Beata Szydło będzie miała problem z tym, jak wytłumaczyć swój start w eurowyborach
Nikt nie przyciąga na spotkania tylu wyborców, co ona. Nikt z PiS nie prowadzi tak intensywnej kampanii wyborczej. Tak, Beata Szydło regularnymi objazdami kraju już dziś buduje polityczny kapitał na wybory europejskie. Tyle że była premier będzie miała problem z tym, jak wytłumaczyć wyborcom swój start w wyborach do europarlamentu.
16.07.2018 | aktual.: 17.07.2018 09:03
"Frekwencja na spotkaniach PBSz stale rośnie, chociaż od początku była duża" - chwalił się nam kilka dni temu jeden z najbliższych współpracowników szefowej Komitetu Społecznego Rady Ministrów. "PBSz" to skrót od "Premier Beata Szydło", używany na Twitterze. To ta platforma społecznościowa właśnie służy Beacie Szydło i jej współpracownikom do chwalenia się "parakampanijnymi" aktywnościami. Tempo działania wicepremier w ostatnich miesiącach imponuje. I nie tyle chodzi tu o pracę w ramach KSRM, a o terenowe wyjazdy byłej premier pod hasłem "Polska jest jedna". Te już naprawdę trudno zliczyć.
Beata Szydło ma już dziś szykować się do startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, mimo iż odbędą się one dopiero wiosną 2019 r. Była premier - pytana o swój ewentualny start - daje wyraźne sygnały, iż powalczy o mandat eurodeputowanego. Gdyby to była jedynie plotka powielana przez jej kolegów z partii, Szydło natychmiast by ją przecięła i stwierdziła, iż nie ma tematu. A temat jest. Szydło stopniując napięcie jedynie zwiększa zainteresowanie swoją osobą. - To prawda, rozważam start do PE - kokietuje co kilka tygodni w zaprzyjaźnionych mediach.
*Zobacz także: Małgorzata Wassermann: "Nie jestem przywiązana do ław sejmowych" *
Konkurencja Szydło: waga ciężka
Tygodnik "Wprost" pisze o jeszcze innym scenariuszu - wystawieniu Szydło jako kandydatki na europejskiego komisarza. Komisja Europejska, z którą wielkie boje od miesięcy toczy polski rząd, to gremium odpowiadające czemuś w rodzaju Rady Ministrów Unii Europejskiej. Każdy kraj członkowski ma w komisji swojego przedstawiciela. Dziś jest nim Elżbieta Bieńkowska. Czy może zastąpić ją w nowym rozdaniu Beata Szydło?
Jeden z posłów PiS, wielki zwolennik byłej premier, twierdzi, że sama Szydło nigdy unijnym komisarzem być nie chciała, mimo iż "myślami jest już w Brukseli i Strasburgu". Komisja Europejska ma być dla niej po prostu "zbyt wysokim levelem". Nie ma w tym nic dziwnego - rola ta byłaby trudna do udźwignięcia przez kogoś, kto nigdy nie był choćby eurodeputowanym. Byłby to skok na zbyt głęboką wodę.
Ale jeden z ważnych polityków PiS - ku naszemu zdziwieniu - na pytanie, czy Beata Szydło mogłaby być członkiem Komisji Europejskiej rekomendowanym przez polskie władze, odpowiada krótko: "Walczy o to".
Beata Szydło - pisze o tym "Wprost", a potwierdza nasz rozmówca - faktycznie intensywnie uczy się języka angielskiego, z którym radzi sobie coraz lepiej. Człowiek z kierownictwa PiS mówi Wirtualnej Polsce, że start Beaty Szydło w wyborach do europarlemantu "jest przesądzony".
Zobacz więcej: Polacy nie wiedzą, czym zajmuje się Beata Szydło
Jeśli chodzi zaś o rekomendację do Komisji Europejskiej, to tu sprawa wciąż ma być otwarta. Powód? Potencjalni konkurenci Szydło. Jacy? Nasz informator - europoseł PiS - wymienia: Jerzy Kwieciński (minister inwestycji i rozwoju), Jadwiga Emilewicz (minister przedsiębiorczości i technologii), Konrad Szymański (minister ds. europejskich), Ryszard Czarnecki (europoseł PiS, do niedawna wiceszef PE) i Adam Bielan (wicemarszałek Senatu, były europoseł).
Wszyscy wyżej wymienieni to polityczna waga ciężka.
Ale takich właśnie polityków PiS potrzebuje w Brukseli. Prezydencki minister Krzysztof Szczerski mówił niedawno: "Komisja Europejska jest dzisiaj komisją polityczną, co widać choćby w relacjach z Polską. Ważne, żeby Polska wprowadziła tam silną politycznie osobowość. Wybierzmy osobę o kompetencjach i sile politycznej, a jednocześnie taką, która byłaby rzeczywiście potem w tej Brukseli w stanie realnie powalczyć o polskie interesy, bo to naprawdę będzie bardzo ważna kadencja".
Wytłumaczyć: dlaczego
Beata Szydło w Sejmie nie zajmuje się absolutnie niczym związanym ze sprawami europejskimi. Sprawdziliśmy aktywność byłej premier (informacje ze strony internetowej Sejmu)
. Liczba złożonych interpelacji poselskich: "zero". Przynależność do komisji i podkomisji: "brak aktywności". Wicepremier Szydło nie należy nawet do żadnej stałej delegacji parlamentarnej. Nie lata za granicę, nie utrzymuje kontaktów z zachodnimi politykami. Trudno byłoby wytłumaczyć byłej premier, co chciałaby robić w europarlamencie, a tym bardziej w Komisji Europejskiej. I jak skorzystać by mieli na tym wyborcy PiS.
Szydło wciąż jest uwielbiana przez elektorat partii rządzącej. Jest twarzą epokowych programów socjalnych tego rządu. Wielu wyborców za nią tęskni, po prostu. Na spotkania z byłą premier ludzie uderzają drzwiami i oknami. Tematy europejskie są dla nich absolutnie abstrakcyjne.
Dziś wydaje się, że są one takie dla samej Beaty Szydło. Problem jest jeden: odkąd stery w rządzie objął Mateusz Morawiecki, w polskiej polityce zwyczajnie nie ma miejsca dla byłej premier. Dlatego europarlament jest dla szefowej Komitetu Społecznego dobrym miejscem na przeczekanie. Największym problemem dla Szydło będzie logiczne i wiarygodne wyjaśnienie tego swoim wyborcom.
Michał Wróblewski dla WP Opinie