to, do czego doszło". - Chcemy zrozumieć, do czego doszło i podjąć wszelkie możliwe środki, by takie zdarzenia nie miały miejsca w przyszłości - zadeklarował ambasador.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ambasador Izraela wezwany do MSZ
W wywiadzie dla Kanału Zero Liwne mówił m.in., że doszło do tragicznego w skutkach wypadku i pomyłki, która mogła się zdarzyć w warunkach wojennych, podczas nocnej operacji; wyraził też ubolewanie wobec śmierci wolontariuszy, unikał jednak jednoznacznych przeprosin.
Wiceszef MSZ Andrzej Szejna przekazał, że ambasador Izraela Jakow Liwne został wezwany do MSZ na piątek na godz. 10. Rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował PAP, że podczas spotkania wiceminister ma przekazać ambasadorowi Izraela notę dyplomatyczną.
Szokujące zachowanie ambasadora. Mazurek o kulisach
Wywiad wywołał prawdziwą burzę i lawinę komentarzy. W czwartek wieczorem rozmowę podsumował prowadzący Robert Mazurek, który zdradził jej kulisy.
Ambasadora Izraela miało najbardziej rozzłościć przytoczone przez Mazurka stwierdzenie, wygłoszone przez dr Agnieszkę Bryc z uniwersytetu w Toruniu, która nazwała Liwne "putinistą".
- To wywołało w nim prawdziwą wściekłość, która pojawiła się dopiero po rozmowie. Zdarzyło mi się przeprowadzić ponad tysiąc wywiadów. Dawno temu przestałem liczyć. Ludzie wychodzili z nich w różnym humorze. Mniej lub bardziej szczęśliwi. Bywało tak, że wybiegali ze studia wściekli, jak wicepremier Gliński, który wyrywał sobie z ucha kable słuchawki. Byli tacy, którzy nie podawali mi ręki i tacy, którzy przez długi czas się do mnie nie odzywali, ale nigdy nie miałem takiej sytuacji, że po rozmowie zrywa się gość, stoi koło mnie i na mnie krzyczy. I na mnie wrzeszczy. I ma do mnie pretensje - mówi Mazurek.
Dodał, że operatorzy kamer w studiu byli zdumieni całą sytuacją. - Rozumiem, że pan ambasador mógł nie być szczęśliwy z tego, jak ta rozmowa wyglądała, czemu bardzo jasno dawał wyraz. Jest pewna delikatna różnica między niezgodą na to, że tak to się potoczyło, a wrzaskiem, pretensjami, które pan ambasador wobec mnie wystosowywał w swojej bardzo ekspresyjnej formie - opisywał Mazurek.
Liwne - jak relacjonuje gospodarz rozmowy - miał być wściekły na Mazurka, za to, że ten przytoczył słowa dr Bryc oraz wyciągnął jego rosyjskie korzenie (Liwne urodził się w Moskwie - przyp. red).