Brudziński ograł Błaszczaka, czyli jak nie kupiliśmy australijskich okrętów
Jeszcze na początku sierpnia, zarówno minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, jak i Andrzej Duda byli przekonani, że lecąc do Australii, sfinalizują umowę na zakup dwóch fregat rakietowych. Plan legł jednak w gruzach, bo prezesa PiS do swoich racji przekonali: szef MSWiA Joachim Brudziński i minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk.
Do egzotycznej podróży prezydenta i szefa MON do Australii i Nowej Zelandii zapewne nikt by się nie przyczepiał, gdyby politycy wrócili z podpisanym memorandum na zakup fregat rakietowych typu Adelaide. Gdyby… Na nic zdały się wielomiesięczne negocjacje prowadzone przez ministerstwo obrony narodowej i przedstawicieli polskiego rządu. Decyzja o wycofaniu się z zakupu okrętów zaskoczyła nie tylko polską opinię publiczną, ale także zachodnich sojuszników. Według jednej z wersji, miał to być odwet PiS-u na prezydencie za weto w sprawie ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Według kolejnej, australijskie okręty miały nie być przystosowane do polskich realiów i nie obroniłyby nas przed rosyjskim atakiem.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, w tle jawi się polityczny konflikt na szczytach Prawa i Sprawiedliwości. I osobista decyzja prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
- Jednym z ostatnich, który dowiedział się o niepodpisywaniu memorandum, był ten, który w imieniu rządu negocjował umowę czyli minister Mariusz Błaszczak. Był wściekły. Nie chciał lecieć do Australii. O tym, że polski rząd wycofuje się z kontraktu, dowiedział się podczas wywiadu w Telewizji Trwam. Poszedł do ojca Rydzyka przekonywać, że zakup wzmocni obronność polskiej marynarki. W przerwie programu zadzwonił do niego premier Mateusz Morawiecki i powiedział, że wycofujemy się z podpisania memorandum – mówi nam jeden z polityków PiS znających kulisy sprawy.
Zobacz również: Oświadczenie Andrzeja Dudy ws. ordynacji do PE
Przypomnijmy, że Błaszczak poszedł na wywiad do mediów ojca Rydzyka tuż po tym, jak wywiadu udzielił minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk.
- Nie zgadzamy się z tym, aby pozyskiwać stare jednostki australijskie i w ten sposób hamować proces budowy w polskich stoczniach nowych okrętów obronnych typu korweta w ramach programów „Czapla” i „Miecznik” (…) My stoimy na niezmiennym i jednoznacznym stanowisku, że okręty wojenne powinny być budowane w Polsce. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby polskie stocznie budowały okręty dla polskiej marynarki wojennej – mówi Gróbarczyk w rozmowie z „Portalem Stoczniowym”.
Błaszczak wtedy kontrował. - Minister Gróbarczyk wychodzi z innego punktu widzenia i jest skoncentrowany na produkcji w polskich stoczniach, które jednak potrzebują czasu, m.in. dlatego że produkcja okrętu "zajmuje lata". Jeżeli chodzi o fregaty, to polska Marynarka Wojenna musi mieć okręty, którymi może dysponować tu i teraz, a z tym jest kłopot, dlatego że lata temu zaniedbano, nie zamówiono tych okrętów – mówił Błaszczak.
Szef MON jednak przeliczył swoje siły w starciu z ministrem Markiem Gróbarczykiem i jego wieloletnim przyjacielem Joachimem Brudzińskim – szefem MSWiA.
To ten ostatni, według naszych ustaleń miał przekonać zarówno prezesa Jarosława Kaczyńskiego, jak i Mateusza Morawieckiego, żeby wycofać się z zakupów Adelajdy. - Przemysł stoczniowy to oczko w głowie Brudzińskiego i Gróbarczyka. Przecież to właśnie resort gospodarki wodnej przejmuje od resortu obrony narodowej nadzór nad stoczniami wchodzącymi w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wydanie dwóch miliardów złotych na okręty z Australii przed wyborami samorządowymi to byłby strzał w stopę dla Brudzińskiego. Stoczniowcy by mu tego nie wybaczyli. Pozyskanie Adelaide spowodowałoby opóźnienie budowy w polskich stoczniach nowych okrętów „Miecznik” i „Czapla”, jakie miały zastąpić fregaty typu Perry – mówi nam inny polityk PiS.
Brudziński i Gróbarczyk do swoich racji przekonali prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei premier Mateusz Morawiecki od początku był po ich stronie.To właśnie szef rządu w maju w mocnych słowach mówił o wsparciu odbudowy polskiego przemysłu stoczniowego. - Mamy ogromny potencjał w przemyśle stoczniowym, to czego nam brakuje, to dobrej organizacji i przełamania niemocy odziedziczonej po poprzednikach. Moja propozycja dzisiaj jest taka, żeby różne spory, swary, taką niezgodę w kontekście przemysłu stoczniowego, żeby to wszystko złożyć w ręce ministra gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka. Po to powołaliśmy ministerstwo gospodarki morskiej, żeby zaufać jego decyzjom – mówił szef rządu w Gdyni.
Nieoficjalnie mówi się też, że Morawieckiemu zależy na osłabieniu Błaszczaka, bowiem widzi w fotelu szefa MON Michała Dworczyka – obecnego szefa Kancelarii Premiera i zaufanego współpracownika premiera.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl