Bezprecedensowy atak Rosji w okolicach Lwowa. Ekspert o eskalacji wojny dezinformacyjnej
- Rosja będzie eskalować działania dezinformacyjne w Polsce. Musimy być przygotowani na kolejne prowokacje - mówi Wirtualnej Polsce Michał Marek, autor monografii "Operacja Ukraina" i ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa i dezinformacji. Jak dodaje: - Rosjanie uderzają w zachodnią część Ukrainy po to, by wzmagać i stymulować panikę w społeczeństwie. Rosjanie chcą przekonać Ukraińców, że nie ma zakątka w kraju, w którym będą mogli się skryć. Że są gotowi uderzyć wszędzie.
W nocy z soboty na niedzielę rosyjskie rakiety spadły na poligon w Jaworowie. Jednostka jest położona zaledwie 30 km od granicy z Polską. Rosjanie przeprowadzili tam atak na Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa, na które miało spaść osiem rakiet. Władze obwodu lwowskiego w niedzielę poinformowały o co najmniej 35 zabitych i 134 rannych.
Atak na okolice Lwowa przez ekspertów określany został jako bezprecedensowy.
Wirtualna Polska: Czy atak Rosji na poligon w Jaworowie i uderzenie w okolice Lwowa to prowokacja, która ma na celu wciągnięcie Polski i NATO w wojnę?
Michał Marek, ekspert ds. bezpieczeństwa i dezinformacji: Pewnym jest, że atak rakietowy w okolicach Jaworowa był podyktowany działaniami nie tylko stricte militarnymi. Atak ten miał także swój wymiar informacyjno-psychologiczny. Centrum, które tam się znajduje, jest jednym z symboli kooperacji między Ukrainą a Zachodem. Niszczenie tej placówki ma więc wymiar symboliczny i otwiera stronie rosyjskiej możliwość prowadzenia nowych działań dezinformacyjnych. Należy uwzględnić to, że poligon w Jaworowie leży blisko polskiej granicy. Atak na tego rodzaju infrastrukturę ma wywrzeć wpływ na działania państwa polskiego. To wyraźny sygnał ze strony Kremla, aby Polska i NATO przestały wspierać Ukrainę, ponieważ rosyjskie rakiety mogą spaść na terytorium państwa polskiego.
Co wobec tego powinniśmy zrobić jako państwo?
Tego rodzaju szantażom nie możemy ulegać. Jednakże musimy być przygotowani na to, że strona rosyjska może się posunąć do celowego uderzenia rakietą w terytorium Polski.
Oczywiście nie ma w tej chwili powodów do paniki - nie należy się spodziewać, że Rosjanie uderzą na przykład na ośrodek miejski w Polsce. Jeśli Rosjanie w ogóle zdecydują się na tego rodzaju krok - bo przecież nie jest to pewne - to będzie to raczej uderzenie tuż poza granicą, na obszarze niezamieszkałym. Chodziłoby wówczas o demonstrację gotowości do dalszego eskalowania napięć przez Rosję.
Jak na nalot sił rosyjskich niedaleko polskiej granicy i zamordowanie kilkudziesięciu osób powinno zareagować NATO?
Sojusz Północnoatlantycki powinien wysłać wyraźny sygnał, że jesteśmy jako NATO gotowi do dalszego wspierania Ukrainy i że tego typu ataki Rosji nie są w stanie nas zastraszyć. Zasadnym i bardzo ważnym ruchem byłoby przekazanie Ukrainie środków, które pozwolą skuteczniej przeciwdziałać rosyjskim systemom rakietowym i chronić ukraińską przestrzeń powietrzną.
CZYTAJ TEŻ: Atak na poligon w Jaworowie. Eksperci stanowczo: nie możemy wciąż dawać się szantażować Rosji
Gen. Roman Polko oraz gen. Stanisław Koziej w rozmowie z Wirtualną Polską wzywają m.in. do zamknięcia przestrzeni powietrznej na zachodzie Ukrainy.
To jedno z rozwiązań, o którym powinni zdecydować politycy i wojskowi. Na pewno warto byłoby przekazać Ukrainie system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.
Istnieje ryzyko, że Rosjanie zareagowaliby na to, przeprowadzając kolejne działania eskalacyjne.
Zapewne tak by się stało, ale nie można im ustępować. Nie możemy tracić też swojej wiarygodności jako Zachód. Ukraińcy po prostu potrzebują tej broni, by bronić swoich cywilów, by chronić ludność.
Czy atak na okolice Lwowa ma zmrozić Ukraińców? Jaki jest cel tego uderzenia?
Rosjanie starają się uderzać w zachodnią część Ukrainy po to, by wzmagać i stymulować panikę w społeczeństwie. Aby obniżać morale ludności. By niszczyć ukraińską gospodarkę. Rosjanie chcą przekonać Ukraińców, że nie ma zakątka w kraju, w którym będą mogli się skryć. Że są gotowi uderzyć wszędzie. To jest kolejna forma zastraszania obywateli.
Prezydent Andrzej Duda udzielił w weekend wywiadu BBC, w którym wskazał, że Putin "może teraz użyć wszystkiego", włączając w to broń biologiczną.
Strona rosyjska może zdecydować się na ograniczone użycie broni chemicznej - w ramach przeprowadzonej prowokacji, o którą oskarżona zostanie oczywiście strona ukraińska. Dziś nie ma powodów do paniki, ale musimy być świadomi, iż mamy do czynienia z nieprzewidywalnym przeciwnikiem, gotowym do podjęcia się wszelakich barbarzyństw.
Na co powinniśmy się teraz przygotowywać?
Strona rosyjska będzie eskalować działania dezinformacyjne w polskiej infosferze - w mediach, w internecie. Należy spodziewać się jeszcze większej aktywności anonimowych kont w sieciach społecznościowych, na przykład pod filmami blogerów. Będziemy obserwować próbę stymulowania nastrojów antyukraińskich w polskim społeczeństwie. Zgodnie z przekazem: "jeśli dalej chcecie pomagać Ukrainie, to liczcie się z tym, że wojna przyjdzie tak samo do was". To ma zniechęcić Polaków do pomocy Ukraińcom i wywołać negatywne oceny działań pomocowych rządu. Dotyczy to zarówno dostarczania broni, jak i pomocy udzielanej przez Polaków uchodźcom z Ukrainy.
Jak się przed tą dezinformacją bronić?
W mediach powinny być prowadzone kampanie uświadamiające, że rosyjskie ośrodki propagandowe mają w Polsce narzędzia do rozpowszechniania przekazów, dotyczących choćby odpowiedzialności Ukraińców za rzekome prowokacje na terenie państwa polskiego. Krótko mówiąc: jeśli na teren Polski, przy granicy, spadnie rakieta, wina za to będzie zrzucana na Ukrainę.
Może pojawić się również przekaz, że są to działania sfingowane przez Stany Zjednoczone. Oczywiście za tego typu stwierdzenia będą odpowiedzialni Rosjanie. Będą na przykład tłumaczyć się: "przecież prowadzimy swoją operację wojenną w Ukrainie, tam jesteśmy zaangażowani, dlaczego mielibyśmy wciągać w to NATO? Przecież na tym zależy Ukrainie, więc to na pewno oni zrzucili tę rakietę".
Takie narracje będą umieszczane najpierw w komentarzach, później będą pisać o tym blogerzy czy influencerzy. I tak to się będzie rozwijać. Musimy być na to przygotowani. Rosjanie będą gotowi zrobić bardzo wiele, by podsycać antyukraińskie i antyamerykańskie nastroje w Polsce.
W czym to się może przejawiać?
Rosjanie będą chcieli doprowadzić na przykład do organizacji demonstracji przeciwko obecności wojsk amerykańskich w Polsce.
Mam wrażenie, że Rosjanie dziś kompletnie rozmijają się z nastrojami w Polsce. Polacy są proeuropejscy, proamerykańscy, robią wszystko, by masowo wspierać Ukraińców, i nie są strachliwi, nie ulegają groźbom Putina.
Sytuacja w Ukrainie pokazuje, że wywiad rosyjski i służby rosyjskie nie są wszechmocne i przekazują na Kreml błędne, źle zinterpretowane informacje. Rosjanie zdecydowali się zaatakować Ukrainę, ponieważ prawdopodobnie zakładali, że Ukraińcy nie będą stawiać tak silnego oporu. I że w kilka dni uda im się podbić ten kraj. Oczywiście się to nie udało.
I dziś również błędnie sądzą, że poprzez eskalację działań wojennych, choćby poprzez ataki na zachodzie Ukrainy, w ten sposób nas wystraszą?
Rosjanie mogą sądzić, że te ataki nie zmotywują nas do obrony. Że wręcz doprowadzą do tego, że jako Zachód się poddamy. Zasadną wydaje się być teza, zgodnie z którą Rosjanie kolejny raz dokonują błędnej oceny sytuacji.
Kiedy to się zaczęło?
W 2014 roku Rosjanie popełnili swój pierwszy poważny błąd - zakładali, że udało im się zniszczyć armię ukraińską poprzez działania rządu Wiktora Janukowycza. I że państwo ukraińskie jest rozbite, dzięki czemu uda im się zająć całą Ukrainę lub jej zasadniczą wschodnią i południową część. Błędnie ocenili sytuację i ponoszą tego konsekwencje. Wydawało się, że wyciągnęli z tej lekcji wnioski, ale okazało się, że nie.