PolskaAmbasador Rosji oblany farbą. Policja mówi o emocjach

Ambasador Rosji oblany farbą. Policja mówi o emocjach

Stołeczna policja nie zatrzymała nikogo ws. incydentu z udziałem ambasadora Rosji. Dyplomata został oblany czerwoną farbą, do czego przyznała się protestująca Ukrainka. Rzecznik warszawskiej komendy zwrócił uwagę na "zrozumiałe emocje związane z tym, co dzieje się w Ukrainie".

Ambasador Rosji został w poniedziałek oblany czerwoną farbą
Ambasador Rosji został w poniedziałek oblany czerwoną farbą
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska
Rafał Mrowicki

Nikt nie został zatrzymany ws. ataku na ambasadora Rosji w Polsce, choć przyznała się do tego konkretna osoba. W poniedziałek Siergiej Andriejew został oblany farbą gdy próbował złożyć kwiaty na warszawskim Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich. Do czynu przyznała się ukraińska dziennikarka Iryna Zemlyana, która była w tłumie protestujących.

- Wykonaliśmy szereg czynności, zgromadzone materiały będą poddane analizie prawno-karnej - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Policjant nie podał jednak informacji ile osób wylegitymowano. Nie tłumaczy również, dlaczego policja nie zapobiegła incydentowi.

Rzecznik policji: Zrozumiałe emocje

Według informacji "Rz", stołeczna policja wiedziała, że na cmentarzu ma odbyć się protest przeciwko składaniu kwiatów przez rosyjskiego ambasadora. Zabezpieczenie było omawiane z MSWiA i Komendą Główną Policji.

- Kiedy pojawiło się zagrożenie, zareagowaliśmy, umożliwiając ambasadorowi dotarcie do samochodu i bezpieczny odjazd - mówił dziennikowi Sylwester Marczak. Rzecznik warszawskiej komendy wskazał na "zrozumiałe emocje związane z tym, co dzieje się w Ukrainie". Dodał, że Rosjanom "były wydawane rekomendacje wskazujące ryzyko".

Zobacz także: Incydent z ambasadorem Rosji. "Popełniono co najmniej dwa błędy"

Zbigniew Rau, minister spraw zagranicznych, odnosząc się do sprawy stwierdził, że to incydent godny ubolewania. Podkreślił także, że dyplomatom przysługuje szczególna ochrona, która jest niezależna od polityki ich rządów.

W innym duchu wypowiedział się minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński. Stwierdził, że "emocje ukraińskich kobiet, biorących udział w manifestacji, których mężowie dzielnie walczą w obronie ojczyzny, są zrozumiałe". Podobnie jak rzecznik policji przypomniał, że rosyjscy dyplomaci znali policyjne rekomendacje, w których odradzano im publiczne składanie kwiatów na cmentarzu.

Biernacki: Dwa błędy. O to chodziło Rosjanom

W programie Tłit Wirtualnej Polski do sprawy odniósł się Marek Biernacki - poseł Koalicji Polskiej, a w przeszłości minister spraw wewnętrznych i administracji oraz koordynator ds. służb specjalnych. Polityk dostrzega dwa błędy.

- Jeden: powinniśmy podziękować panu ambasadorowi od razu, na samym początku agresji Rosji na Ukrainę. Drugi: jak już jest w kraju, nie wydalono go, to tym bardziej powinniśmy go bardziej pilnować, by do tego nie doszło. O to chodziło Rosjanom. Całe szczęście, że to tylko farba, a nie doszło do czegoś bardziej niebezpiecznego - stwierdził Marek Biernacki.

Źródło: "Rzeczpospolita", WP Wiadomości

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie