List ambasador USA do rządu. Morawiecki i Duda zignorują Mosbacher. "To nie jest ten poziom"

Nie będzie żadnej bezpośredniej odpowiedzi ze strony szefa rządu i prezydenta na wzbudzający olbrzymie kontrowersje list ambasador USA Georgette Mosbacher do premiera Mateusza Morawieckiego – słyszymy od ważnych przedstawicieli obozu władzy. – To nie jest ten poziom, oni temu twarzy nie dadzą – przekonują nasi rozmówcy.

List ambasador USA do rządu. Morawiecki i Duda zignorują Mosbacher. "To nie jest ten poziom"
Źródło zdjęć: © PAP | Rafał Guz/ PAP
Michał Wróblewski

O liście ambasador i odwołanym spotkaniu wicepremiera Jarosława Gowina z Georgette Mosbacher – o czym jako pierwsi poinformowali dziennikarze portalu DoRzeczy.pl Wojciech Wybranowski i Marcin Makowski – mówią już wszyscy. Przedstawiciele obozu władzy ganią ambasador, opozycja mówi o "kolejnym kryzysie dyplomatycznym".

– Spodziewaliśmy się tego, Mosbacher ma taką metodę działania – mówi nam ważny polityk obozu władzy, dobrze zorientowany w grach dyplomatycznych.

Inny dorzuca: – Kiedy było wiadomo, że Mosbacher zostanie ambasadorem w Polsce, powiedziałem prezesowi [PiS], że ona jest tu głównie dla obrony bizensowych interesów amerykańskich firm. I na pierwszym jej spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim sama Mosbacher powtórzyła mu dokładnie to samo.

Kolejny rozmówca: – Gdyby Mosbacher była przedstawicielką jakiejś "amerykańskiej izby przedsiębiorców", to niech sobie takie listy wysyła. Przed objęciem funkcji ambasadora przeczytała dużo książek o Polsce, autentycznie. Tyle że nie wszystkie dokładnie. Bo inaczej wiedziałaby, że do polskiego rządu, obojętnie spod jakiego szyldu, takich pouczających listów się po prostu nie wysyła.

"Nie damy sobie wchodzić na głowę"

To nie pierwsza taka interwencja Georgette Mosbacher w polskim rządzie. Ambasador USA miała także podjąć ofensywę na finiszu prac nad nowelizacją ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych i fizycznych, które toczyły się kilka tygodni temu. Informacje na ten temat lada dzień mają być znane publicznie i mogą wywołać kolejne kontrowersje. – Premier Morawiecki twardo postawił sprawę "swoim" ludziom: o polskim prawie będzie decydował polski rząd – twierdzi informator WP.

Potem dziennikarze "Do Rzeczy" podali, że amerykańska ambasador "naciskała na ministrów i urzędników rządu, aby wprowadzić takie zmiany przepisów, które stawiałyby amerykańskie firmy działające w Polsce w uprzywilejowanej pozycji".

Wielu zastanawia się, czy na list Mosbacher oficjalnie i mocno odpowiedzą prezydent i premier. Jak słyszymy, głowa państwa i szef rządu nie odniosą się do listu "bezpośrednio". – Choć czekają nas twarde rozmowy dyplomatyczne za kulisami – twierdzą nasi rozmówcy z obozu władzy. Podkreślają przy tym, że "wchodzić sobie na głowę przez ambasador nie dadzą".

Gdy pytamy innego z ważnych polityków PiS, czy premier powinien zareagować, słyszymy: – Absolutnie. Nie ten poziom. Nie jesteśmy Panamą, z całym szacunkiem.

Jeden z naszych rozmówców wskazuje, że – wbrew temu, co powszechnie się sądzi – "Mosbacher to żadna przyjaciółka Donalda Trumpa". – Ona jest bardzo dobrą znajomą Davida Zaslava, demokraty, a nie republikanina, prezesa Discovery Communications. A Discovery Communications kupiło właściciela TVN. List Mosbacher w obronie TVN to tylko realizacja celów biznesowych, to było absolutnie do przewidzenia – przekonuje rozmówca Wirtualnej Polski zajmujący się dyplomacją.

Obraz
© Twitter/Bartosz Godusławski | Twitter/Bartosz Godusławski

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie