Ziobryści ścigają się z Kaczyńskim ws. komisji energetycznej. "Wyborczy wehikuł"
Po zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego w sprawie powołania komisji weryfikacyjnej ds. zbadania polityki energetycznej, Solidarna Polska nie rezygnuje ze zbierania podpisów pod wnioskiem o powołanie komisji śledczej w tej samej sprawie - dowiaduje się Wirtualna Polska. Choć koalicjanci chcą badać to samo, ścigają się w sprawie tego, na jakich zasadach ma działać komisja. - Nie sądzę, żeby cokolwiek było wyjaśnione przez taką komisję. To jest wehikuł wyborczy, który ma służyć podgrzewaniu nastrojów w kampanii - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Jakub Wiech, ekspert ds. energetyki.
W Zjednoczonej Prawicy trwa wyścig koalicjantów o to, jak ma wyglądać komisja w sprawie zbadania rosyjskich wpływów na politykę energetyczną Polski. - Projekt jest gotowy - mówił Jarosław Kaczyński w środowym wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej. W niedzielę posłowie Solidarnej Polski ogłosili, że zaczynają zbierać podpisy pod własnym wnioskiem o powołanie sejmowej komisji śledczej ws. polityki energetycznej w latach 2007-2022. Z kolei w poniedziałek prezes PiS powtórzył, że nie chodzi o komisję śledczą, a weryfikacyjną, która wymaga przyjęcia specjalnej ustawy. Co ciekawe, stwierdził, że badane mają być wyłącznie lata 2007-2015, a więc czas rządów PO-PSL. Dopiero po konferencji rzecznik PiS przekazał, że jednak chodzi o lata 2007-2022.
Pomysły PiS i Solidarnej Polski to sygnał, że koalicjanci nie konsultują swoich działań w tej sprawie. Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, partia Zbigniewa Ziobry nie rezygnuje z próby powołania komisji śledczej. - Nie widzieliśmy projektu ustawy PiS. Cel mamy wspólny, ale na razie nie zmieniamy naszych planów i zbieramy podpisy pod zaprezentowanym wnioskiem o powołanie komisji śledczej - mówi nam jeden z posłów Solidarnej Polski. Prezes PiS jednak podkreśla, że chodzi o zupełnie inny organ, dla którego pierwowzorem miałaby być komisja weryfikacyjna ds. warszawskiej reprywatyzacji. - Organ innego typu niż komisja śledcza. Mająca także inny skład, bo nie składająca się tylko z parlamentarzystów i jednocześnie mająca też znacznie większe możliwości - podkreślał Kaczyński.
Jeszcze przed rozpoczęciem prac jakiejkolwiek komisji, politycy Solidarnej Polski przedstawiają swoje oceny, jakby istniał już raport końcowy. Janusz Kowalski stwierdził, że organ szczególnie ma badać okres rządów PO, który określił mianem "2502 dni prorosyjskiej polityki Donalda Tuska, który jako premier prowadził politykę bezwzględnie prorosyjską, proputinowską". Dodał też, że lista "prezentów" Donalda Tuska wobec Władimira Putina i Kremla jest bardzo długa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Decyzja Kaczyńskiego. "Pogorszyła się pozycja Polski w NATO"
Wyborczy wehikuł
Choć rosyjski wpływ na polską politykę energetyczną jest według ekspertów kwestią wartą zbadania, to wskazane początkowo przez Kaczyńskiego zawężenie prac do okresu rządów PO-PSL jasno sygnalizuje polityczny cel i zapowiada klęskę.
- Rosyjski wpływ powinien zostać zbadany od lat 90-tych, bo ciąży do dziś na naszej gospodarce. Nie wierzę, że uda się to zrobić w formacie zapowiedzianym przez prezesa Kaczyńskiego czy komisji śledczej. Wskazane widełki czasowe to jest pominięcie bardzo istotnych wątków, które pojawiły się w polskiej energetyce i mają rosyjskie odcienie - mówi Wirtualnej Polsce Jakub Wiech, ekspert ds. energetyki, zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24.
Zapewnienie, że badany okres ma jednak objąć również rządy PiS, niewiele zmienia, bo przedstawiciele rządu wielokrotnie podkreślali, że szczególnie chcą badać lata rządów PO-PSL. - Komisja jest wehikułem politycznym, który ma służyć do podgrzewania nastrojów w kampanii wyborczej i do wyciągnięcia z szafy sprawy umów gazowych w latach 2009-2010. Ta sprawa jest szalenie kontrowersyjna, raport NIK wskazuje na skandal, który powinien zostać wyjaśniony. Od upublicznienia tego raportu minęły cztery lata, a nie stało się nic, by opinia publiczna mogła zapoznać się ze szczegółami. Nikt nie został postawiony w stan oskarżenia, to był dmuchany balonik. Tak samo ta komisja będzie dmuchanym balonikiem, górą, która urodzi mysz - dodaje Wiech.
Według eksperta rzetelne wyjaśnienie sprawy wymagałoby cofnięcia się do lat 90-tych i pierwszych umów zawieranych z Rosjanami ws. dostaw gazu. "Nie miejmy złudzeń" - komentuje ekspert w mediach społecznościowych.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przypomnijmy, NIK w 2018 roku odtajniła raport ws. kontroli prowadzonych w latach 2011-2013. W dokumencie pojawiły się poważne zastrzeżenia wobec działań ówczesnego ministra gospodarki Waldemara Pawlaka z PSL. "Działania ministra gospodarki dotyczące negocjowania w latach 2009-2010 umów z Federacją Rosyjską dotyczących dostaw gazu w ramach kontraktu jamalskiego były prowadzone w znacznej części bez wymaganego umocowania w postaci zatwierdzonej instrukcji negocjacyjnej" - napisano w dokumencie. Co więcej, według raportu "polski zespół negocjacyjny pod przewodnictwem ministra gospodarki zgodził się na włączenie proponowanych przez stronę rosyjską zapisów do projektu umowy międzyrządowej, chociaż nie posiadał żadnych analiz wskazujących na sytuację polskiego rynku gazu ziemnego po 2022 roku".
"Kto od komisji wojuje, od komisji ginie"
Zapowiedź projektu ustawy PiS ws. powołania komisji nie budzi większych emocji po stronie Platformy Obywatelskiej, bo - jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jan Grabiec - to nie są problemy, którymi żyją Polacy. - To próba ucieczki od bieżących problemów. Skoro partia rządząca nie jest w stanie walczyć z realnym kryzysem energetycznym, cenami paliw, gazu i prądu, to przynajmniej proponuje igrzyska. To będzie spektakl polityczny, ale sądzę, że taki pomysł na politykę PiS-owi się nie uda, bo Polacy zwracają uwagę na drożyznę w sklepach i przy płaceniu rachunków, a mają dość spektakli - uważa rzecznik Platformy.
- Trudno powiedzieć, czy dojdzie do powołania tej komisji, ale PiS jest w tak głębokiej defensywie, że być może zdecyduje się na to. Skuteczności tej strategii nie widzę. Jeśli ona powstanie, dla opozycji to będzie doskonała okazja, by wypunktować zaniechania i decyzje podejmowane przez rząd PiS, które doprowadziły do obecnego kryzysu energetycznego. Wykorzystamy okazję, by pokazać porażkę strategii PiS-u w ostatnich latach - dodaje Grabiec. Na uwagę, że komisja ma zajmować się wyłącznie latami rządów PO-PSL, polityk dodał: "kto komisją wojuje, od komisji ginie".
Według propozycji PiS komisja mogłaby zdecydować o uchyleniu decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do dziesięciu lat, cofnąć poświadczenie bezpieczeństwa na dziesięć lat lub zakazać jego wydania. - Myślę, że dla wszystkich dzisiaj jest jasne, że armia lobbystów, armia szemranych biznesmenów czy po prostu szpiegów rosyjskich wykonuje bardzo skrupulatnie zadania, które są rozpisane dla nich w Moskwie i dlatego musimy mieć świadomość tego, jak to się stało, że podpisywano niekorzystne umowy związane z Federacją Rosyjską, z głębszym uzależnieniem od rosyjskich węglowodorów. Jak to się stało, że podpisywano umowy, w wyniku których coraz większa ilość surowców była ściągana z Rosji - mówił podczas konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski