Azyl Romanowskiego. PiS i Orbán mają wspólny cel: powrót Zjednoczonej Prawicy do władzy [OPINIA]

Działania podjęte przez władze Węgier są naturalną konsekwencją procesu, który został zapoczątkowany w dniu wyborów w październiku 2023 r. Budapeszt, udzielając wsparcia politykom byłej koalicji rządzącej, realizuje przede wszystkim własny interes - chce bronić status quo relacji polsko-węgierskich z lat 2015-2023 - pisze dla Wirtualnej Polski dr Dominik Héjj, politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej.

Węgry udzieliły azylu politycznego Marcinowi Romanowskiemu
Węgry udzieliły azylu politycznego Marcinowi Romanowskiemu
Źródło zdjęć: © PAP | OLIVIER MATTHYS
Dominik Héjj

Oznacza to, że Budapeszt musi walczyć o utrzymanie wpływów, jakie zbudował nad Wisłą w ostatnich latach, a także zrobić wszystko, by do władzy powróciła Zjednoczona Prawica, bowiem tylko ona te relacje jest w stanie przywrócić. Potrzebuje też opowieści na użytek węgierski, by tłumaczyć obywatelom, czym kończą się "demokratyczne zmiany" - a więc potencjalnie dojście do władzy największego konkurenta politycznego Viktora Orbána - Pétera Magyara z partii TISZA.

Węgierskie władze nie wydawały się przyjmować za realne, że w Polsce dojdzie jesienią 2023 r. do zmiany władzy. Sympatyzujące z koalicją Fidesz-KDNP media (a więc zdecydowana część rynku) zdecydowanie popierały w wyborach prawą stronę sceny politycznej.

Porażka Zjednoczonej Prawicy była też początkiem kampanii jednoznacznie antypolskiej. I to co do zasady zupełnie się nie zmieniło. O tym, że w Polsce rządzi lewicowa i tęczowa koalicja, w której sprzeniewierza się wartościom chrześcijańskim, nęka opozycję, przeprowadza polityczne procesy, upolitycznia sądownictwo, czy wspiera wręcz wybuch III wojny światowej, czytam nieprzerwanie od roku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Romanowski posłem "na emigracji"? Padły mocne słowa

Polska w tej opowieści jest pionkiem Joe Bidena i "globalnych sił" George'a Sorosa w Unii Europejskiej. Orbán w jednym z wywiadów mówił wręcz, że polski (marionetkowy) rząd został zainstalowany z Brukseli. Rzecz jasna jedynym państwem w Europie, które to wszystko odrzuca, są Węgry pod wodzą Viktora Orbána.

Paradoksalnie prasa o Polsce w prorządowych mediach jest tak zła, jak ta, która dominowała w latach 80. To wówczas pisano o tym, że Węgrzy muszą pracować, bo Polacy strajkują. Ta czarna propaganda na długo wówczas pozostawała w pamięci sporej części społeczeństwa. Wątki te świetnie rozwijał w swoich pracach (w języku polskim) węgierski historyk dr János Tischler.

By wspomóc środowisko, które dało Orbánowi i jego zapleczu tak duże wpływy w Polsce (wejście MOL, powstanie finansowanego przez państwo i wciąż działającego Instytutu współpracy polsko-węgierskiej im. Wacława Felczaka), gotów był wejść na rynek medialny - oczywiście nie premier wprost, ale jego otoczenie. Premier ma pełną świadomość, że bez dominacji na rynku medialnym, tak kapitałowej, jak i narracyjnej, dojście do władzy, a następnie jej utrzymanie, jest bardzo trudne, stąd od 2010 r. całkowicie przebudował system medialny, oficjalnie wskazując, że zależne od rządu są jedynie media publiczne.

To, że w grudniu 2023 r. Polska odblokowała środki z KPO, było torpedowane przez węgierskie władze, które uważały ten fakt, a także zakończenie procedury praworządności (w ramach Artykułu 7 TFUE), za absolutnie nieuzasadniony. Węgry są jedynym państwem, które obecnie pozostaje ze wszczętym postępowaniem w związku z praworządnością, i to w ramach dwóch różnych procedur. Jest też jedynym krajem UE, które nie otrzymało środków z KPO, a także ma zamrożonych kilkadziesiąt miliardów euro w związku z nieprzestrzeganiem unijnego prawa.

Premier musiał znaleźć metodę na wytłumaczenie obywatelom, dlaczego Węgry znajdują się w takim a nie innym położeniu. Jedną ze strategii było obrzydzanie polskiej polityki Węgrom.

Orbán ma jeszcze jeden cel wewnętrzny - chodzi o to, by pokazać obywatelom, czym skończyłaby się utrata władzy przez Fidesz - w domyśle przejęciem władzy przez marionetki UE, które natychmiast pozbawią Węgier suwerenności.

Dominacja w sondażach TISZY nie oznacza, że premier w 2026 r. straci władzę, przed tym chroni go wielokrotnie nowelizowana ordynacja wyborcza. Ten fakt jednak premiera nie uspokaja, chce on całkowicie oczyścić pole przed prawdziwą rywalizacją. W jego opowieści opozycja to chaos, bezprawie i cała "tęczowa ideologia". Polska do opowiadania o tych zagrożeniach jest najlepsza, a namacalnym dowodem tego, co dzieje się w Polsce, będzie Romanowski. To kolejny etap opowieści o Polsce -  świadectwa, które będzie można obejrzeć (spodziewałbym się wywiadu dla węgierskich mediów).

Orbán buduje alternatywną ścieżkę rozwoju. Coś, co nazwał kiedyś najpierw demokracją nieliberalną, a następnie - demokracją chrześcijańską. To slogan, podparty też członami "patriotyzmu" i "suwerenności", który tłumaczy wszelkie procesy występujące na Węgrzech.

Państwie, które od 2020 r. określić można mianem w części autorytarnego, a to z uwagi na utrzymywanie niemal bez przerwy konstytucyjnego rodzaju stanu wyjątkowego, w którym premier rządzi państwem w dużej mierze dekretami, które co pół roku akceptuje tylko parlament (ten oczywiście się zbiera, ale ważniejsze decyzje zapadają na poziomie odpowiednika dekretów). To zaburzenie trójpodziału władz, a także podporządkowany władzy system sądownictwa jest dla rządzących gwarantem niepodejmowania przez kogokolwiek jakichkolwiek postępowań przeciwko rządzącej koalicji oraz jej zaplecza biznesowego.

Udzielanie schronienia osobom, które mają problemy prawne w innych państwach, nie jest czymś nowym. Najgłośniejszy przykład to Nikoła Gruewski, były premier Macedonii Północnej, który ścigany za przestępstwa w swoim państwie został w 2018 r. wywieziony węgierskimi samochodami dyplomatycznymi na Węgry, gdzie otrzymał azyl. Orbán uznaje, że wszystkie nieprawidłowości, które nawet i wystąpiłyby w trakcie rządzenia, są uzasadnione, o ile służą podtrzymaniu patriotyzmu i suwerenności, najlepiej by były podszyte niechęcią wobec Unii Europejskiej.

Premier zbudował, co jest jego niewątpliwym sukcesem, nową frakcję w Parlamencie Europejskim. Zrzesza ona liderów partii, które już władzę uzyskały bądź niebawem (jak w Czechach ANO Andreja Babiša), ją zdobędą. Patrioci dla Europy mają być remedium na wszystkie problemy Europy. Nową siłą, która Europę odmieni, a dzięki współpracy z Donaldem Trumpem stanowić będzie wręcz europejski motor rozwoju, w którym wyeliminowany zostanie komponent polityczny - na rzecz wyłącznie pragmatycznej współpracy z różnymi państwami - tak USA, jak i Rosją czy Chinami. Orbán określa to mianem "neutralności gospodarczej".

Paradoksem jest jednak, że do Patriotów dołączyła Konfederacja, ale Prawo i Sprawiedliwość pozostało w Europejskich Konserwatystach i Reformatorach. Jak informowano w okresie kształtowania się frakcji, kość niezgody między środowiskami politycznymi dotyczyła m.in. zapatrywania sytuacji wokół wojny rosyjsko-ukraińskiej i podejścia Węgier do Rosji - w tym wprowadzonych latem ułatwień wizowych dla obywateli Rosji i Białorusi. Teraz jednak w tym politycznym sojuszu nie ma to żadnego znaczenia. Łączy jeden cel - z polskiej i węgierskiej perspektywy ten sam - powrót Zjednoczonej Prawicy do władzy.

Dla Wirtualnej Polski dr Dominik Héjj

Dr Dominik Héjj - politolog specjalizujący się w polityce węgierskiej i autor książki "Węgry na nowo".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
węgryviktor orbanMarcin Romanowski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (354)