PublicystykaBabę zesłał Trump. Ambasador USA Georgette Mosbacher odsłoniła słabość dyplomacji rządu PiS

Babę zesłał Trump. Ambasador USA Georgette Mosbacher odsłoniła słabość dyplomacji rządu PiS

Babę zesłał Trump. Ambasador USA Georgette Mosbacher odsłoniła słabość dyplomacji rządu PiS
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk
Michał Wróblewski
28.11.2018 14:34, aktualizacja: 28.11.2018 18:19

– Ambasady działają często niczym 'agencje lobbingowe' i nie ma w tym naprawdę nic dziwnego. Ale żeby to wiedzieć, nie można być stadem troglodytów, trzeba mieć pojęcie o świecie i przeczytać coś więcej niż dwie książki o husarii – tak rozmówcy WP zorientowani w działaniach PiS oceniają falę krytyki, jaka zalała amerykańską ambasador w Polsce Georgette Mosbacher.

"Babę zesłał Bóg
Raz mu wyszedł taki cud.
Babę zesłał Bóg
Coś innego przecież mógł.
Żeby dobrze zrobić wam,
Żeby dobrze zrobić wam.
Babę zesłał Pan".

Gdyby Renata Przemyk miała nagrać nową wersję swojego największego przeboju, w środku awantury wokół ambasador USA Georgette Mosbacher, jego tytuł mógłby brzmieć: "Babę zesłał Trump".

Tyle że raczej nie po to, "żeby dobrze zrobić wam". Przekonują się o tym boleśnie politycy polskiego rządu.

Najpierw poszło o Izrael

"Serdecznie witam Panią Georgette Mosbacher, którą poznałem jako wielkiego przyjaciela Polski. Mamy zbieżne interesy, znajdujemy wspólny język i już dziś wytyczyliśmy kilka strategicznych celów, dzięki którym przyjaźń polsko-amerykańska rozkwitnie jeszcze piękniej" – takim wpisem na Twitterze premier Mateusz Morawiecki na początku września przywitał nową ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce.

Dziś po tamtych uprzejmościach nie ma już śladu.

Czerwiec 2018 r. Georgette Mosbacher – dziś "najgorętsze" nazwisko na polskim podwórku politycznym – jest jeszcze jedynie kandydatką na urząd ambasadora USA w Polsce. Trwa jej wysłuchanie w Senacie – zgodnie ze standardową procedurą.

W pewnym momencie Mosbacher zaczyna krytykować kontrowersyjną nowelizację ustawy o IPN – która wywołała największy kryzys dyplomatyczny w III RP na linii Polska-Izrael-USA – wskazując ją jako źródło wzrostu antysemityzmu w Europie Wschodniej.

Wicemarszałek Senatu Adam Bielan, świetnie zorientowany w sprawach międzynarodowych, mówi wtedy o przyszłej ambasador: – Mamy do czynienia z osobą, która nie ma żadnego doświadczenia dyplomatycznego.

I dalej sugestywnie podważa kompetencje Mosbacher: – W dyplomacji amerykańskiej jest tradycja, że są dwie grupy krajów. Takie, w których funkcję ambasadorów pełnią zawodowi dyplomaci, oraz takie, w których funkcję ambasadorów pełnią osoby cieszące się dobrymi relacjami z urzędującym prezydentem. Polska znalazła się w tej drugiej grupie. Przyjeżdża do nas pani, która po prostu od wielu lat zna Donalda Trumpa.

Obce państwo ingeruje

Politycy obozu władzy list wysłany przez panią ambasador do polskiego premiera w obronie TVN nazywają w nieoficjalnych rozmowach "skandaliczym".

W publicznych wypowiedziach ludzie z rządu nieco niuansują ton, ale i tak idą "na ostro": – Odbiór listu w Kancelarii Premiera jest wyjątkowo negatywny. Pani ambasador wyszła z roli ambasadora państwa sojuszniczego. List dotyczy dziwnych treści. Ambasador występuje w roli obrońcy prywatnych interesów stacji. Odnosi się do sprawy, która nie jest jasna. Tam jest wiele niejasności. Na pewno trzeba tę sprawę wyjaśnić – mówi w Radiu Plus szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych prof. Waldemar Paruch.

Na WP piszemy we wtorek, że obrona amerykańskiego koncernu – właściciela TVN – przez Mosbacher nie jest jedyną jej inicjatywą w ostatnim czasie, w rządzie traktowaną jako "nacisk".

