Apel Lecha Wałęsy i Władysława Frasyniuka. Jest odpowiedź rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej
- Będziemy walczyć - deklarują Lech Wałęsa i Władysław Frasyniuk. We wspólnym apelu zapowiadają swoją obecność 10 lipca na Krakowskim Przedmieściu i proszą o zaangażowanie. Co na to rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej? Pojawią się na wydarzeniu, jednak każdy ma inny powód i cel.
- Będę obecny w czasie tej, mam nadzieję, potężnej manifestacji. Nie będę niczego blokował, ale będę demonstrował dążenie, by państwo polskie stało się z powrotem państwem demokratycznym - mówi w rozmowie z portalem gazeta.pl Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz, szefowej KPRP.
10 lipca przed Pałacem Prezydenckim chce pojawić się też Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu Adamie Mercie, obecnie doradca szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Ma jednak w tym inny cel niż Deresz. Ona chce uczestniczyć w miesięcznicy, on ma przeciwko niej protestować.
Oboje odnieśli się też do apelu Wałęsy i Frasyniuka.
- Miesięcznica smoleńska to bardzo dobry moment na zaangażowanie się pod wskazanymi przez Frasyniuka i Wałęsę postulatami, bo katastrofa smoleńska od samego początku mobilizuje polskie społeczeństwo. 10 dzień miesiąca staje się symbolem połączenia wszystkich demokratycznych sił w Polsce przeciwko PiS - podkreśla Deresz.
- Według mnie za rządów tej partii przestajemy żyć w państwie demokratycznym, ale w państwie, które Kaczyński przekształca w dyktaturę z elementami faszyzmu. Moim zdaniem jest już najwyższy czas, aby nastąpiła totalna mobilizacja społeczeństwa przeciwko poczynaniom prezesa i jego partii - dodaje.
Dla Merty ten apel to z kolei "próba zakłócenia uroczystości, które nie mają wymiaru politycznego". Zwraca uwagę, że Wałęsa i Frasyniuk nie są rodzinami smoleńskimi. - Wałęsa po 10 kwietnia 2010 r. nie przechodził żadnej żałoby. A w przeciwieństwie do Wałęsy i Frasyniuka, Jarosław Kaczyński jest rodziną smoleńską. Pochował dwoje bardzo bliskich sobie ludzi. Wstydem i rzeczą niegodną jest próba przeszkadzania mu w przeżywaniu żałoby przed Pałacem Prezydenckim - zaznacza Merta.
Przypomnijmy, że Frasyniuk został wyniesiony z demonstracji na Krakowskim Przedmieściu. Czy 10 lipca można spodziewać się podobnych sytuacji?
- Myślę, że na Krakowskim Przedmieściu nie powinno dojść do dramatycznych scen, bo przecież minister Mariusz Błaszczak zagwarantował całkowite bezpieczeństwo. Jeśli dojdzie do gorszących sytuacji, to znaczy, że minister nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań - odpowiada Deresz.
Chodzi o religię czy politykę?
Deresz i Merta nie zgadzają się też w innej kwestii. Według niej miesięcznice nie utraciły charakteru religijnego. - Modlitwa jest w trakcie mszy i potem w trakcie przemarszu. Katastrofa smoleńska pokazała jak nieudolne i nieprzygotowane do swojej roli było państwo polskie i w tym sensie odniesienia polityczne same się narzucają - twierdzi.
Co na to Deresz? Podkreśla, że czcić pamięć bliskich można w wielu innych miejscach. - Demonstracje przed Pałacem nie mają na celu uczestnictwa w uroczystościach religijnych, ale wydarzeniach politycznych - zaznacza.
- Akt żałoby, czyli udział w comiesięcznych marszach pod Pałac Prezydencki, w którymś momencie się zakończy. Myślę, że to będzie dzień postawienia pomników przy Krakowskim Przedmieściu - podsumowała Merta.
Zanim powstał apel, Frasyniuk powiedział: - Z niepokojem myślę, że będę musiał pojechać do Gdańska i poprosić Lecha, żeby następnego dziesiątego usiadł ze mną. Może to będzie większy wstrząs. Do tych słów odniósł się Wałęsa. Na swoim facebookowym profilu napisał: - Potwierdzam swoją obecność. Do tekstu dołączył zdjęcie swoje i Frasyniuka. W rozmowie z Wirtualną Polską wytłumaczył się ze swojej decyzji.
Treść apelu
- Staniemy naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego - podkreślają we wspólnym apelu Wałęsa i Frasyniuk. W ten sposób potwierdzają swój udział w kontrmanifestacji 10 lipca na Krakowskim Przedmieściu. Jakie są powody ich decyzji?
- Stajemy w obronie podstawowych wolności należnych każdemu człowiekowi i obywateli RP - deklarują Wałęsa i Frasyniuk w apelu opublikowanym w "Gazecie Wyborczej". To ich odpowiedź na "zagrożenia wynikające z serii antydemokratycznych i niekonstytucyjnych decyzji rządu Prawa i Sprawiedliwości".
Zwracają uwagę, że prezydent Andrzej Duda i rząd premier Szydło łamią prawo. Autorzy apelu chcą zaś "walczyć o utrzymanie wartości demokratycznego państwa prawa". - Nie godzimy się na odebranie nam podstawowych swobód obywatelskich i wolności zgromadzeń - podkreślają.
Zapewniają, że zrobią wszystko, by nie doprowadzić do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. W apelu Wałęsy i Frasyniuka nie zabrakło też odniesienia do tematu uchodźców. - Stajemy w obronie ofiar wojny uciekających przed śmiercią i szukających nadziei w krajach demokratycznych - zaznaczają. Jak dodają, będą kierować się solidarnością wobec rodzin dotkniętych wojną.
Mówią też o "fali agresji i nietolerancji zalewającej Polskę", którą ich zdaniem podsyca PiS. Jako reprezentanci wierzących i niewierzących w Boga obywateli RP chcą bronić także "wartości chrześcijańskich zawłaszczanych w cynicznej grze politycznej".
W apelu pojawił się też wątek Smoleńska. - Mając w pamięci tragiczny wypadek lotniczy pod Smoleńskiem, w którym zginął prezydent Lech Kaczyński i 95 obywateli, sprzeciwiamy się brutalnemu wykorzystywaniu zmarłych do bieżących celów politycznych - podkreślają Wałęsa i Frasyniuk.
Zaznaczają, że ich dzieciom i wnukom należy się "prawo do wolnej, demokratycznej i nowoczesnej ojczyzny na miarę XXI w.". Na koniec apelują o zaangażowanie do wszystkich, którym bliskie są wartości, o których piszą.
- 10 lipca my, Obywatele, staniemy na Krakowskim Przedmieściu naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego w obronie naszych praw - zapewniają.
Źródło: gazeta.pl/WP