Co zrobi prezydent? "Może zachować się racjonalnie albo tak jak zwykle"

- Na początku Andrzej Duda będzie z pewnością grał razem z PiS. Pytanie, jak długo. Obawiam się, że będzie rzucał kłody pod nogi obecnej opozycji, a w przyszłości zjednoczonemu frontowi opozycyjnemu - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską politolożka z UW Renata Mieńkowska-Norkiene.

Andrzej Duda
Andrzej Duda
Źródło zdjęć: © East News | Beata Zawrzel/REPORTER
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

Według badania late poll, przygotowanego przez Ipsos dla Polsatu, TVN i TVP, PiS - nawet w koalicji z Konfederacją - w wyborach parlamentarnych 2023 nie zdobędzie wymaganej liczby posłów do stworzenia większości.

Wyniki late poll prezentują się następująco: Prawo i Sprawiedliwość - 36,6 proc. (co oznacza szacunkowo 198 mandatów), Koalicja Obywatelska - 31 proc. (161), Trzecia Droga 13,5 proc. (57), Lewica 8,6 proc. (30), Konfederacja 6,4 proc. (14).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Konstytucja nie mówi, że trzeba powierzyć misję pierwszemu na mecie"

Co zrobi prezydent? Renata Mieńkowska-Norkiene, podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że "najpewniej niestety prezydent Andrzej Duda powierzy misję stworzenia rządu Prawu i Sprawiedliwości". I zwraca uwagę, że misję tę mógłby otrzymać przedstawiciel zjednoczonej już wówczas opozycji.

Według dr Anny Materskiej-Sosnowskiej, politolożki z Uniwersytetu Warszawskiego, Andrzej Duda "może zachować się racjonalnie albo tak jak zwykle". - Zachowanie racjonalne, zgodne z Konstytucją, to powierzenie misji tworzenia rządu tym, którzy mają szansę na utworzenie większości - mówi w rozmowie z WP, mając na myśli zjednoczoną opozycję, czyli Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Lewicę.

- Konstytucja nie mówi, że trzeba powierzyć misję pierwszemu na mecie, tylko temu, kto ma szansę stworzyć większość - mówi Materska-Sosnowska. Natomiast, jak zauważa, prezydent najprawdopodobniej powierzy misję tworzenia rządu PiS-owi. - Co uważam za stratę czasu i dezintegrację obozu - przekonuje.

Rozwiązanie dopiero na święta

Zdaniem Materskiej-Sosnowskiej, jeżeli taki będzie ruch Dudy, a PiS zagra na maksymalne wydłużenie trwania przy władzy, to ostateczne zakończenie całego procesu może nastąpić dopiero na święta Bożego Narodzenia.

Mieńkowska-Norkiene dodaje, że najpóźniej może dojść do powołania nowego rządu ok. 20 grudnia. - Tak czy inaczej, prezydent będzie musiał powołać przedstawiciela opcji zwycięskiej, czyli opozycji - wyjaśnia.

- Nie zakładam, żeby prezydent zachował się racjonalnie. Dodajmy jednak uczciwie, że jest to zachowanie zgodne z polską Konstytucją - mówi dr Materska-Sosnowska.

Mieńkowska-Norkiene przekonuje, że Andrzej Duda powierzy misję tworzenia rządu Prawu i Sprawiedliwości z różnych powodów. - Nie tylko dlatego, że PiS będzie próbował kogoś "podkupić" (co będzie bardzo trudne). Chodzi też o to, by był jeszcze czas dla partii Jarosława Kaczyńskiego, by posprzątać kompromitujące, nielegalne rzeczy. To wciąż będą gabinety, do których wrócą ci sami ludzie, zanim zostaną powołani nowi - dodaje.

"Czas dla opozycji"

- Pamiętajmy, że to jest też czas dla opozycji demokratycznej, aby przekonywać prezydenta do skrócenia tego okresu i powołania jednak rządu zjednoczonej opozycji. Wszystko jest na stole - mówi.

Renata Mieńkowska-Norkiene dodaje: - Będą wykorzystywane argumenty, które dotyczą politycznej przyszłości Andrzeja Dudy. Prezydent będzie zapewne chciał ją sobie zabezpieczyć.

- Wszystko jest możliwe. Tylko czy Duda temu podoła? Myślę, że nie. Na pewno na początku będzie grał razem z PiS. Pytanie, jak długo. Obawiam się, że będzie jednak rzucał kłody pod nogi obecnej opozycji, a w przyszłości zjednoczonemu frontowi opozycyjnemu - ocenia.

Podkreśla też, że może to być zapowiedź tego, iż w przyszłości Duda będzie blokować różnego rodzaju inicjatywy ustawodawcze.

Nowy rząd - jasno określone procedury

Warto pokazać, jak to wygląda na papierze. A kalendarz powyborczy precyzyjnie określa, kiedy i w jaki sposób powinien zostać powołany nowy rząd.

Zgodnie z art. 154 Konstytucji RP to prezydent ma obowiązek desygnować prezesa Rady Ministrów. Zazwyczaj jest to osoba, którą sugeruje nowa większość parlamentarna. Osoba desygnowana postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na Prezesa Rady Ministrów jest nazywana "prezydenckim kandydatem" do objęcia urzędu szefa rządu.

Prezydent powołuje prezesa Rady Ministrów oraz pozostałych członków rządu w ciągu 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu. Następnie premier - w ciągu 14 dni od dnia powołania przez prezydenta - przedstawia Sejmowi program działania Rady Ministrów (zwany również exposé) z wnioskiem o udzielenie jej wotum zaufania.

Pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu też są zwoływane przez prezydenta RP. Muszą one odbyć się na dzień przypadający w ciągu 30 dni od dnia wyborów (a więc tym razem będzie to 14 listopada). Zatem do 28 listopada Prezydent powinien mieć swojego kandydata. Z kolei do 12 grudnia nowy premier musi stanąć przed Sejmem ze swoim rządem.

W przypadku niepowołania Rady Ministrów lub nieudzielenia jej wotum zaufania w wyżej opisanym trybie, to Sejm przejmuje inicjatywę. Jego posłowie i posłanki wybierają prezesa Rady Ministrów oraz proponowanych przez niego członków Rady Ministrów spośród kandydatów zgłoszonych przez posłów.

Wybór ten musi być dokonany bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Prezydent powołuje tak wybraną Radę Ministrów i odbiera przysięgę od jej członków.

Co wówczas, gdy nie uda się powołać nowego rządu?

Gdyby w powyższej procedurze nie doszło do powołania Rady Ministrów, na mocy art. 155 Konstytucji RP, prezydent znów w ciągu kolejnych 14 dni powołuje prezesa Rady Ministrów i na jego wniosek pozostałych członków rządu oraz odbiera od nich przysięgę.

Następnie Sejm w ciągu 14 dni od dnia powołania Rady Ministrów przez prezydenta udziela jej wotum zaufania większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Ale co, jeśli i to się nie uda? Jeśli Rada Ministrów nie otrzyma wotum zaufania także i w tym trybie, próby mogą się skończyć - prezydent ma prawo skrócić kadencję Sejmu.

Skutkuje to automatycznym skróceniem kadencji Senatu i zarządzeniem nowych wyborów.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (261)