Cierpiał na syndrom Clintona? Bohater afery faworytem w Olsztynie
Najbardziej zagorzała walka o prezydenturę podczas tegorocznych wyborów samorządowych może rozegrać się w Olsztynie. Wiele wskazuje jednak na to, że największe szanse na odzyskanie prezydenckiego fotela będzie miał ten, który stracił go w wyniku głośnej afery.
Sytuacja polityczna w Olsztynie jeszcze kilka dni temu była bardzo niepewna. O wielu znanych osobistościach spekulowano, że być może wystartują w wyborach prezydenckich, a one nie mówiły ani "tak", ani "nie". Nieoficjalnie wszyscy czekali na decyzję jednego człowieka. Ogłosił ją w piątek, 16 lutego, podczas konferencji prasowej.
Piotr Grzymowicz, który zarządzał miastem od 15 lat, powiedział do mikrofonów, że nie zamierza ubiegać się o reelekcję i wraz ze swoim komitetem skupi się na wyborach do rady miasta. Jako powód wskazał chęć spędzania czasu z rodziną i że w obecnej pracy nie miał nawet wolnych weekendów. Samorządowiec miesiąc temu skończył 70 lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierowca w Olsztynie stracił przytomność. Na pomoc ruszył przejeżdżający policjant
Na tej samej konferencji wskazał najlepszą jego zdaniem osobę, na którą powinni zagłosować jego zwolennicy. To polityk KO, z którą jego lokalne ugrupowanie tworzy większość w miejskiej radzie.
- Sprawy Olsztyna zawsze były i będą dla mnie bardzo ważne i bliskie, dlatego doszedłem do wniosku, że w tej sytuacji jedynym kandydatem, który może zagwarantować pomyślny rozwój miasta, jest dotychczasowy przewodniczący rady miasta Robert Szewczyk - stwierdził Grzymowicz.
Szewczyk ma 43 lata, od wielu lat jest radnym, pracuje w urzędzie marszałkowskim.
W 2018 roku KO zdobyła w stolicy Warmii i Mazur 27 proc. głosów, a sam Szewczyk 2534, co dało mu indywidualnie piąty wynik w mieście. I choć jego popularność od tego czasu jeszcze wzrosła, a poparcie prezydenta na pewno podbije końcowy wynik, to nie uczyni z niego faworyta.
- Rezygnacja Grzymowicza ucieszyła wiele osób, ale to nie działa tak, że jego poparcie teraz przejdzie na wskazanego przez niego kandydata. Mieliśmy tego przykład w Rzeszowie, gdzie prezydent Tadeusz Ferenc, który miażdżył konkurentów w pierwszej turze, poparł Marcina Warchoła, a ten mimo to przegrał - komentuje dla Wirtualnej Polski Michał Wypij, który w poprzednich wyborach w Olsztynie miał jeszcze lepszy wynik do rady, a w wyborach na prezydenta był trzeci.
Wielu mocnych kandydatów w Olsztynie
Jak dotąd, poza Szewczykiem, swoje kandydatury na urząd prezydenta oficjalnie potwierdzili: były prezydent Olsztyna Czesław Małkowski, wywodzący się z ruchów miejskich radny Mirosław Arczak, Tomasz Owsianik z Konfederacji, Bartosz Grucela z partii Razem, jako kandydat Lewicy oraz Marcin Możdżonek, ostatnio prezes Naczelnej Rady Łowieckiej, ale dawniej kapitan polskiej reprezentacji siatkarskiej, z którą zdobył m.in. mistrzostwo świata i Europy.
Jednak wynik wyborów będzie w dużej mierze zależał od wielkich nazwisk.
Pierwszym jest Lidia Staroń, w przeszłości trzykrotnie wybierana do Sejmu i dwukrotnie do Senatu. Oficjalnie nie potwierdziła jeszcze swojego startu.
Drugie to wspomniany wcześniej Marcin Możdżonek. Urodził się w Olsztynie i wychował tam jako siatkarz, a że to miasto kochające siatkówkę, jego sportowa przeszłość będzie sporym plusem w wyborach.
Kolejna osoba, która również może wejść do gry z niemałymi szansami, to cytowany już Michał Wypij, który wciąż zastanawia się nad startem.
Nie wiadomo również, co zrobi PiS, który według nieoficjalnych doniesień może wystawić niedawnego wojewodę Artura Chojeckiego, mogącą pochwalić się ogromnym doświadczeniem sejmowym Iwonę Arent lub byłego radnego Grzegorza Smolińskiego.
- Na dziś faworyci to dobrze znani mieszkańcom Olsztyna: były prezydent Czesław Małkowski, była senator Lidia Staroń oraz Marcin Możdżonek. Czarnym koniem wyborów może okazać się Mirosław Arczak, obecny radny i aktywny społecznik. Po wycofaniu się Grzymowicza rosną szanse Szewczyka, kandydata KO - komentuje na chłodno Wypij, zdaniem którego przy tak silnych nazwiskach druga runda jest już prawie przesądzona.
Małkowski to pewniak do drugiej tury
Wątpliwości co do tego, że będzie druga tura, nie ma również Monika Falej, do niedawna jeszcze posłanka Lewicy (cztery miesiące temu nie uzyskała reelekcji), a w przeszłości kandydatka na prezydenta Olsztyna. W 2018 roku dostała 6 proc. głosów, w tym roku kandydować nie będzie, ale śledzi to, co się dzieje w mieście.
- Po 15 ostatnich latach Olsztynowi należy się świeży oddech i wiatr w żagle. Obawiam się jednak, że jeśli do władzy znów dojdzie pan Małkowski, to wrócimy nawet do tego, co było dawniej niż 15 lat temu - martwi się była parlamentarzystka. - Natomiast pan Szewczyk w ostatnich latach w praktyce współrządził miastem, więc może to być kontynuacja tego, co robił pan Grzymowicz. Myślę jednak, że jest pretendentem do tego, żeby wejść do drugiej tury razem z panem Małkowskim - dodaje.
Falej nie zostawia jednak bez szans innych kandydatów, m.in. Arczaka, o którym wypowiada się z niemałym uznaniem, a także Możdżonka, choć jej zdaniem ostatnie publikacje na temat jego zamiłowania do polowań mogły zabrać mu sporo poparcia.
Były cztery kobiety uznane za pokrzywdzone
Małkowski w tym roku skończy 74 lata. W latach 80. XX wieku był szefem olsztyńskiego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli zajmował się cenzurą. Należał do PZPR, a potem stał się znaczącym działaczem lokalnego SLD.
Prezydenturę pełnił w latach 2001-2008, z czego przez trzy ostatnie lata już jako bezpartyjny. Został odwołany w wyniku referendum po tym, jak trafił do aresztu jako podejrzany o zgwałcenie ciężarnej Anny, którą zatrudniał w urzędzie. Kilka miesięcy później prezydentem został wybrany jego zastępca - Grzymowicz.
Małkowski cały czas utrzymywał, że jest niewinny, ale nie zdradzał mediom kulis sprawy, a śledczy ani sąd nigdy nie ujawniali szczegółów.
Wiadomo jednak, że prokuratura oskarżyła go o:
- przestępstwa seksualne popełnione na zatrudnionej w urzędzie Annie (główny zarzut to zgwałcenie);
- seksualne wykorzystanie zależności w stosunku do zatrudnionej w urzędzie Marii, którą według śledczych próbował zmusić do seksu po tym, jak udzielił jej zgody na bezpłatny urlop;
- seksualne wykorzystanie zależności w stosunku do zatrudnionej w urzędzie Beaty, m.in. poprzez całowanie jej piersi i dotykanie jej narządów płciowych;
- usiłowanie zgwałcenia Marioli, poprzez "chwycenie jej w pół i pchnięcie, przewracając na łóżko", po czym miał ją całować, wkładać ręce między nogi i próbować rozpiąć jej spodnie, ale ta miała uratować się poprzez zawołanie córki.
Choć wiele mediów sprowadziło później skandal do jednego przypadku - urzędniczki Anny - to w całej sprawie chodziło w dużej mierze o wykorzystanie stanowiska, bo tylko przypadek Marioli się z nim nie wiązał (imiona kobiet w tekście zostały zmienione). W akcie oskarżenia zwrócono uwagę, że trzy kobiety były zatrudnione w ratuszu, na czele którego stał oskarżony.
Sądy nigdy nie zgodziły się na ujawnianie spraw i dopuszczenie do nich dziennikarzy. Oficjalnie opinia publiczna dowiedziała się tylko, że zarzuty dotyczące Beaty i Marii przedawniły się, a w przypadku Marioli samorządowiec został uniewinniony.
Sąd skazał natomiast w pierwszej instancji Małkowskiego za zgwałcenie Anny na pięć lat bezwzględnego więzienia. Sprawa została jednak cofnięta do ponownego rozpatrzenia. Sędziowie jeden po drugim wyłączali się od orzekania, ale w końcu udało się dokończyć proces. Małkowski w 2019 roku został prawomocnie uniewinniony, wygrywając w obu instancjach. Ostatecznie nie skazano go za ani jedno przestępstwo seksualne.
Sąd przyznał mu potem 1 mln zł zadośćuczynienia za niesłuszny areszt i zatrzymanie.
On sam dopiero po latach od wybuchu skandalu skomentował, że z Anną łączyła go niestosowna relacja natury prywatnej i że dotknął go syndrom Clintona. Jak stwierdził, został przez nią pomówiony, a sprawa była spiskiem z biznesowym motywem. Anna stanowczo temu zaprzeczała. Do dziś nie pogodziła się z decyzją sądów.
Trzy pojedynki dwóch prezydentów
Małkowski nigdy nie uciekł z polityki. Walcząc o swoje dobre imię w sądach, zostawał w kolejnych wyborach radnym i starał się o odzyskanie prezydenckiego fotela. Jego zażarta walka z Grzymowiczem stała się czymś, co w kolejnych wyborach podgrzewało emocje nie tylko olsztynian, ale też wielu Polaków z innych części kraju.
W ciągu trzech kolejnych kampanii wyborczych obaj wchodzili do drugiej tury. Za każdym razem wygrywał Grzymowicz, ale Małkowski był o krok od powrotu do władzy:
- w 2010 roku Grzymowicz wygrał stosunkiem 53,28 proc. do 46,72 proc.;
- w 2014 roku Grzymowicz wygrał stosunkiem 50,47 proc. do 49,53 proc.;
- w 2018 roku Grzymowicz wygrał stosunkiem 54,47 proc. do 45,53 proc.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Małkowski ma za sobą silny, własny, sprawnie działający od lat komitet i na polityce samorządowej niemalże zjadł zęby. Sześć lat temu miał najlepszy indywidualnie wynik do rady, zdobywając 2906 głosów.
Teraz, po rezygnacji Grzymowicza, może mieć najlepszą i być może ostatnią szansę, żeby odzyskać stanowisko, które stracił przez seksualną aferę.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski