"Jest w wielkim szoku". Adwokat mówi, czemu kierowca się nie przyznaje

- Jest w wielkim szoku, jest załamany psychicznie - tak o stanie kierowcy ciężarówki po wypadku na S7 mówi jego obrońca, adwokat Marek Wasilewski.

Co z kierowcą po tragedii na S7?
Co z kierowcą po tragedii na S7?
Źródło zdjęć: © PAP
Mateusz Dolak

Tragedia na drodze ekspresowej S7 w Borkowie pomiędzy wjazdem Lipce a Gdańsk Południe rozegrała się w piątek po godz. 23. W karambolu uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i trzy ciężarowe. Cztery osoby zginęły, a kilkanaście zostało rannych.

W niedzielę prokuratura przedstawiła zarzuty 37-letniemu kierowcy samochodu ciężarowego. Śledczy twierdzą, że to on doprowadził do wypadku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bus wjechał wprost pod pociąg. Finał mógł być tylko jeden

Mateusz M. usłyszał zarzuty ws. spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a piętnaście zostało rannych.

Prokuratura przebadała krew oraz telefon podejrzanego 37-latka, a także tachograf z jego tira. Jak przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Mariusz Duszyński, mężczyzna nie był pod wpływem substancji psychoaktywnych.

Tachograf wykazał, że ciężarówka 37-latka poruszała się z prędkością 89 km/h. Nic nie wskazuje na to, że doszło do hamowania - jej prędkość spadła wskutek uderzenia w barierki oraz inne pojazdy.

Prokuratura złożyła do sądu wniosek o tymczasowy areszt. Sąd jednak uznał, że kierowca pozostanie na wolności, ale będzie musiał codziennie meldować się na policji.

"Jest załamany"

- Uważam, że ta decyzja jest rozważna i właściwa. W tej sprawie nie ma potrzeby stosowania tymczasowego aresztowania. W głównej mierze do uzyskania pozostały opinie biegłych, a na ich treść podejrzany nie może mieć wpływu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z obrońców Mateusza M., mec. Marek Wasilewski.

Mecenas nie potrafił odnieść się do pytań o doniesienia mediów, które pisały, że kierowca ciężarówki to właściciel firmy transportowej z Mazowsza, który miał tego dnia zastępować jednego z pracowników. W odpowiedzi na pytania dotyczące okoliczności wypadku mówi, że nie chce zdradzać linii obrony i tajemnicy adwokackiej.

- Na ten moment mogę powiedzieć, że mój klient nie zaprzecza, że prowadził pojazd. Nie przyznaje się do umyślnego spowodowania katastrofy - mówi mecenas Wasilewski.

- Jest w wielkim szoku, jest załamany psychicznie. W wypadku zginęły cztery osoby, każdego by to obciążyło. Na pewno wrócił do miejsca zamieszkania, bo musi się stawiać na dozór, siedem razy w tygodniu, więc będzie to świadczyło, że nigdzie nie wyjechał, czy też nie uciekł - dodaje.

- Mój klient złożył krótkie wyjaśnienia. Dlaczego nie odpowiadał na pytania? To tajemnica obrony - twierdzi Wasilewski i podsumowuje, że "czeka aż jego stan się polepszy".

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (212)