Węgry nie potępią Rosji za drony. Bo to były pokojowe drony! [OPINIA]

Podejście Węgier do rosyjsko-ukraińskiej wojny od jej początku pozostaje niezmienne. Jedni nazwą je "prorosyjskim", inni zaś "prowęgierskim". Charakteryzuje się ono m.in. tym, by za szelką cenę unikać obarczania Rosji odpowiedzialnością za jakiekolwiek sprawstwo związane z wojną - pisze dla WP Dominik Héjj.

BRUSSELS, BELGIUM - JUNE 26:  Prime Minister of Hungary Viktor Orban arrives at European Counci on June 26, 2025 in Brussels, Belgium. Leaders from the European Union are meeting in Brussels to discuss the ongoing conflicts in Ukraine and the Middle East, as well as migration and European defence and security. (Photo by Pier Marco Tacca/Getty Images)Bo to były pokojowe drony! [OPINIA]
Źródło zdjęć: © GETTY | Pier Marco Tacca
Dominik Héjj

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Decyzja Węgier, by po sierpniowym ostrzale Kijowa, w którym zginęły 23 osoby, nie podpisać (jako jedyne państwo), wspólnego oświadczenia liderów UE, było wypadkową poprzednich decyzji. Taka sytuacja nie wydarzyła się przecież po raz pierwszy. Podobnie postąpiono w przypadku unijnej deklaracji, w której stwierdzono, że dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu powinno uwzględniać również bezpieczeństwo Europy.

Rosyjskie drony, które wleciały do Polski, były jednak wydarzeniem, które musiało wpłynąć na węgierską politykę. Historyczna, tysiącletnia przyjaźń z Polską, państwem UE i NATO, to tylko niektóre przesłanki, które powinny wpływać na dyskurs. Ale czy na pewno?

Jak widać, niespecjalnie. O ile węgierskie media informację podawały za m.in. Węgierską Agencją Prasową (pisząc wprost o rosyjskich dronach), o tyle sami politycy wzbraniali się przez użyciem złowrogiego słowa "rosyjski".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Edukacja zdrowotna. Zapytaliśmy posłów o podstawowe pojęcia

Powiedzieli, że drony zaatakowały, ale przemilczeli, czyje były

Warto przypomnieć, że z 21 na 22 sierpnia po raz pierwszy ostrzelano Zakarpacie. Rakieta spadła na fabrykę w Mukaczewie, rejonie historycznie bliskim Węgrom. Jest on położony na styku granic Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier. W przeszłości kilkukrotnie należał do terytorium Węgier. Obecnie zamieszkuje go węgierska diaspora, licząca około 75–80 tysięcy osób. Nawet to, że Rosja ostrzelała Munkács, jak miejscowość tę nazywają Węgrzy, nie miało wpływu węgierskie stanowisko wobec Rosji. Co więcej, prezydent Węgier, który wówczas jako pierwszy z rządzących skomentował atak, najpierw napisał o rosyjskiej rakiecie, po czym po kilkudziesięciu minutach usunął cząstkę "rosyjskiej".

Tym razem prezydent Węgier milczał, a pierwszego komentarza udzielił premier Węgier. Zanim to jednak nastąpiło, okazało się, że nad Polską przelatuje szef węgierskiej dyplomacji, Péter Szijjártó, który postanowił odwiedzić… Białoruś. W Mińsku, w czasie spotkania ze swoim białoruskim odpowiednikiem zapewniano o bliskości perspektyw Białorusi i Węgier na zagadnienia gospodarcze i regionalne.

W trakcie odbywającego się wówczas posiedzenia węgiersko-białoruskiej komisji międzyrządowej ds. współpracy gospodarczej, rozmawiano o możliwościach zacieśniania współpracy tam, gdzie to możliwe. O ile strona białoruska o wizycie informowała chętnie, o tyle na Węgrzech zapanowała cisza. Łączyć to można oczywiście z udzielaną o 10 rano informacją prezesa Rady Ministrów, który przemawiał w Sejmie, i wskazał, że część dronów nadleciała znad Białorusi.

Orban: "Węgry wyrażają pełną solidarność z Polską"

Viktor Orbán na temat sytuacji w Polsce napisał tuż przed południem. We wpisie w mediach społecznościowych napisał m.in.: "Węgry wyrażają pełną solidarność z Polską w związku z ostatnim incydentem dronowym. Naruszenie integralności terytorialnej Polski jest nie do zaakceptowania". O Rosji, ani jej potępieniu - nie było mowy.

Premier wykorzystał szansę, by pokreślić, że dotychczasowe stanowisko Węgier jest słuszne. "Incydent ten dowodzi, że nasza polityka wzywająca do pokoju w wojnie rosyjsko-ukraińskiej jest rozsądna i racjonalna. Życie w cieniu wojny niesie ze sobą ryzyko i niebezpieczeństwa. Czas z tym skończyć! W związku z tym popieramy wysiłki prezydenta Trumpa zmierzające do osiągnięcia pokoju" - zakomunikował.

Na marginesie warto przypomnieć, że w marcu 2024 r. premier na łamach prorządowego dziennika "Magyar Nemzet twierdził, że nie ma zagrożenia, by Rosja zaatakowała któreś z państw NATO. Podobną refleksję wyraził rok wcześniej: "Rząd Węgier nie uważa za realistyczne, by Rosja zagroziła bezpieczeństwu Węgier bądź Europy (…) Rosja nie miałaby szans przeciwko NATO".

Wyrażone niedługo później stanowisko szefa Ministerstwa Obrony Narodowej, Kristófa Szalay-Bobrovniczky’ego było niemal tożsame z tym, które przedstawił szef węgierskiego rządu. Warto przypomnieć, że Szalay-Bobrovniczky do maja 2022 r., tj. objęcia urzędu ministra, współpracował z Rosjanami przy realizacji kontraktu dla kolei egipskich.

Węgierska opozycja wprost, czyje to drony

Niedługo po Orbánie, swoje stanowisko wyraził lider węgierskiej opozycji, Péter Magyar. Uczynił to w charakterystyczny sposób, już po tym jak głos zabrali politycy partii rządzącej, a on sam upewnił się co do tego, jak dotychczasowa narracja przyjmowana jest w społeczeństwie (np. czy warto dookreślić pochodzenie drona, czy też nie). Lider partii TISZA wybrał jasne dookreślenie.

W swoim wpisie wyraził solidarność z "polskimi przyjaciółmi w obliczu najpoważniejszej jak dotąd prowokacji ze strony Rosji". Przypomniał także wcześniejszą deklarację dotyczącą tego, że pierwszą wizytę zagraniczną odbędzie do Polski (dla Viktora Orbána także Warszawa dwukrotnie okazała się pierwszą stolicą, którą odwiedził po zaprzysiężeniu w 2010 i 2014 r.). Magyar skorzystał także z możliwości uderzenia w przeciwników politycznych – wytknięcia premierowi nieokreślenia rosyjskiego sprawstwa a szefowi dyplomacji – wizyty na Białorusi.

O ile opozycyjne media dość jednoznacznie wskazywały na rosyjskie sprawstwo i zaangażowanie NATO w odparcie tego aktu prowokacji, o tyle strona prorządowa relatywizowała zdarzenie, podkreślając nadrzędną konieczność jak najszybszego zakończenia konfliktu.

Warto przytoczyć jeszcze jedną, tym razem żartobliwą wypowiedź. Gergely Kovács, lider Partii Psa o Dwóch Ogonach, lider XII dzielnicy Budapesztu wrzucił na facebooka mema. Przedstawia on wydanie wiadomości w pierwszym kanale publicznej telewizji M1. Na belce możemy przeczytać, że: "Prowojenna Polska zaatakowała pokojowe, przelatujące tranzytem rosyjskie drony, ryzykując tym, że wciągnie nas [Węgry-red.] w ten sposób do wojny".

Strona węgierska poparła unijne stanowisko potępiające rosyjski atak dronami. Podobnie wyraziła zgodę, to już na forum ambasadorów NATO, na uruchomienie artykułu 4 Paktu Północnoatlantyckiego. Nie należy tego jednak w żadnym stopniu wiązać ze zmianą stanowiska Budapesztu wobec oceny sytuacji geopolitycznej. Bardziej prawdopodobnym wydaje się to, że pozostawanie przez Budapeszt w obecnej sytuacji poza głównym europejskim nurtem, miałoby dla niego trudne do oceny skutki.

A sam premier? W jednym z wpisów powrócił do retoryki, którą stosował tuż po wybuchu wojny. Jak stwierdził, dojście do władzy opozycji wciągnie Węgry do wojny. Ten sam przekaz towarzyszył Węgrom przed wyborami w 2022 r. Kolejne powinny odbyć się w kwietniu przyszłego roku.

Sam premier stwierdzi również w wywiadzie w piątek, 12 września, że węgierscy przywódcy (kolejno István Tisza i Miklós Horthy) próbowali uniknąć I i II wojny światowej, a do wzięcia w nich udziału zostały zmuszone przez "zewnętrzne siły".

Orbán przestrzegł, że nie chce, by przewodnicząca Komisji Europejskiej wciągnęła Węgry do kolejnej wojny. Tego typu opinie skomentować można krótko. W I wojnie światowej Węgry brały udział wraz z Austrią, z którą stanowiły jedno państwo. Z kolei w II wojnie światowej udział wzięły po stronie Państw Osi, kolaborując z Hitlerem. Dzięki dwóm arbitrażom wiedeńskim (1938 i 1940), odzyskały utracone skądinąd po I wojnie światowej ziemie. Jak mniemam, z perspektywy premiera stacjonujące w czasie II wojny światowej w okolicach Warszawy węgierskie wojska, były propokojowymi siłami. No bo chyba nie agresorem.

Dominik Héjj dla Wirtualnej Polski

Politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej. Doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Autor książki "Węgry na nowo".

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie

Ostrzegają przed burzami. Alert dotyczy kilku województw
Ostrzegają przed burzami. Alert dotyczy kilku województw
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Wizyta szefa MSZ Chin w Polsce. Będzie rozmawiał z Sikorskim
Wizyta szefa MSZ Chin w Polsce. Będzie rozmawiał z Sikorskim
Hiszpania wprowadza surowe prawo antynikotynowe. Pod lupą rodzice
Hiszpania wprowadza surowe prawo antynikotynowe. Pod lupą rodzice
Kaczyński zmieni taktykę? "Żyjemy w stanie alertu"
Kaczyński zmieni taktykę? "Żyjemy w stanie alertu"
Czescy przewoźnicy na polskich torach. Bilety w niższych cenach
Czescy przewoźnicy na polskich torach. Bilety w niższych cenach
Sondażowa klapa. Kilka partii pod progiem
Sondażowa klapa. Kilka partii pod progiem
Koszty ogrzewania gwałtownie rosną. Tej zimy może być jeszcze drożej
Koszty ogrzewania gwałtownie rosną. Tej zimy może być jeszcze drożej
Zełenski: Mamy tańsze rozwiązania przeciwko dronom niż Patrioty
Zełenski: Mamy tańsze rozwiązania przeciwko dronom niż Patrioty
Trump: Europa musi się wziąć w garść
Trump: Europa musi się wziąć w garść
Incydent na lotnisku. Kraków Airport wznowił operacje
Incydent na lotnisku. Kraków Airport wznowił operacje
Chińczycy zestrzelili meteor? Niezwykłe nagrania w sieci
Chińczycy zestrzelili meteor? Niezwykłe nagrania w sieci
Wyłączono komentarze
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości