Po rozmowach z europejskimi liderami premier Donald Tusk oświadczył, że Polska otrzymała nie tylko wyrazy solidarności, ale także propozycje wsparcia obrony powietrznej. W programie “Tłit” WP skomentował te doniesienia Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP.
- Ci, którzy dotychczas być może mniej robili dla wschodniej flanki, pierwsi już od razu zgłaszają konkretne zdolności. I ja się cieszę, że ta dyskusja się toczy. Myślę, że finalnie wielu sojuszników może przysłać dodatkowe wsparcie w zakresie właśnie obrony powietrznej przeciwrakietowej. Tylko słuchając ekspertów i patrząc na ten atak, nie można strzelać z armaty do wróbla - stwierdził Przydacz.
- Jeśli dron lecący przez granicę z Polską jest wart jest wart kilkaset dolarów, to nie można wystrzeliwać do niego rakiety, która jest przewidziana w ogóle do innych działań i kosztuje setki tysięcy dolarów albo jeszcze więcej - ocenił, wskazując, że trzeba opierać się na systemach antydronowych.
Gość programu "Tłit" zauważył, że wojna na Ukrainie zmieniła się w wojnę dronów. W związku z tym należy przygotowywać polski przemysł zbrojeniowy i kupować systemy antydronowe. - Jak najszybciej - podkreślił. - I to jest też zadanie dla polskiej dyplomacji, tej, która reprezentuje Polskę w ramach NATO, aby ta dyskusja, do której wszyscy się zgadzają, że trzeba Polskę wspomóc, przekuła się na konkrety - dodał Przydacz.