53 zabitych w walkach w Strefie Gazy
Trwają zacięte walki
między bojownikami palestyńskich ugrupowań Hamas i Fatah w Strefie
Gazy. Do 53 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych w czwartym dniu tych
najkrwawszych od miesięcy starć - pisze Reuter.
13.06.2007 | aktual.: 13.06.2007 09:30
Palestyńskie służby medyczne poinformowały, że hamasowcy zaatakowali w środę rano w środkowej części Strefy Gazy pozycje kontrolowane przez siły bezpieczeństwa lojalne wobec prezydenta Mahmuda Abbasa z Fatahu. W ataku tym zginął jeden funkcjonariusz, a 10 zostało rannych. W innym starciu śmierć poniosło czterech członków Fatahu. Hamas poinformował, że przejął kilka posterunków Narodowych Służb Bezpieczeństwa Abbasa.
W mieście Gaza zginął jeden członek Fatahu. Jak twierdzi Hamas, bojownicy Fatahu ostrzelali z granatników dom wiceministra ds. informacji. W ataku tym jednak nikt nie odniósł obrażeń.
Palestyński minister spraw zagranicznych Ziad Abu Amr ostrzegł w środę, że przemoc w Strefie Gazy może rozprzestrzenić się na Zachodni Brzeg Jordanu, gdzie większość Palestyńczyków żyje relatywnie spokojnie.
Wezwał tym samym wspólnotę międzynarodową do dostarczenia Autonomii Palestyńskiej pomocy finansowej: Teraz musimy się zastanowić jak ratować się z tej sytuacji - powiedział szef dyplomacji.
Prezydent Abbas wezwał bojowników Hamasu i Fatahu do niezwłocznego zawieszenia broni i rozpoczęcia rozmów. Apel pozostaje bez echa.
Rzecznik kancelarii palestyńskiego prezydenta oskarżył "grupę w Hamasie, do której należą niektórzy przywódcy polityczni i wojskowi, o udział w spisku" mającym na celu przejęcie przez Hamas całej kontroli nad Strefą Gazy. Fatah zagroził wycofaniem się ze zdominowanego przez Hamas rządu jedności narodowej, jeśli nie ustanie przemoc, za którą obarczył odpowiedzialnością "niegodziwą grupę w łonie kierownictwa Hamasu".
Hamas nie pozostaje dłużny i zarzuca Fatahowi, że ten jest marionetką Stanów Zjednoczonych i Izraela. Doradca palestyńskiego premiera Ismaila Hanije oskarżył wrogów Hamasu o próbę obalenia rządu jedności narodowej.