Białoruś. I tak źle, i tak niedobrze. Były szef MSZ mówi o Łukaszence
Politycy białoruskiej opozycji ukrywający się przed reżimem Alaksandra Łukaszenki twierdzą, że białoruskie społeczeństwo będzie w stanie wytrzymać ewentualne sankcje gospodarcze, jeśli na horyzoncie będzie widoczne odsunięcie dyktatora od władzy. Czy Bruksela posiada odpowiednie narzędzia do tego, by wpłynąć w jakiś sposób na Łukaszenkę? Gość "Newsroom" WP, były szef MSZ Witold Waszczykowski uważa, że przede wszystkim to Białorusini powinni próbować wpłynąć na aktualną sytuację w ich kraju. - Te zmiany musi przeprowadzić społeczeństwo białoruskie. Bruksela nie jest w stanie zmienić Łukaszenki, tym bardziej, że ma on parasol ochronny Putina. Do tych zmian mógłby doprowadzić przede wszystkim masowy ruch protestu, ale nie tylko na ulicach, tylko masowe strajki, które doprowadziłyby do zamknięcia państwa. Nie wydaje się, że są na horyzoncie. (…) Przecież Łukaszenko rządzi 27 lat. On wychował sobie administrację i służby bezpieczeństwa, które żyją z tego państwa. Dlatego to nie jest tylko kwestia zmiany Łukaszenki, ale całego jego reżimu. A reżim się broni – zauważa były szef polskiej dyplomacji. Waszczykowski wskazał jednak alternatywny scenariusz. - Druga możliwość to pucz pałacowy. (…) Jeśli Białorusi udałoby się go przeprowadzić i stworzyć jakąś nową alternatywę dla starego lidera, to byłby fatalny przykład dla Rosji. (…) To są duże problemy , ale kończąc optymistycznie, chciałbym powiedzieć, że nie jesteśmy pozbawieni możliwości wpływania na zmiany. Katalog kar wobec Białorusi jest olbrzymi. Eksport, import, nawozy, wyroby ropopochodne, drewno itd. To wszystko w dalszym ciągu można ograniczyć. Nie ma deficytu kar, jest deficyt woli i determinacji, czy to zrobić – stwierdził Witold Waszczykowski.