Czy Polska będzie mogła się odwołać od raportu MAK?
Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego przekazała przedstawicielowi polskiej ambasady w Moskwie raport końcowy ws. katastrofy smoleńskiej. Jakie mogą być konsekwencje jeżeli Polska nie zgodzi się rosyjskimi wnioskami i opiniami na temat katastrofy? W jednym z wywiadów dla Wirtualnej Polski płk Edmund Klich wyjaśniał dalszy bieg wypadków w takiej sytuacji.
Płk Edmund Klich na pytanie Wirtualnej Polski czy Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego, która jest instytucją odwoławczą, będzie w stanie rozstrzygnąć ten spór i czy ma wiedzę, jak do tej pory rozstrzygano podobne przypadki, powiedział:
- Nie jestem prawnikiem, więc nie wiem czy w tym przypadku obowiązywała cała Konwencja Chicagowska czy jedynie załącznik nr 13. Nie mogę tego powiedzieć dokładnie. Nie pamiętam podobnych przypadków i nie wiem jak były rozpatrywane. Po drugie nie wiem, czy strona polska będzie chciała się odwoływać. Trzeba ocenić korzyści i straty, to bardzo poważna decyzja. Jesteśmy sąsiadem wielkiego kraju, to oni badają ten wypadek. - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Na pytanie jakie konsekwencje mogą nas spotkać jeśli sprzeciwimy się konkluzjom rosyjskim zawartym w raporcie odpowiedział: - Wówczas pojawią się opinie, że nie ufamy MAK, a to może się przełożyć na inne problemy o randze państwowej - dodał. A konkretnie? - Przecież premier Tusk mówił, że nie pozwoli na wojnę polityczną z Rosją z powodu innej interpretacji lotu. Z tych słów wiele można odczytać - podsumował płk Klich.
"Nie dostaliśmy od Rosjan dokumentów nt. kontrolerów lotu"
W ubiegłym tygodniu płk Klich mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że to, czy Rosjanie uwzględnią polskie uwagi, zależy od ich dobrej woli. - Gdyby chcieli, mogliby solidnie udokumentować pracę swoich kontrolerów. Tak jednak się nie stało – mówił płk Klich podkreślając jednocześnie, że największe rozbieżności między obiema stronami dotyczą oceny działania rosyjskich kontrolerów lotu.
Płk Klich dodaje, że Polska nie mogła mieć pełnego obrazu tego, co działo się na wieży, bo nie dostała – mimo wielu próśb - od Rosji stosownych dokumentów. „Jeśli tego nie mamy, możemy mówić jedynie o głupocie, braku wyobraźni, lekceważenia zasad bezpieczeństwa czy zaniedbaniach” - mówił.
"Po co nam międzynarodowy ekspert, jeśli nie mamy dokumentów?"
Polski akredytowany przy MAK pytany o to, czy zaangażowanie się międzynarodowych organizacji w sprawę, mogłoby wiele zmienić mówi, że nie, bo problem leży gdzie indziej. - Nie ma żadnych podstaw, by np. Amerykańska Agencja Badania Wypadków Lotniczych angażowała się w tę sprawę. Podobnie wygląda sprawa jeśli chodzi o Organizację Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Rozmawiałem ostatnio z jej przedstawicielem i z tego, co mówił wynika, że mogą się włączyć jedynie wtedy, gdy oba państwa wystąpią z takim wnioskiem – mówił pułkownik.
- Jako polski akredytowany przy MAK mogłem zaprosić do współpracy wielu ekspertów ale pytanie – do czego by się przydali, skoro mamy swoich. Problem polega na czym innym, a więc braku odpowiednich dokumentów od Rosjan. Nie mamy ich, więc po co nam ekspert? – pyta polski akredytowany przy MAK.
Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości mówił w radiowej Trójce, że jeśli raport MAK okaże się niepełny, Polska może m.in. przekazać własny raport do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego ICAO. Natomiast Donald Tusk alarmował w grudniu, że jeśli polskie uwagi do raportu MAK nie zostaną uwzględnione, Polska będzie szukała międzynarodowych rozwiązań.