Żołnierze mają dość. Rośnie liczba dezercji i oddaleń z jednostek

Wojny wygrywa rezerwa. Im dłużej trwają, tym motywacja żołnierzy, ale również cywilów, spada. Tę zależność doskonale widać podczas wojny w Ukrainie.

RosW 2025 roku z rosyjskiej armii może uciec nawet kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy
Źródło zdjęć: © Getty Imges | Den Polyakov
Sławek Zagórski

Pozycyjna wojna na wyczerpanie bardzo szybko drenuje zasoby materiałowe i ludzkie. Równocześnie powoduje postępujące zmęczenie społeczeństwa, które musi się mierzyć z długotrwałymi niedoborami i niewygodami. To powoduje, że z każdym miesiącem spada morale poborowych i liczba chętnych do wstąpienia do armii. Dotyczy to obu stron obecnego konfliktu i wielu innych z przeszłości.

Choćby tuż przed Bitwą Warszawską - według danych Naczelnego Dowództwa - w zależności od regionu do poboru stawiało się średnio od 30 do 50 procent poborowych. Nie inaczej jest podczas obecnej wojny w Ukrainie.

Rosja bez Putina? "Problemem nie jest sam Putin":

Rośnie skala dezercji

W przypadku Rosji mamy do czynienia z procesem, który narasta od pierwszych klęsk w obwodzie charkowskim i pod Chersoniem. Z raportów analityków Frontelligence Insight, Instytutu Studiów nad Wojną, ale także z doniesień rosyjskich mediów opozycyjnych, wyłania się obraz armii, która próbuje zatrzymać żołnierzy w jednostkach bardziej siłą niż motywacją.

Z danych ukraińskiego wywiadu wynika, że od listopada 2024 r. do lipca 2025 r. rosyjską armię opuściło 25 tys. żołnierzy. Część analiz mówi nawet, że do końca roku może to być 70-80 tys., jeśli tempo się utrzyma. To skala, która na pewnych odcinkach frontu potrafi realnie osłabić zdolność do utrzymywania nacisku na ukraińskie pozycje i rotowania jednostek.

Sytuacja w rosyjskich siłach zbrojnych jest o tyle poważna, że dezercje nie dotyczą wyłącznie tzw. poborowych mobilizowanych w panice po wrześniu 2022 r. Większość uciekinierów to żołnierze kontraktowi, czyli ci, którzy stanowili trzon zawodowej armii. W praktyce to właśnie oni najczęściej opuszczają jednostki po kilkunastu miesiącach służby bez realnej rotacji, z nieleczonymi kontuzjami i bez perspektywy poprawy warunków.

Zjawisko przyspieszyło w latach 2024-2025 r., gdy potwierdzono coraz więcej przypadków znikania żołnierzy już nie tylko z zaplecza, ale prosto z linii frontu lub z ośrodków medycznych, do których trafiali na rekonwalescencję.

Kreml ukrywa problemy

Analizy brytyjskiego i francuskiego wywiadu wskazują, że w rosyjskiej armii mamy do czynienia z narastającą falą spraw sądowych dotyczących samowolnego opuszczenia jednostki i niewykonania rozkazu. Oficjalne dane są mocno zaniżone, bo Rosja po prostu nie rejestruje wielu przypadków, traktując je jako "sprawy wewnętrzne" jednostek.

To eufemizm, który w praktyce oznacza to, że część żołnierzy trafia do polowych aresztów, w których zasady regulaminu przestają istnieć. W wielu brygadach za dezercję żołnierze są od razu wysyłani do karnych batalionów walczących na najbardziej krwawych częściach frontu, gdzie są niemal bez szans na przeżycie. To metoda znana z historii Rosji i przywracana dość skutecznie obecnie.

Nie zmienia to faktu, że rosyjskie dowództwo traci kontrolę nad własnym personelem. Jeśli żołnierz woli trafić do więzienia, byle tylko nie wracać do jednostki, to mamy do czynienia z problemem strukturalnym, a nie incydentalnym. Coraz większa część żołnierzy po prostu przestaje wierzyć, że wróci do domu. To oznaka osłabionego morale, którego nie zasypie żadna propaganda.

Brak ludzi

Po drugiej stronie frontu sytuacja jest inna, choć nie mniej poważna. Ukraina od dawna zmaga się z naturalnym wyczerpaniem armii, która przy ograniczonych zasobach ludzkich walczy intensywnie od niemal czterech lat.

Z perspektywy czysto ludzkiej trudno się dziwić, że liczba przypadków dezercji i samowolnego opuszczenia jednostek rośnie. Widać to szczególnie w tych, które brały udział w najcięższych walkach pod Bachmutem, Awdijiwką czy Robotynem. Ukraińskie dane mówią już o ponad 311 tys. postępowań dotyczących dezercji i nieuprawnionej nieobecności od lutego 2022 r.

Według ukraińskiej Prokuratury Generalnej, do lipca 2025 roku wszczęto ponad 250 tysięcy spraw karnych dotyczących nieuprawnionego opuszczenia jednostki wojskowej i dezercji. W tej liczbie, 202 997 spraw dotyczyło nieuprawnionego opuszczenia, a 50 058 dezercji.

To dużo, choć znaczną część stanowią przypadki krótkotrwałego opuszczenia miejsca służby, często bez intencji porzucenia wojska na stałe. Samych dezercji z jednostek bojowych naliczono w tym roku 21,6 tys., a chwilowych nieobecności 162 tys. przypadków.

Najważniejsze jest jednak to, że Ukraina reaguje inaczej niż Rosja. Władze w Kijowie starają się rozróżnić dezercję od zwykłego wyczerpania i chwilowego opuszczenia jednostki. Dlatego dla tych, którzy samowolnie oddalili się z jednostki, ale zgłoszą się ponownie, wprowadzono możliwość powrotu do służby bez konsekwencji.

To pragmatyczne podejście, które ma chronić system mobilizacyjny przed zbytnią represyjnością. Kijów wie, że jeśli żołnierz ma wrócić na front, to musi mieć poczucie, że nie zostanie złamany przez własne państwo.

Wszystko, byle przetrwać

Jednocześnie widać, że Ukraina walczy o utrzymanie rotacji. Wprowadzane są lokalne systemy wsparcia psychologicznego i ustawowe mechanizmy skracania służby na najcięższych odcinkach. To dalekie od ideału, bo presja na przetrwanie, szczególnie po rosyjskim natarciu zimą 2023/24 roku, jest ogromna. Ale różnica na tle rosyjskiej armii jest wyraźna: ukraińskie państwo stara się utrzymać ludzi nie przymusem, lecz mechanizmami, które mają im ułatwić powrót.

O ile w Rosji dezercja jest dziś jednym z głównych sygnałów rozkładu morale, o tyle na Ukrainie jest raczej objawem kryzysu przeciążenia. Rosjan motywuje strach i brak perspektyw, Ukraińców z kolei wyczerpanie i brak dostatecznej rotacji. W obu przypadkach problem jest poważny, ale po obu stronach ma inny ciężar i wynika z innych błędów systemowych.

Patrząc na to z szerszej perspektywy, dezercja staje się jednym z kluczowych elementów wojny materiałowej, która toczy się nie tylko na poziomie sprzętu, ale przede wszystkim ludzi. Jeżeli Ukraina nie znajdzie sposobu, by przywrócić żołnierzom realną rotację i odpoczynek, to zmęczenie żołnierzy stanie się dla niej równie groźne, jak brak amunicji.

Właśnie dlatego problem dezercji nie powinien być traktowany jako margines. To sygnał, który od dekad każdemu dowódcy mówi więcej niż deklaracje polityków. Mówi o tym, jak długo armie będą w stanie nie tylko walczyć, ale utrzymać wewnętrzną spójność. W przypadku Rosji liczby i dynamika zjawiska wskazują na rosnącą erozję lojalności i motywacji. W przypadku Ukrainy na konieczność wypracowania nowych mechanizmów wsparcia dla armii wyczerpanej najdłuższą wojną lądową w Europie od 1945 r.

I jeszcze jedno. W obu państwach dane o dezercji są politycznie wrażliwe. Ale jeśli odłożymy propagandę i przypatrzymy się faktom, widać wyraźnie, kto traci żołnierzy dlatego, że nie wierzą w sens wojny, a kto dlatego, że potrzebuje czasu na odbudowę sił. To dość istotna różnica i prawdopodobnie jedna z tych, które w przyszłości zdecydują o tym, która armia szybciej przekroczy granicę swojej wytrzymałości.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Rubio po spotkaniu w Genewie. Mówi o "najlepszym dniu" negocjacji
Rubio po spotkaniu w Genewie. Mówi o "najlepszym dniu" negocjacji
Wyniki Lotto 23.11.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 23.11.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Czołowe zderzenie dwóch aut na DK11. Trzy osoby trafiły do szpitala
Czołowe zderzenie dwóch aut na DK11. Trzy osoby trafiły do szpitala
Śnieżyce odcięły ludzi od świata. Najgorsza sytuacja w jednej części Polski
Śnieżyce odcięły ludzi od świata. Najgorsza sytuacja w jednej części Polski
Wysłano alerty RCB. Ostrzeżenia przed zawiejami i zamieciami śnieżnymi
Wysłano alerty RCB. Ostrzeżenia przed zawiejami i zamieciami śnieżnymi
Ambasadorka Ukrainy: plan USA nie wymaga nic od Rosji
Ambasadorka Ukrainy: plan USA nie wymaga nic od Rosji
Lotnisko w Wilnie znów zamknięte. Podano, co jest powodem
Lotnisko w Wilnie znów zamknięte. Podano, co jest powodem
"Test dojrzałości Europy". Meloni o rozmowach ws. Ukrainy
"Test dojrzałości Europy". Meloni o rozmowach ws. Ukrainy
Nowe spojrzenie na Biblię. Wąż z raju nie był szatanem?
Nowe spojrzenie na Biblię. Wąż z raju nie był szatanem?
Na razie czekają nas opady śniegu. Potem znaczne ocieplenie
Na razie czekają nas opady śniegu. Potem znaczne ocieplenie
Europejska kontrpropozycja dla Ukrainy [SKRÓT DNIA]
Europejska kontrpropozycja dla Ukrainy [SKRÓT DNIA]
Polskie MSZ reaguje po wpisie Jad Waszem. To napisał Sikorski
Polskie MSZ reaguje po wpisie Jad Waszem. To napisał Sikorski
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości