Bat na patoinfluencerów? Policja sprawdza piratów drogowych
Nie milkną echa śmiertelnego wypadku w Warszawie. Pod rozpędzone sportowe porsche prowadzone przez "motoryzacyjnego patoinfluencera" wpadł poruszający się o kulach mężczyzna. Po tragicznym zdarzeniu, w przestrzeni publicznej pojawiły się pytania, czy policja powinna zainteresować się osobami, które chwalą się w mediach społecznościowych przekraczaniem prędkości. O to, czy piratów drogowych szuka się aktualnie również w internecie, zapytaliśmy w programie "Newsroom WP" rzecznika prasowego Komendanta Głównego Policji Mariusza Ciarkę. - Odpowiedzią polskiej policji na takich patologicznych piratów drogowych nazywanych często potencjalnymi zabójcami, było utworzenie specjalnych grup "SPEED". Są to policjanci, którzy wyjeżdżając w określone miejsca w miastach czy poza nimi, skupiają się głównie na ściganiu piratów drogowych - stwierdził Ciarka. Dopytywany, czy potencjalnego motoryzacyjnego patoinfluencera można ukarać za zamieszczony w sieci filmik, rzecznik stwierdził, że "odpowiedź na to pytanie jest, bardzo łagodnie mówiąc, korzystna dla osób, które zamieszczają te filmiki". - Zdjęcia nie stanowią wartości dowodowej w 100 proc. potwierdzającej, że do danego czynu zabronionego doszło. Oczywiście, mogą być podstawą do wszczęcia czynności wyjaśniających, czy postępowania przygotowawczego, ale mogę pokazać wiele filmików, w których pojawiają się osoby, które w odpowiedzi na te zarzuty twierdzą, że wcześniejsze zdjęcia czy wideo były fotomontażem - przyznał. Ciarka dodał, że policja niejednokrotnie chce ukarać potencjalnych przestępców, ale "ostateczną decyzję podejmuje sąd".