Ekspert o tragicznym wypadku na S7. "Rodzi się podstawowe pytanie"
- Tachograf, czyli "czarna skrzynka" samochodu ciężarowego jest kopalnią wiedzy i pomoże znaleźć odpowiedź na kilka kluczowych pytań - mówi WP Marek Konkolewski, emerytowany inspektor policji i ekspert z zakresu bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Mówiąc o tragicznym karambolu na S7, w którym zginęły cztery osoby, w tym dwoje dzieci, wskazuje na kluczowe elementy, jakie mogły do tego dramatu doprowadzić.
19.10.2024 | aktual.: 22.10.2024 12:47
Służby wciąż wyjaśniają okoliczności karambolu na S7 w Borkowie. W wyniku nocnego zderzenia 18 samochodów osobowych i trzech ciężarowych na S7 w kierunku Gdyni zginęły cztery osoby, w tym dzieci lat 7 i 9, a 15 zostało rannych. Według wstępnych ustaleń kierowca ciężarówki wjechał w tył innych, stojących w zatorze aut.
Świadkowie przedstawiają szokujący obraz zdarzenia. - 200 metrów jechał bez zatrzymania, taranując samochody - mówi jeden z ratowników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapis wypadku w tachografie
Jak zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Konkolewski, emerytowany inspektor policji i ekspert z zakresu bezpieczeństwa w ruchu drogowym, tachograf, który działa tak jak czarna skrzynka, pomoże w ustalaniu okoliczności katastrofy. - To, plus wszelkie rejestratory, kamerki samochodowe z innych aut będą kopalnią wiedzy na temat tego dramatycznego wypadku - mówi.
Podkreśla, że trudno na tym etapie spekulować, co dokładnie się wydarzyło, jest jednak kilka kwestii, na które ekspert od razu zwrócił uwagę.
- W oczy rzucają się bardzo ważne elementy. Po pierwsze - warunki niedostatecznej widoczności, czyli noc. O tej porze w tym rejonie miała też być mgła, co spowodowało tworzenie się dużych zatorów. Druga kwestia to prędkość. Większość kierujących poruszała się wcześniej dwujezdniową trasą ekspresową, po czym nagle dojechali do odcinka, gdzie prowadzone są roboty drogowe, więc chcąc nie chcąc musieli mocno zmniejszyć prędkość, a była to istotna zmiana. Trzecia kwestia to duża liczba aut, jak na tę godzinę. To było związane z wydarzeniem sportowym, z którego być może cześć tych osób wracała - mówi Konkolewski.
Wskazuje, że jest "wysoce prawdopodobne, że 37-letni kierowca ciężarówki nie zachował szczególnej ostrożności m.in. przez to, że zbyt późno hamował, zbyt późno dostrzegł stojące w korku samochody".
- Rodzi się wówczas podstawowe pytanie: dlaczego tych aut nie zauważył. Czy przymknął oczy, czy rozmawiał przez telefon, czy był na tyle znużony, że mieliśmy do czynienia z mikrosnem? - wylicza.
Po raz kolejny wskazuje na tachograf, jako ważny element śledztwa. - Analizując zapis w tachografie trzeba ustalić, z jaką prędkością się poruszał, czy nie przekroczył czasowych norm pracy, czy były organizowane przez niego obowiązkowe przerwy i ile odpoczywał w ciągu doby. I oczywiście - z jaką dokładnie prędkością jechał. To wszystko jest do ustalenia - mówi w rozmowie WP.
Tragiczny wypadek na S7. Co dokładnie się stało?
Wszyscy zadają sobie podobne pytanie: czy i dlaczego kierowca ciężarówki nie zauważył ściany stojących samochodów.
- Można tylko domniemywać, że był zmęczony.(...) Praw fizyki nie da się oszukać. Jeśli jechał 70 km/h, to w ciągu sekundy pokonywał ok. 22-23 metry - dodaje ekspert wyjaśniając, dlaczego nawet po wciśnięciu hamulca samochód mógłby jechać dalej, taranując inne pojazdy.
Rozmówca WP dodaje, że jeśli w trakcie śledztwa okaże się, że kierowca nie hamował, ani nie podjął próby hamowania, to mógł zasłabnąć albo po prostu przysnąć za kierownicą.
Zwraca uwagę jeszcze na jedną kwestię, która może okazać się kluczowa. - Trzeba zweryfikować, czy ten modernizowany odcinek był odpowiednia oznakowany - mówi.
Konkolewski zaznacza też, że śledczy i prokuratura potrzebują teraz przede wszystkim spokoju i czasu. Podkreśla, że praca nad tak dramatyczną sprawą nie może być realizowana pod wpływem emocji, blasków kamer, z naciskami opinii społecznej.
- Przed śledczymi tez żmudna praca jeśli chodzi o przesłuchiwanie uczestników i świadków - dodaje ekspert.
Katarzyna Staszko, dziennikarz Wirtualnej Polski