Informujemy, że ambasador USA miała także podjąć ofensywę na finiszu prac nad nowelizacją ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych i fizycznych, które toczyły się kilka tygodni temu.

Tego samego dnia dziennikarze "Do Rzeczy" potwierdzają, że amerykańska ambasador faktycznie "naciskała na ministrów i urzędników rządu, aby wprowadzić takie zmiany przepisów, które stawiałyby amerykańskie firmy działające w Polsce w uprzywilejowanej pozycji".

Po podaniu tych informacji pochodzących ze źródeł rządowych wybucha kolejna odsłona "skandalu" z udziałem ambasador. Niektórzy posłowie PiS nieoficjalnie przekonują nawet, że to "kolejna próba ingerencji obecego państwa w polskie prawodawstwo" (mimo że przed tą sprawą PiS o Stanach Zjednoczonych i administracji prezydenta Trumpa wyrażało się w samych superlatywach).

Dżentelmeni w awangardzie ataków na damę

Jeden z polityków związanych niegdyś z PiS, specjalizujący się w stosunkach międzynarodowych, uważa, że dziś politycy partii Jarosława Kaczyńskiego zachowują sie jak "stado troglodytów" i "kompletnie nie mają pojęcia o działaniu światowych dyplomatów". – Ambasady działają często niczym 'agencje lobbingowe' i w tym nie ma naprawdę nic dziwnego – twierdzi rozmówca Wirtualnej Polski. – Ale żeby to wiedzieć, trzeba mieć pojęcie o świecie i przeczytać coś więcej niż dwie książki o husarii – dorzuca.

Dr Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych w pierwszym rządzie PiS, dziś ekspert w Polskiej Akademii Nauk, używa bardziej dyplomatycznych słów. Ale mocno krytykuje politykę obecnej ekipy i podważa kompetencje dyplomatów z nadania PiS.

– W tym, co robi i mówi pani ambasador Mosbacher, nie ma naprawdę nic sensacyjnego. Ambasadorowie codziennie kogoś zapraszają i, mówiąc wprost, lobbują. Ambasadorowie szanujących się państw walczą o swój biznes. Wiele razy to widziałem. To wszystko nie jest sensacją, a raczej zdziwieniem osób, które się z tym wczesniej nie zetknęły – mówi Wirtualnej Polsce Kowal.

Gdy dopowiadamy, że list Mosbacher "w obronie TVN" (stacji – przypomnijmy – mającej amerykańskiego właściciela) przed atakami polityków PiS, spotkał się z oburzeniem ze strony rządu i nerwową reakcją obozu władzy, Kowal mówi krótko: – Bo oni w większości nie mają w takich sprawach doświadczenia. Pośrednio widać, że nie zadaniują podobnie naszych dyplomatów. Każdą kolację lobbingową można sprzedać jako nacisk. To nonsens, Mosbacher broni swoich obywateli.

Kowal uważa, że polscy "realiści" są "najbardziej zdziwieni, że przedstawiciele USA bronią ważnych dla nich wartości i swoich przedsiębiorców". – Polscy "dżentelmeni" w awangardzie ataków na damę, przedstawicielkę sojusznika. Żadne filmiki ze znanym aktorem potem nie pomogą – mówi o krytyce Mosbacher ze strony rządu Kowal, nawiązując do spotu PFN z Melem Gibsonem promującego Polskę.

Były wiceszef MSZ uważa, że "dla Polski najważniejsze jest, żeby ktoś z władz państwa lub partii powstrzymał falę osobistych ataków na ambasadorkę USA w Polsce oraz demonstracyjnych niedyskrecji urzędników". Bo – jak mówi Kowal – "to nie jest żadna metoda".

A co z "lobbingiem" Mosbacher ws. polskiego prawa podatkowego, o którym informowały WP i "Do Rzeczy", powołując się na rozmówców z rządu?

Odpowiada Kowal: – Ambasadorowie na całym świecie "chodzą za" interesami firm ze swojego państwa i różnymi rozwiązaniami legislacyjnymi. Polscy też. Oni naprawdę, jeśli są dobrzy, robią coś oprócz ogrzewania koniaku w kieliszku w eleganckim lobby. To nie sensacja. A widzę, że część dziennikarzy i polityków jest naprawdę przekonana, że praca ambasadora polega na obsłudze delegacji, doborze win, sztućców i meloników.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (7)
Zobacz także