Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

Spalone ciała cywilów zamordowanych w Buczy© East News | Yaghobzadeh Alfred/ABACA

Bucza. Kronika bestialstwa i masakry dokonanej przez "rosyjskich orków"

11 kwietnia 2022

28 lutego w podkijowskiej Buczy odbył się pierwszy bój pomiędzy armią rosyjską a ukraińską. W pierwszych dniach marca Rosjanie wkroczyli do miasta i rozpoczęli jego okupację wraz z częścią sąsiadującego Irpienia. Kiedy Bucza 1 kwietnia została wyzwolona przez siły ukraińskie, cały świat zobaczył setki ciał brutalnie zabitych cywilów.

Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku.

Kronikę wydarzeń odtwarzamy z Mychajłyną Skoryk-Szkariwską, doradczynią mera Buczy organizującą pomoc humanitarną (M) i Leną Czyczeniną, dziennikarką ukraińskiej telewizji "Espresso" (L).

POCZĄTEK

Rosyjskie wojska szły w kierunku Kijowa od położonego na północy Hostomla. Pod ich okupację trafiły wioski Błystawycia i Zdwyżiwka. W tej drugiej Rosjanie utworzyli bazę do ataku na położone obok Borodziankę i Buczę. 28 lutego Rosjanie przegrali pierwszy bój o Buczę. Ale drugi atak okazał się skuteczny. Czołgi wjechały do miasta przez centralną ulicę Chmielnickiego. Już 5 marca Rosjanie kontrolowali całą Buczę i jedną trzecią położonego obok Irpienia.

L: Wchodzili do nas z "warszawki" (trasy Kijów-Warszawa) i od drogi żytomierskiej. Do Buczy prowadzi wiele dróg, łatwo do tego miasta wejść. Do Irpienia wjazdów jest mało, dlatego było go łatwiej bronić.

M: Mój mąż, Serhij Szkariwśkyj, zginął jako żołnierz w kotle Iłowajskim. Wiedziałam, że jestem na listach Rosjan. Ostatni raz w pracy w urzędzie miasta Buczy byłam 2 marca. Później postanowiłam wyjechać. Na miejscu pozostał mer Anatolij Fedoruk.

L: Wraz z przyjaciółką postanowiłyśmy zostać w mieście. Teraz wiem, że był to błąd. Gdy przechodzi front, lepiej, aby ludność cywilna nie przeszkadzała wojskowym. Miałyśmy romantyczne wyobrażenia, że trzeba zostać, by pomagać naszym. To bzdura: w niczym tam nie pomożesz. Najważniejsza zasada: nie przeszkadzaj, a najlepiej wyjedź.

M: Z zewnątrz koordynowałam dostawy pomocy humanitarnej. Stworzyliśmy call center, gdzie ludzie prosili o dostarczenie odpowiednich leków. Ważne były też środki higieny, jedzenie dla dzieci. I oczywiście chleb, który rozwoziliśmy małymi busami.

L: Blok, w którym mieszkam, znajduje się w centrum Buczy. W czasie ataku 28 lutego trafiły w niego dwa pociski. Tuż obok mojego mieszkania. Po ataku ukryłam się u koleżanki w domu jednorodzinnym. W mieszkaniu pozostała jedynie moja mała kotka. Chodziłam codziennie 30 minut przez całą Buczę, by ją karmić. Kiedy do miasta weszli Rosjanie, nie mogłam już tego robić. Jeden z okupantów na moich oczach zastrzelił psa mojej sąsiadki. Do dziś nie jestem w stanie jej o tym powiedzieć. Moją kotkę szczęśliwie udało mi się z mieszkania wydostać.

Masakra cywilów w Buczy. Ekshumacja ciał zabitych
Masakra cywilów w Buczy. Ekshumacja ciał zabitych© East News | SOPA Images

UKRYCIE

L: Schroniłam się w piwnicy z kilkoma dziewczynami i starszymi osobami. Wszystkie mówiły, że lada moment zacznie się eksterminacja. Miały niesamowity, wręcz biologiczny instynkt.

M: W połowie marca rozpoczęła się masakra po rotacji wojsk rosyjskich. Polowali m.in. na radnych i mera. Na cywilów urządzili sobie "safari".

L: Koleżanki w piwnicy cały czas szukały zasięgu, by wygooglować, jak można uciec. Część postanowiła iść pieszo. Próbowały trzykrotnie. Trzeba było przejść przez zniszczony most albo przez las.

M: Granicę między Irpieniem a Buczą wyznacza rzeka. Faktycznie jest to jedno miasto. Rosjanie kontrolowali Irpień na zachód od ul. Uniwersyteckiej. Natomiast na wschód od tej ulicy teren kontrolowały siły ukraińskie. Były dwa blokposty ukraińskie: pierwszy przy zniszczonym już moście "Na Żyrafie", a drugi przy SMO (Zarządzie Budowy i Montażu). Przez te dwa punkty mieszkańcy Buczy - zanim powstały "zielone korytarze" - mogli wyjść z okupacji. Teoretycznie. Bo po drodze Rosjanie ich rozstrzeliwali.

L: Do Irpienia trzeba było iść pod ostrzałem. Przejść przez całe miasto i uciec w stronę do Kijowa. Tam też był most, z którego wolontariusze zabierali ludzi do stacji metra. W stolicy było stosunkowo bezpiecznie.

Rosjanie kontrolowali Irpień na zachód od ul. Uniwersyteckiej. Natomiast na wschód od tej ulicy teren kontrolowały siły ukraińskie
Rosjanie kontrolowali Irpień na zachód od ul. Uniwersyteckiej. Natomiast na wschód od tej ulicy teren kontrolowały siły ukraińskie © Google Maps, Wirtualna Polska

MASOWY GRÓB

M: W Buczy jest szpital z kostnicą tuż obok merii. W pierwszych dniach, kiedy trwały walki o Hostomel, do szpitala przywieziono kilku rannych. Byli to przeważnie ranni żołnierze, zarówno ukraińscy, jak i rosyjscy. Niestety na wojskowych się nie skończyło. Potem do lecznicy trafiali cywile, a do kostnicy zaczęto "podrzucać" ciała zabitych osób. Część mieszkańców chowała zmarłych na podwórkach.

Mer Buczy Anatolij Fedoruk: Faszyści mnie szukali. Raz zostałem zatrzymany, ale mnie nie rozpoznali, bo w czasie okupacji mój wygląd bardzo się zmienił. Rosjanin wyjął listę nazwisk. Byli na niej urzędnicy państwowi, moi zastępcy, działacze, wolontariusze. Zapytali: "nazwisko waszego mera Fedoruk?" Uratowało mnie to, że nie miałem ze sobą dowodu. Zmieniałem miejsce zamieszkania, ukrywali mnie mieszkańcy Buczy. Mój dom został rozstrzelany z granatników.

M: Rosjanie przyszli do głównego lekarza szpitala i powiedzieli: będziesz pełnił funkcję mera. Miał na terenie placówki 67 ciał. Negocjował możliwość pochówku. Rosjanie zgodzili się, ale zakomunikowali, że nie ponoszą odpowiedzialności za to, co może wydarzyć się na blokpostach przy trasie warszawskiej, za którą znajduje się cmentarz. Stąd decyzja o masowym grobie na terenie cerkwi obok szpitala. Szacuje się, że znajduje się tam nawet 150-300 ciał.

Masowy grób przy Cerkwi
Masowy grób przy Cerkwi© East News | AA/ABACA

ŚMIERĆ

M: Jedną z pierwszych udokumentowanych historii jest opowieść 14-letniego Jury Neczypurenki. Jechał z ojcem po żywność. Ojca zabito na jego oczach. Dopiero po dwóch dniach rodzina zabrała ciało i pochowała je na własnym podwórku.

Ojca Jury zabito na jego oczach
Ojca Jury zabito na jego oczach © Igor Isajew

L: Rosjanie zaczęli strzelać dosłownie do wszystkich. Szczególnie niebezpieczne było przemieszczanie się na rowerze: stawałeś się łatwym i widocznym celem. Widziałam w mieście wiele zwłok rowerzystów. Strzelali też do samochodów, a wiele rodzin w ten sposób starało się wydostać z miasta. Kiedy jechaliśmy korytarzem humanitarnym, zobaczyłam te wszystkie rozstrzelane samochody i ciała ofiar. Na jednym samochodzie był wielki napis "DZIECI".

M: Powiedziano ludziom, że jeśli będą ubierać się na biało, to ich nie zabiją. Moja sąsiadka chodziła karmić zwierzęta w białej kurtce, bo wierzyła, że jej nie zabiją.

UL. JABŁUŃSKA

Najokrutniejsze zabójstwa odbywały się przy ul. Jabłuńskiej w dzielnicy "Skłozawad" (tj. "szklarnia"). Światem wstrząsnęły zdjęcia rozstrzelanych osób ze związanymi z tyłu rękoma.

M: Ta droga stała się de facto obozem koncentracyjnym, gdzie odbywały się masowe mordy. Jest położona przy granicy z Irpieniem, który otwiera drogę do Kijowa. Tam trwały najcięższe walki. Mamy wrażenie, że Rosjanie mścili się na miejscowej ludności za swoje porażki. Dochodziły do nas niepełne informacje, co tam się wydarzyło, bo nie było tam zasięgu telefonicznego. Opowiadano nam: dzieje się tam coś strasznego, nie wypuszczają ludzi z piwnic, skończyła im się woda i jedzenie. Kiedy próbują wyjść, to ich zabijają. Skalę tej zbrodni oszacowaliśmy dopiero 2 kwietnia, kiedy już można było przemieszczać się przez miasto. 31 marca weszły tam Siły Zbrojne Ukrainy.

Przez cały ten czas - widać to na mapie - prosiliśmy o korytarz humanitarny przez ul. Jabłuńską, bo wiedzieliśmy, że jest tam dużo wycieńczonych ludzi z dziećmi. Jeden nawet uzgodniliśmy w pobliżu tej dzielnicy, ale co z tego, skoro Rosjanie tam strzelali. Przez to skrzyżowanie pojazdy nie przejechały nigdy. Kto chciał uciec ze swojej piwnicy przy ul. Jabłuńskiej, próbował wydostać się na sąsiednią drogę albo do Irpienia. Po drodze rosyjskie bestie ich zabijały. Mój numer telefonu trafił do mieszkańców, którzy dzwonili bez przerwy, błagając o pomoc w wydostaniu się.

Korytarz humanitarny, o który prosili mieszkańcy
Korytarz humanitarny, o który prosili mieszkańcy © Google Maps

Kiedy już udawało nam się dostarczać pomoc humanitarną, dowoziliśmy ją do centrum Buczy. Na zdjęciach z ul. Jabłuńskiej widać, że zabici najczęściej wracali właśnie stamtąd: z ziemniakami, z kaszą, z konserwami. Byli tam też kadyrowcy, którzy są szczególnie brutalni. Dochodziło do gwałtów. Kiedy zobaczyliśmy pierwsze wideo, skala nas przeraziła.

Шокуючі кадри розстріляних рашистами мирних мешканців Бучі

Na pewno im powiedzieli: "zabijajcie chachłów" (pogardliwe określenie Ukraińców). Na pewno mieli osobną instrukcję: niszczyć karty SIM, smartfony. By nie było dokumentacji.

KONTAKT Z OKUPANTAMI

L: W piwnicy niedaleko ul. Jabłuńskiej siedzieliśmy w kilka osób. Bardzo się polubiliśmy. Nazywamy się wzajemnie "frontowymi przyjaciółmi". Będąc przy samej linii frontu, zauważyłam, jak zdezorganizowana jest ta groźna rosyjska armia. Kiedy zniszczono kolumnę z ich czołgami, poszłam zrobić zdjęcia. Zobaczyło je wielu ludzi, emitowała je moja telewizja. Po kilku dniach Rosjanie zaczęli mnie szukać. Wkurzyli się, że Ukraińcy widzą, jacy są słabi. Na szczęście zdołałam już wtedy wyjechać z Buczy. Gdybym nie wyjechała, nie byłoby mnie już tutaj.

Byliśmy w szoku. Rosjanie byli głodni, biedni. Mieli zielone pakiety żywnościowe, tzw. "suchpajok". Przeterminowane. "Orki" mają bardzo stare czapki, takie okrągłe z gwiazdą, jak w dowcipach i filmach o armii rosyjskiej.

Czapka "orka" znaleziona w Buczy
Czapka "orka" znaleziona w Buczy © Igor Isajew

Nie zabierają nawet ciał swoich żołnierzy. Robią to dopiero nasi żołnierze.

Pewnego wieczoru, kiedy jeszcze byłam w Buczy, podjechał rosyjski czołg. Zadzwoniłam do naszych po drugiej stronie w Irpieniu. Powiedziałam, że to prawdopodobnie "czołg-zwiadowca". Odpowiedzieli, że widzą go, ale nie będą strzelać, bo wokół jest dużo mieszkańców. I rzeczywiście, ten czołg "testował" teren, bo następnego dnia w to miejsce przyjechało ich aż dziewięć. Parkowali przy samych ścianach budynków, "oblepili" nas, by nie można było do nich strzelać, nie zabijając cywilów. Baliśmy się.

Mężczyzna, który był ze mną w piwnicy, powiedział, że do nich pójdzie. Myślałam, że żartuje, ale on naprawdę to zrobił. Wrócił po pięciu minutach. Mówił: "Najważniejsze jest pokazać im, że nie stanowisz dla nich zagrożenia, pokazać ręce. Powiedział okupantom: "W tym domu jestem ja, ze mną są dwie kobiety, chcę zapytać, czy możemy zejść do piwnicy?".

Byliśmy zdziwieni, że akurat ci żołnierze byli wobec nas życzliwi. Chcieli pokazać, że chcą nas "bronić". Tłumaczyli: "Posiedzicie teraz w piwnicy, będą strzelać, a za kilka dni my to wszystko oczyścimy i będziecie normalnie żyć". Mnie to uderzyło. Oczyścicie?! Niby od kogo?!

Na początku chętnie i otwarcie z nami rozmawiali. Mówili, że nie lubią Putina, że jest im zimno i są zmęczeni. W połowie miesiąca wzrosła w nich frustracja i świadomość tego, co zrobił z nimi ich własny rząd. Zrozumieli, że my ich tutaj nie chcemy. Na szczęście stało się to już po moim wyjeździe.

EWAKUACJA

L: Okupanci grozili nam wywózką na Białoruś. Rankiem 9 marca otrzymałam SMS-y od znajomych. Sprawdzaliśmy możliwości ucieczki.

M: Kiedy Rosjanie "zsunęli się" bardziej na południe w stronę ul. Jabłuńskiej, przejście przy SMO stało się bardziej bezpieczne. To tzw. "Bucza Leśna". Tą drogą wyprowadziliśmy dużo ludzi do Irpienia. Od 8 do 10 marca Rosjanie chlali z okazji Dnia Kobiet, przez to mniej strzelali. W tym czasie udało się zbiec wielu mieszkańcom Buczy. 9 marca ruszył też pierwszy korytarz humanitarny.

L: Dotarliśmy do Kijowa po prawie 9 godzinach, choć zwykle ta droga zajmuje 30 min. Jechaliśmy objazdem przez Worzel, bo nie wolno było przemieszczać się przez bezpośrednią linię frontu. Minęliśmy kilka rosyjskich blokpostów, wyjechaliśmy na drogę do Żytomierza, która była ostrzeliwana przez Rosjan. Po tym koszmarze dojechaliśmy do pierwszego checkpointu ukraińskiego. Kolumna pojazdów była ogromna. Miałam wrażenie, że jej czub jest już w Kijowie, a ogon w Buczy.

Ciała w masowym grobie odnalezionym w Buczy
Ciała w masowym grobie odnalezionym w Buczy© East News | RONALDO SCHEMIDT

WYZWOLENIE

Pod koniec marca wyzwolono Irpień, następnie Buczę. W Irpieniu stacjonowała armia ukraińska, nie tylko regularna, ale tak naprawdę każdy, kto chciał walczyć. W tym m.in. miejscowy 133 Batalion Obrony Terytorialnej, Batalion "Siczy Karpackiej", Batalion "Donbas".

"To robią zjednoczone siły. Operacja stała się skuteczna dzięki temu, że wszyscy pracowali kompleksowo i zgodnie z planem" - napisał ukraiński polityk Borysław Bereza.

M: Zbieramy teraz ciała z ulic Buczy. Sprawdzamy tożsamość ludzi zgodnie z procedurami, ustalając także przyczynę śmierci. 3 kwietnia tylko przy ul. Jabłuńskiej zebraliśmy ok. 60 ciał. Mer Buczy twierdzi, że uszkodzono ok. 50 proc. wszystkich budynków w mieście.

W Buczy w masowych grobach znaleziono ciała ponad 300 osób
W Buczy w masowych grobach znaleziono ciała ponad 300 osób© East News | AP

Ciężko jest wszystko dokumentować. Z Irpienia od razu mieliśmy zdjęcia i dokumentację. Natomiast mieszkańcy Buczy żyli bez telefonów, nie mieli zdjęć i przez długi czas nie było z nimi kontaktu. Przez brak zasięgu miasto nazywamy teraz "czarna dziurą". Wszyscy, którzy tam wjeżdżają, "znikają z radaru".

Nie wiemy, czy Putin spróbuje drugi raz podbić Kijów. Jeśli tak, to nie weźmie Kijowa bez Irpienia i Buczy. Jeśli będzie bombardował, to na nas spadnie wszystko, co nie doleci do stolicy. Tak, jak to się dzieje na przedmieściach Charkowa. Przyszłość Buczy zależy od planów Putina.

L: Nie wiem, kiedy wrócę do Buczy. Obecnie jest we mnie emocja pewnego "odczłowieczenia". Kiedy widzę zdjęcia zabitych Rosjan, jestem szczęśliwa. Cieszę się, że ich zabito. Widzę trupa i się cieszę. Nie jest to zdrowa emocja w normalnym życiu. Ale może my, Ukraińcy i Ukrainki, mamy prawo do takiej emocji, w obliczu tego niewiarygodnego zła, które nam tutaj wyrządzono?

Rosyjskie Ministerstwo Obrony zaprzeczyło udziałowi w brutalnych zabójstwach i torturach mieszkańców Buczy. Kreml twierdzi, że ciała zostały wyrzucone na ulicę po tym, jak wszystkie oddziały rosyjskie całkowicie opuściły miasto. Rosja zażądała nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie "prowokacji ukraińskich radykałów" w Buczy 4 kwietnia, ale spotkało się to z odmową.

Analiza zdjęć satelitarnych przeprowadzona przez "New York Times" wykazała, że twierdzenia Rosji, jakoby cywile zginęli w Buczy po tym, jak jej żołnierze opuścili miasto, są nieprawdziwe. Wielu cywilów zginęło ponad trzy tygodnie temu, kiedy rosyjskie wojsko kontrolowało miasto.

Do poranka 8 kwietnia, w mieście zebrano ok. 320 ciał mieszkańców. Zidentyfikowano 163 z nich.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjabucza