Ciężarówka z tygrysami utkwiła na granicy z Białorusią. Poznańskie zoo apeluje o pomoc
Od kilku dni na parkingu przy przejściu granicznym w Koroszczynie tkwi transport z 10 tygrysami. Zwierzęta zamknięte są w małych klatkach, jedno z nich padło. Białorusini nie chcą wpuścić ciężarówki. Dotychczasowy właściciel też nie chce zwierząt. Zgodziło się je przyjąć poznańskie zoo. Dyrekcja ogrodu apeluje jednak o pomoc.
"Kochani! Wielki apel! Kolejna sytuacja kryzysowa z wielkimi kotami! Na granicy polsko-białoruskiej czeka na pomoc 9 tygrysów, jedno zwierzę już padło, jechały z Włoch do cyrków w Rosji, bez wymaganych dokumentów, wiele dni spędziły w małych skrzyniach, na ciężarówce, w cierpieniu. Musimy pomóc!" - czytamy w poście zamieszczonym na oficjalnym profilu poznańskiego zoo.
"Poznańskie zoo nie pozostawi zwierząt w sytuacji zagrożenia ich zdrowia i życia. Możemy przyjąć część osobników, nasza ekipa ratunkowa zaraz wyjeżdża, ale Wasza pomoc finansowa jest niezbędna tym razem, musimy w trybie pilnym na wybiegu kwarantannowo-rehabilitacyjnym podnieść płot - żeby dorosłe zwierzęta były bezpieczne. To wyjątkowa sytuacja, ratujmy zwierzęta" - apelują o darowizny pracownicy zoo.
Ciężarówka z 10 tygrysami uwięzionymi w niewielkich klatkach wyjechała z Włoch 22 października. Miała dotrzeć do Rosji, ale utknęła na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie. Białorusini nie chcą jej wpuścić.
Najpierw okazało się, że kierowcy nie mają białoruskich wiz. Potem, gdy transport przejął Rosjanin, białoruskie służby stwierdziły, że brakuje wymaganych przy transporcie żywych zwierząt dokumentów.
Ciężarówka z tygrysami w klatkach stanęła więc na parkingu przy przejściu granicznym. Do Rosji jechać nie może, a właściciel zwierząt nie zgadza się na ich powrót do Włoch - informuje portal poznan.wyborcza.pl. Tymczasem jeden z tygrysów nie zniósł trudów podróży - zdechł.
Powiadomiona o sprawie Główna Inspekcja Weterynaryjna rozpoczęła poszukiwanie miejsca, gdzie tygrysy mogłyby trafić. - Poproszono nas o pomoc i przygarnięcie zwierząt, bo inne ogrody zoologiczne podobno odmówiły - stwierdziła w rozmowie z portalem wyborcza.pl Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka poznańskiego zoo.
Poznańskie zoo już po raz kolejny ratuje zwierzęta, którymi nie ma kto się zająć. Gdy w połowie 2017 r. policja zlikwidowała nielegalną hodowlę dzikich zwierząt w Pyszącej pod Śremem, część zwierząt przyjęto właśnie w Poznaniu. Niestety, nikt do dzisiaj nie zapłacił ogrodowi za ich utrzymanie, które kosztowało już kilkaset tysięcy złotych.