Co zrobić z zadłużonymi szpitalami?
Minister finansów Zyta Gilowska wyjawiła, że
zadłużenie służby zdrowia wynosi ogółem 6 mld zł, w tym 1 mld zł
to "gorące długi, do spłaty natychmiast" - informuje "Trybuna".
05.02.2007 05:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
30 szpitali znalazło się na skraju bankructwa. Zadłużonym placówkom grożą egzekucje komornicze. Najgorsza sytuacja jest w województwach: dolnośląskim, lubuskim oraz łódzkim.
Rząd niby zapowiada jakiś plan ratunkowy, ale jednocześnie daje do zrozumienia, że w kasie państwa nie ma pieniędzy na ratowanie szpitali, pisze gazeta. Zyta Gilowska bez owijania w bawełnę stwierdziła, iż rząd rozważa co najwyżej doraźne działania, które w przypadku "szczególnych celów" pozwalają na przekazanie niewielkich sum z dotacji celowych budżetu. Nie ukrywała, że nie będzie to spłata zadłużenia placówek.
"Trybuna" podpowiada więc rządowi skąd wziąć pieniądze na ratowanie szpitali. Gazeta proponuje rezygnację z najbardziej irracjonalnych - jej zdaniem - wydatków budżetu. Oto one: 40 mln zł na budowę Świątyni Opatrzności Bożej; dodatkowe 20 mln zł dla IPN, 300 mln zł na wojnę w Afganistanie, ponad 100 mln zł na wojnę w Iraku, dodatkowe 17 mln zł na Kancelarię Prezydenta, 4,5 mln zł na Kancelarię Premiera, 2 mln zł na Kancelarię Sejmu, 26 mln zł na Kancelarię Senatu, ponad 11 mln zł na "trzynaste pensje" dla urzędników państwowych, 17 mln zł na KRRiT oraz 3,5 mln zł na stację we Włoszczowej.
Po podliczeniu wychodzi ok. 530 mln zł. Za taką kwotę można by uratować tysiące pacjentów - konkluduje "Trybuna". (PAP)