Donald Tusk wcale nie był "pewniakiem"? Na jaw wychodzą "napięte" relacje z Angelą Merkel
Zaskakujące kulisy wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" pisze, że polski polityk miał w Europie złą opinię i dopiero atak na niego ze strony polskiego rządu przesądził o wyborze na drugą kadencję. Dziennik donosi, że od zeszłego roku "napięte" były jego relacje z kanclerz Niemiec. Angela Merkel miała Tuskowi złe kilka rzeczy. Co dokładnie?
Decyzja o ponownym wyborze Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej zapadła w czwartek podczas unijnego szczytu w Brukseli. Kandydaturę Tuska poparło 27 państw, przeciw była tylko Polska.
"Z niepewnego kandydata, po którym niewiele rządów uroniłoby łezkę, Tusk stał się prawdziwym szefem, prawdziwym Europejczykiem, nobilitowanym dzięki sprzeciwowi Warszawy. Mieć wielu wrogów jest zaszczytem" - pisze Thomas Gutschker w niedzielnym wydaniu "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Autor komentarza zwraca uwagę, że polski rząd chciał "za wszelką cenę utrącić" kandydaturę Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej i swoimi działaniami "osiągnął skutek odwrotny od zamierzonego". "Polska znalazła się w ślepej uliczce" - podkreśla.
Sprzeczka z Merkel
Według "FAS", szanse Tuska na zachowanie stanowiska były w zeszłym roku niewielkie. Merkel miała Tuskowi za złe, że podczas kryzysu migracyjnego "wybiegł przed szereg", by zamknąć szlak bałkański, bez oglądania się na skutki tej decyzji dla Grecji. "(Merkel i Tusk) posprzeczali się tak mocno, że konflikt wyszedł na zewnątrz" - przypomina komentator.
Autor tekstu zwraca uwagę, że niemiecka kanclerz wytykała ponadto Tuskowi słabe przygotowanie unijnych szczytów. Po referendum w Wielkiej Brytanii, dotyczącym Brexitu, Merkel sama przejęła inicjatywę i konsultowała niemal wszystkich szefów rządów, co było właściwie zadaniem Tuska.
Tusk sięgnął dna. Merkel zrobiła wielkie oczy
Oceny Polaka "spadły na samo dno" we wrześniu 2016 roku podczas szczytu w Bratysławie, gdzie szefowie rządów chcieli zademonstrować, iż nawet bez Brytyjczyków są zdolni do działania. "Zamiast konkretnych projektów, Tusk przygotował zaledwie kilka zdań dla prasy" - pisze komentator "FAS". "Nie tylko Merkel zrobiła wielkie oczy" - zaznacza.
"Tusk był krytykowany w Radzie Europejskiej ze wszystkich stron" - podkreśla Gutschker. W końcu przyjęto plan, który wyciągnął z kieszeni szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Wpadka Tuska spowodowała, że na kolejnym szczycie w kuluarach siedziby Rady "głośno zastanawiano się nad jego ewentualnym następcą", tym bardziej, że socjaliści i liberałowie chcieli wybrać kogoś ze swojego nurtu politycznego.
Nawet Orban się nie zastanawiał
"(Tuska) uratował wywiad, w którym silny człowiek w polskim rządzie, szef PiS Jarosław Kaczyński, po raz pierwszy otwarcie wypowiedział się przeciw jego reelekcji" - wskazuje niemiecki publicysta. "Od tej chwili nie chodziło już o to, co Tusk potrafi i czego chce. Szefowie rządów musieli rozstrzygnąć, czy podporządkują się woli osoby w Warszawie, która pozbawia substancji polskie państwo prawa i w chorobliwej manii obarcza Tuska odpowiedzialnością za śmierć swojego brata" - czytamy w "FAS".
"Udział w walce przeciw europejskim wartościom czy okazanie solidarności Tuskowi: nikt nie musiał się długo zastanawiać, nawet Węgier Viktor Orban" - podkreśla komentator.
Dopiero atak Kaczyńskiego wzmocnił Tuska
Jego zdaniem z tego epizodu można się wiele nauczyć. "Dopiero (atak) Kaczyńskiego wzmocnił jego przeciwnika. (Kaczyński) był najlepszym pomocnikiem wyborczym, jakiego Tusk mógł sobie wymarzyć" - pisze Gutschker.
"FAS" nie pozostawia złudzeń: "Politycznie Polska jest osamotniona. Mocno zaszkodziła Grupie Wyszehradzkiej, do której należą też Czechy, Słowacja i Węgry, i dostarczyła wielu argumentów tym krajom, które chcą w Europie iść do przodu, chociaż właśnie temu chciała zapobiec. Polityka, która kieruje się ideologią, zamiast praktycznym rozsądkiem, kończy się właśnie tak - w ślepej uliczce".
PAP/z Berlina Jacek Lepiarz, WP/Natalia Durman