Wstrząsająca relacja ratownika. "Jechał 200 metrów, taranując auta"
Służby wciąż wyjaśniają okoliczności karambolu na S7 w Borkowie. Według wstępnych ustaleń kierowca ciężarówki wjechał w tył innych aut. Świadkowie przedstawiają szokujący obraz zdarzenia. - 200 metrów jechał bez zatrzymania, taranując samochody - mówi jeden z ratowników.
W piątek późnym wieczorem na remontowanym odcinku drogi S7 w Borkowie na Pomorzu doszło do tragicznego wypadku. Zderzyło się tam ponad 20 samochodów. Zginęły cztery osoby, a kilkanaście trafiło do szpitali.
Zatrzymany został kierowca ciężarówki. - Wstępnie ustalono, że 37-latek jadący ciężarówką najechał na tył innych pojazdów - przekazał Wirtualnej Polsce oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim mł. asp. Karol Kościuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyzna był trzeźwy. Jak przekazał nam prokurator Mariusz Duszyński, zabezpieczono do badań krew 37-latka, jego telefon oraz tachograf z tira.
Ratownik: kierowca jechał 200 metrów, taranując samochody
Portal trojmiasto.pl dotarł do jednego z pracowników służb ratunkowych, który relacjonuje, jak wyglądał wypadek na S7.
- Ten odcinek jest remontowany i momentami jest dosyć wąsko. W związku z tym, że jechał bardzo szeroki transport gabarytowy, piloci zatrzymali z naprzeciwka ruch, żeby kierowcy mogli się "powykręcać". A jako że było to bezpośrednio po meczu Lechii, ruch był wzmożony i zrobił się dość duży korek. Na to wszystko wjechał ten tir. 200 metrów jechał bez zatrzymania, taranując samochody - opowiada.
Jak dodaje, w wypadku miał zginąć m.in. ojciec z dwójką dzieci. Czwartą ofiarą także ma być dziecko. Służby jednak tego nie potwierdzają. W rozmowie z Wirtualną Polską prokurator Duszyński przekazał, że na razie weryfikowana jest tożsamość ofiar.
Czytaj więcej: