Ile osób na marszu? Były rzecznik mówi o politycznych naciskach
Śmiem twierdzić, że to największa manifestacja, jaka do tej pory odbyła się w Warszawie - mówi WP ekspert ds. bezpieczeństwa i były policjant Mariusz Sokołowski. Dlaczego obecnie policja nie podaje oficjalnych statystyk? Sokołowski wyjaśnia, że to przez kontrowersje, jakie zawsze budziły takie komunikaty. Niezadowolony z liczb Roman Giertych podarował mu kiedyś kalkulator.
- Jak patrzę na swoją wieloletnią pracę policyjną, a także później na obserwację różnych zgromadzeń, to tak dużej manifestacji w Warszawie nie było. Śmiem twierdzić, że to jest największa do tej pory, jaka się tu odbyła - mówi WP Mariusz Sokołowski, były rzecznik Komendanta Głównego Policji. - Ostatnia dosyć duża manifestacja, to był "czarny marsz", ponad dwa lata temu. Podejrzewam, że mogła mieć około 100 tysięcy osób. Ale ta była zdecydowanie większa - podkreśla.
Ogromna operacja policyjna
Ekspert zaznacza, że policja zawsze ma szacunkowe informacje, ile osób uczestniczy w zgromadzeniu, bo od tego zależy między innymi to, ile osób zaangażuje w ochronę wydarzenia.
- Spodziewając się tak dużego marszu, do Warszawy ściągnięto policjantów z całego kraju. To jest olbrzymia operacja policyjna, która jest podzielona na kilkanaście podoperacji - mówi Sokołowski. - Podejrzewam, że na marszu w Warszawie mogło być nawet do 10 tysięcy funkcjonariuszy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak policjanci liczą uczestników manifestacji
Szacowanie liczby uczestników manifestacji zaczyna się od liczenia autokarów oraz prywatnych samochodów, które danego dnia przyjeżdżają i są parkowane w specjalnie do tego wyznaczonych miejscach. Czasami są to także pociągi, które dowożą uczestników. W przypadku Warszawy dochodzi jeszcze przepustowość metra. Prezydent Rafał Trzaskowski podał po marszu, że liczba użytkowników metra w porównaniu do zwykłego dnia, w niedzielę wzrosła o 200 tysięcy.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze liczenie osób na podstawie zdjęć z monitoringu lub kamer ze śmigłowca.
- Przyjmuje się określoną liczbę osób na każdym metrze kwadratowym, przy odpowiedniej gęstości tłumu. Jeśli tłum będzie bardzo gęsty, to określony wskaźnik na metr kwadratowy będzie przypisywał więcej osób. Mogą to być dwie, trzy, a czasami nawet cztery osoby. Ale cztery to już bardzo, bardzo gęsto - tłumaczy Mariusz Sokołowski.
Ponadto policjanci dysponują informacjami, ile osób stojących obok siebie może się zmieścić na danym placu czy ulicy.
Marsz 4 czerwca. Policja już nie podaje statystyk
Przed laty policja oficjalnie podawała swoje statystyki. Od pewnego czasu już się tak nie dzieje. Kiedy w niedzielę WP chciała się dowiedzieć, ile osób może być na marszu, rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak odpowiedział: "Od lat nic się nie zmieniło, nie komentujemy liczb. Proszę o kontakt z organizatorem, ewentualnie z Ratuszem".
Ta zmiana to efekt tego, że organizatorom marszów, zwłaszcza politykom, często nie podobały się dane podawane przez policję.
- Pamiętam, że zdarzały się naciski ze świata polityki, na to żebyśmy podawali dane inne niż te rzeczywiste. Była też dyskusja pomiędzy Krakowem a Warszawą, gdzie było więcej osób zgromadzonych w ramach imprez sylwestrowych. Kontrowersje wywołały także marsze w 2007 roku. Roman Giertych wtedy jako szef LPR-u przekazywał mi kalkulator (za pośrednictwem ówczesnego szefa MSW Ludwika Dorna - red.), żeby nauczyć mnie liczyć. A ja podawałem dane takie, które wyliczają sztabowcy, ludzie którzy są ekspertami - mówi Sokołowski.
Stołeczny ratusz, opisując niedzielny marsz, podał liczbę 500 tysięcy uczestników. Polska Agencja Prasowa powołując się na nieoficjalne dane z policji podała zaś 100-150 tysięcy osób.
- Nie powiem dzisiaj, czy policja podała rzeczywiste dane, czy nie, bo nie było mnie w sztabie. Ale obserwowałem liczbę ludzi, począwszy od placu Zamkowego, po plac Na Rozdrożu i wydaje mi się, że ta liczba naprawdę jest rekordowa - podkreśla Sokołowski.
Marsz 4 czerwca. Mówi, dlaczego poszedł na manifestację
Sokołowski sam był uczestnikiem niedzielnego marszu. Relację zamieścił na swoim profilu na Facebooku, gdzie napisał: "Jesteśmy tu dla normalności, dla naszych dzieci, dla naszej i ich spokojnej przyszłości. Po to by prawo znaczyło prawo a sprawiedliwość - sprawiedliwość."
- Jestem zaniepokojony bardzo tym, co się dzieje ze służbami policyjnymi. Działania polityków, a ja niepierwszy raz mam pretensje właśnie do nich, doprowadziły do tego, że w policji brakuje dzisiaj fachowców. Mnóstwo ludzi odeszło. Liczba wakatów jest bardzo wysoka - tłumaczy w rozmowie z WP były rzecznik KGP.
Jeśli tak dalej pójdzie, to w Polsce może być problem z przestępczością. - Wakaty nie są obecnie zapełniane, bo ludzie nie chcą do tej formacji przychodzić. Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego tak się dzieje. To jest wyraz tego, dlaczego akurat ja poszedłem na marsz. Zależy mi na tym, aby ta policja była policją fachową, żeby była policją, która jest przyjazna dla ludzi, czuje swoją misję i do której my mamy szacunek - dodaje Sokołowski.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj także: