Złodzieje tablicy z Auschwitz na wolności
Trzej mężczyźni skazani za kradzież napisu "Arbeit Macht Frei" z muzeum obozu Auschwitz nie stawili się w wyznaczonym terminie do odbycia kary w więzieniu we Włocławku. Za spóźnienie nie grozi im jednak żadna kara. Minister sprawiedliwości nakazał, aby niezwłocznie ich odnaleźć, ci tymczasem zdążyli już złożyć do sądu wnioski o odroczenie terminu wykonania kary.
Zobacz galerię: Sprawcy kradzieży napisu z Auschwitz skazani
- W związku z informacją o niestawieniu się w Zakładzie Karnym we Włocławku Pawła S., Łukasza M. oraz Radosława M., skazanych za kradzież napisu "Arbeit Macht Frei" z muzeum obozu Auschwitz, minister Krzysztof Kwiatkowski polecił Dyrektorowi Generalnemu Służby Więziennej natychmiastowe zawiadomienie właściwego sądu o niestawiennictwie skazanych w zakładzie karnym - podał wydział informacji ministerstwa sprawiedliwości.
Jak poinformowała Joanna Dębek z wydziału informacji Ministerstwa Sprawiedliwości, w środę wieczorem służba więzienna poinformowała już Sąd Okręgowy w Krakowie, iż wszyscy trzej skazani nie stawili się do odbycia kary.
Przekazanie tej wiadomości umożliwi sądowi wykonawczemu, w trybie przewidzianym przez kodeks karny wykonawczy, podjęcie działań zmierzających do doprowadzenia skazanych do zakładu karnego, a w wypadku ich ukrywania się - poszukiwanie listem gończym.
O tym, że mężczyźni nie stawili się w zakładzie karnym, poinformowała ppłk Bożena Nowicka, wicedyrektor Zakładu Karnego we Włocławku-Mielęcinie. - Do północy we wtorek żaden z trzech mężczyzn, o których skazaniu poinformował nas sąd w Krakowie, nie stawił się do odbycia zasądzonej kary. Zgodnie z obowiązującą nas procedurą, po upływie trzech dni roboczych poinformujemy o tym krakowski sąd.
Zgodnie z prawem, za niestawienie się w zakładzie karnym skazanym nie grożą żadne dodatkowe kary. Jeśli nie pojawią się we Włocławku do piątku, krakowski sąd może wystawić nakaz ich doprowadzenia przez policję, a w ostateczności rozesłać za nimi listy gończe.
- Trzeba się jednak liczyć z tym, że skazani mogli wystąpić o dodatkowe odroczenie wykonania kary i sąd się na to zgodził. W takim przypadku informacja o tym mogła jeszcze do nas nie dotrzeć, więc jest za wcześnie, by przesądzać o złej woli skazanych - zastrzegła ppłk Nowicka.
Jak dowiedziała się Polska Agencja Prasowa w Sądzie Okręgowym w Krakowie, wszyscy trzej skazani złożyli do sądu wnioski o odroczenie terminu wykonania kary.
Łukasz M. powołuje się na konieczność opiekowania się matką, która miała wypadek. Chciałby podjąć pracę sezonową, by pomóc jej finansowo i zarobić na nawiązkę. Radosław M. chciałby opiekować się córką i przyjaciółką w ciąży, zarobić na remont mieszkania i uregulowanie spraw prywatnych. Jak napisał we wniosku, nie unika poniesienia konsekwencji za moje uczynki, ale prosi sąd, by umożliwił mu zabezpieczenie rodziny.
Podobną argumentację podaje Andrzej S., który wnosi o odroczenie wykonania kary na sześć miesięcy: chce pomóc chorej matce, która samotnie prowadzi podupadającą działalność gospodarczą, dopomóc jej finansowo i wzmocnić psychologicznie zanim zostawi ją i pójdzie do więzienia.
- Sąd nie wyznaczył jeszcze terminu posiedzenia w tej sprawie - poinformowała Angelika Michalik z biura prasowego Sądu Okręgowego w Krakowie. Do sądu nie dotarła jeszcze informacja, że skazani nie zgłosili się do odbywania kary.
Trzej złodzieje zostali skazani na kary od półtora roku do dwóch i pół roku pozbawienia wolności. Wyrok zapadł 18 marca, dokładnie w trzy miesiące od kradzieży. Żadna ze stron - zarówno oskarżeni, jak i prokurator - nie odwoływała się od wyroku.
Sąd zaraz po wydaniu wyroku, jeszcze przed jego uprawomocnieniem się, zwolnił oskarżonych z aresztu. Prosili o to wszyscy trzej, razem z obrońcami. Podawali argumenty o matce, pozostawionej bez opieki, planowanym ślubie i narodzinach dziecka i sąd przychylił się do ich próśb.
Prokuratura oskarżyła dwóch braci: Radosława M. i Łukasza M,. oraz Pawła S. o to, że w nocy z 17 na 18 grudnia 2009 roku uczestniczyli w kradzieży napisu "Arbeit macht frei", znajdującego się nad bramą prowadzącą na teren byłego hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau i stanowiącego dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury oraz wpisanego na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. Sprawcy uszkodzili napis, tnąc go na części.
Mężczyźni w śledztwie przyznali się do stawianych im zarzutów. Wszyscy wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze i złożyli wnioski o wydanie wyroku bez przeprowadzania postępowania sądowego. Wnioski te znalazły się w skierowanym do sądu akcie oskarżenia. 18 marca sąd przychylił się do nich i wydał wyrok na posiedzeniu bez przeprowadzania rozprawy. Oskarżeni w ostatnim słowie wyrazili żal i wstyd za to, co zrobili.
Sąd skazał Pawła S., który podczas kradzieży pełnił rolę kierowcy, na półtora roku pozbawienia wolności. Łukasz M. został skazany na karę dwóch lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności, a jego brat Radosław, u którego znaleziono także amfetaminę - na dwa i pół roku pozbawienia wolności.
Wszyscy będą musieli zapłacić po 10 tys. zł nawiązki na Fundację Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz po tysiąc złotych jako częściowy zwrot kosztów postępowania.
Sąd uznał, że wina oskarżonych nie budzi wątpliwości, a całość zebranego materiału dowodowego wskazuje zarówno na to, kto dokonał kradzieży, jak i to, kto był jej inicjatorem. Podkreślił, że pomysł kradzieży napisu zrodził się w 2009 roku bez udziału oskarżonych.
W krakowskim areszcie przebywa wydany Polsce obywatel Szwecji, Anders Hoegstroem, podejrzany o namawianie do kradzieży napisu.
NaSygnale.pl: Wnuczek z piekła rodem