Czwarta fala epidemii. Pojawił się nowy optymistyczny scenariusz dla Polski
Nowa prognoza dotycząca epidemii związana z jesienną falą zachorowań, opracowana przez zespół naukowców ICM, nadal zawiera ostrzeżenie, iż do czasu uzyskania tzw. odporności stadnej może umrzeć 35 tys. osób. Jednak pierwszy raz pojawia się w niej optymistyczny scenariusz.
06.09.2021 08:47
- Pod koniec września zobaczymy już skokowy wzrost zakażeń koronawirusem do około tysiąca przypadków. Dalej wydarzenia mogą potoczyć się według dwóch scenariuszy. Może to rozwinąć się w taką stronę, że w listopadzie będzie szczyt z 50 tysiącami zakażeń dziennie i około 20 tysiącami osób w szpitalach - mówi Wirtualnej Polsce dr Franciszek Rakowski, szef zespołu opracowującego prognozy Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego (ICM) Uniwersytetu Warszawskiego.
- W drugim scenariuszu będziemy mieli do czynienia z kilkoma tysiącami zakażeń. Tyle że fala zachorowań będzie długotrwała i rozciągnie się aż do stycznia i lutego. Wszystko zależy od tego, jaki potencjał kryje się w zakażeniach krzyżowych wariantem Deltą - mówi dalej naukowiec.
Czwarta fala epidemii. Mogą umrzeć tysiące osób
Według dra Rakowskiego do czasu uzyskania odporności populacyjnej (poprzez infekcje lub szczepienie) w Polsce może umrzeć 35 tys. osób. To jedno z ostrzeżeń, które pojawiło się w raporcie, który trafił już do Ministerstwa Zdrowia.
Wyjaśnijmy, że zakażenia krzyżowe to sformułowanie odnoszące się do potencjalnych ognisk epidemii w obrębie jednego zakładu pracy, szkoły, szpitala, parafii czy małej społeczności ludzi mających ze sobą częsty kontakt.
Prof. Andrzej Horban, który kilka dni temu komentował w mediach aktualną sytuację epidemiczną, również skłaniał się do tego, że czwarta fala koronawirusa będzie zdecydowanie mniejsza niż poprzednia.
- Góra 10 tysięcy (zakażeń dziennie - przyp. red.). To jest optymistyczne - ocenił na antenie TVN24.
Skok epidemii we wrześniu. Zapowiada to wskaźnik R
Za wzrostem zakażeń w najbliższych tygodniach przemawia tzw. wskaźnik R, opisujący zdolność wirusa do rozprzestrzeniania się w społeczeństwie. Jeśli R wynosi poniżej 1, epidemia wygasa, jeśli powyżej, zapowiada się jej nawrót. Dla Polski osiągnął on już 1,3. Przy czym wartości tej nie podaje już Ministerstwo Zdrowia (rok temu regularnie publikowano komunikaty). Oblicza ją grupa niezależnych analityków.
Według wyliczeń Adama Gapińskiego (jeden z niezależnych analityków) najwyższą wartość wskaźnika R odnotowuje się województwach lubelskim (1,7) i zachodniopomorskim (1,6). To dwa regiony zagrożone najszybszym wzrostem infekcji koronawirusem.
Według analizy naukowców z zespołu COVID-19 Polskiej Akademii Nauk, taka jak obecnie wartość wskaźnika R dla Polski jest już niepokojąca. Przy wskaźniku R wynoszącym 1,5 rozpoczyna się szybki wzrost infekcji. Rok temu przed szczytem jesiennej fali COVID-19 wskaźnik R wynosił 1,8.
Zazwyczaj jesienią można się spodziewać zwiększonej dynamiki zakażeń, co jest związane z częstszym przebywaniem ludzi w zamkniętych pomieszczeniach i z otwarciem placówek edukacyjnych.
Dlatego kluczowe są działania przeciwepidemiczne, polegające na szybkim ustalaniu powiązań epidemicznych pomiędzy zakażonym a innymi osobami, testowaniu ich oraz objęciu izolacją lub kwarantanną. Niektóre ogniska udaje się wówczas wygasić, ale przy ogniskach wykrytych z opóźnieniem dochodzi do licznych zachorowań wtórnych i utrwalenia transmisji lokalnej na wyższym poziomie.