Reprymenda dla Mosbacher. PiS nie zamierza ustępować ambasador USA. Opozycja mówi o "aferze"
Jarosław Gowin odwołuje spotkanie z ambasador USA Georgette Mosbacher, a politycy PiS przekonują o konieczności udzielenia jej "reprymendy". Z kolei rozmówcy Wirtualnej Polski z opozycji grzmią o "aferze dyplomatycznej". Polską politykę znów ogarnęła wrzawa. A rząd ma kolejny problem. Choć niekoniecznie ze swojej winy.
27.11.2018 | aktual.: 27.11.2018 18:00
Jarosław Gowin – wzorem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry (wniosek do TK ws. TSUE, nowelizacja ustawy o IPN)
– postanowił odcisnąć swoje piętno na polskiej dyplomacji. Jak poinformował na DoRzeczy.pl publicysta Marcin Makowski, wicepremier odwołał zaplanowane wcześniej spotkanie z amerykańską ambasador w Polsce Georgette Mosbacher, która ostrzega rząd przed "atakiem na media", a w domyśle – na należący do amerykańskiego koncernu TVN.
Zobacz także
Rozmówca WP z władz PiS mówi o kulisach spotkania Kaczyńskiego z Mosbacher: – Kiedy było wiadomo, że Mosbacher zostanie ambasadorem w Polsce, powiedziałem prezesowi, że ona jest tu głównie dla obrony bizensowych interesów amerykańskich firm. I na pierwszym jej spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim sama Mosbacher powtórzyła mu dokładnie to samo.
Nasz rozmówca wskazuje także, że Mosbacher "podkreślała to właściwie na każdym spotkaniu z nami".
Ambasador USA w Polsce – o czym jako pierwszy poinformował dziennikarz "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski – wysłała list do premiera Mateusza Morawieckiego, który nawet zanim poznaliśmy oficjalnie jego treść, zdążył wywołać burzę. Odnosząc się do niego, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk przekonywał: – Rząd polski, premier Mateusz Morawiecki, kieruje się wyłącznie interesem państwa polskiego. Te decyzje, te działania wynikają wyłącznie z polskiej racji stanu. Żadne listy, wbrew temu, co sugerują niektóre media, nie mają na to wpływu.
Anna Siarkowska (PiS) dorzuca w rozmowie z WP: – Pani ambasador obcego kraju przekroczyła bardzo cienką linię.
Opozycja przekonuje w rozmowach z nami – a list Mosbacher jest jednym z najważniejszych tematów w Sejmie – że w relacjach na linii Polska-USA mamy poważny kryzys. I że amerykańska dyplomacja faktycznie może i powinna się obawiać o to, jak rząd PiS podchodzi do mediów.
"Afera dyplomatyczna, Gowin strzelił focha"
– Zderzają się ze ścianą. Skończy się tak, jak z nowelizacją ustawy o IPN. Kompromitacją i ukorzeniem się. USA to jest nasz ostatni dziś sojusznik. Rząd nie może sobie pozwolić na wojnę ze Stanami Zjednoczonymi, bo jej nie wygra – mówi Wirtualnej Polsce poseł Cezary Tomczyk (PO).
Zobacz także
Ryszard Petru w rozmowie z WP również powtarza tezę o tym, iż Stany to ostatni sojusznik polskiego rządu, dlatego niezrozumiałe jest, dlaczego PiS "idzie na zwarcie". Przewodniczący Teraz! mówi, że mamy do czynienia "nie z konfliktem, a napięciem dyplomatycznym". Choć po chwili używa w tym kontekście słowa "afera". – Wicepremier Gowin strzelił focha. Nie wolno się na tym poziomie obrażać. W interesie Polski jest jak najszybsze spotkanie przedstawicieli rządu z panią ambasador – mówi nam Petru.
Jak dodaje: – Każdego dnia ten konflikt w innym wypadku będzie się rozlewał. A media w Polsce przestają być wolne. USA wysyłają mocny sygnał, że jest problem z wolnością mediów w naszym kraju. Tak rozumiem list ambasador. Najgorsze jest to, że wpływa to na wizerunek Polski na świecie. Pani ambasador uderzyła w mocne tony, ale nie miała widocznie innego wyjścia.
Jakbu Stefaniak (PSL) dodaje w rozmowie z WP, że dla niego Jarosław Gowin "dawno przestał być politykiem dojrzałym" i nie powinien się obrażać na ambasador Mosbacher.
Rzecznik ludowców – były dziennikarz TVP – przyznaje, że kiedy rozmawia z dziennikarzami różnych grup medialnych, to ci "naprawdę się boją", bo żadna dotychczasowa władza w III RP nie miała takich zapędów wobec mediów, jak ta obecna.
Reprymenda dla ambasador USA
Oficjalnie nasi rozmówcy z PiS przekonują, że problem nie leży po stronie polskiego rządu, tylko po stronie ambasador Mosbacher. Kryzys? Żaden kryzys.
– Nie ma żadnego napięcia między rządem a ambasador USA, bo nie są dwie strony równorządne. Pani ambasador może co najwyżej zostać wezwana przez przedstawicieli polskiego rządu i może zostać jej udzielona reprymenda – uważa europoseł PiS prof. Ryszard Legutko.
Nasz rozmówca twierdzi, że "pani ambasador poczuła się nie gościem i reprezentantem swojego rządu, a gospodarzem". – Widać, że to osoba niedoświadczona. I to przychylna dla niej interpretacja – mówi w rozmowie z WP prof. Legutko.
– Czy sądzi pan, panie profesorze, że Mosbacher działa sama, czy wykonuje jednak polecenia administracji amerykańskiej, być może samego prezydenta Trumpa? – dopytujemy europosła PiS.
– Nie mamy na ten temat informacji – mówi Legutko. – Moim zdaniem jako osoba niedoświadczona pani Mosbacher zachowuje się, delikatnie mówiąc, niezręcznie. To coś w rodzaju pychy.
– I prezydent Trump nie ma nic z tym wspólnego? – pytamy.
– Prezydent Trump raczej takimi sprawami się nie zajmuje. Przecież on sam walczy z dziennikarzami na prawo i lewo. Wykłóca się z nimi i wdaje się w dość konkretne utarczki. Byłoby absurdalne, gdyby przywódca największego na świecie mocarstwa interesował się tym, czy jedna z prywatnych redakcji zrobiła "ustawkę" w swojej walce z polskim rządem, czy nie.
Zobacz także
– Rząd powinien odnieść się do listu pani ambasador?
– Ambasador Mosbacher powinna być wezwana przez ministra spraw zagranicznych. Żeby ten zwrócił jej uwagę. Bo jej zachowanie jest po prostu niestosowne i zależeć rządowi powinno na tym, by się już nie powtarzało. Pani ambasador nie może wciągać nas w tego typu awantury – nie ma wątpliwości europoseł PiS.
Pytamy innego z europarlamentarzystów partii Jarosława Kaczyńskiego, czy premier powinien zareagować. – Absolutnie. Nie ten poziom. Nie jesteśmy Panamą, z całym szacunkiem – odpowiada rozmówca WP.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl