Zdarzenie na granicy, czyli rząd wiedział, nie powiedział [OPINIA]

Premier odbiera meldunek i oczekuje "szybkich wniosków i decyzji". Minister obrony narodowej zapowiada "bezwzględne wyjaśnienie", a prokurator generalny organizuje "pilne spotkanie". Wszystko w czerwcu, choć rząd o sprawie dowiedział się w marcu.

Źródło zdjęć: © PAP | Artur Reszko
Patryk Słowik

06.06.2024 13:52

Trudno nie odnieść wrażenia - stosując porównania wojskowe - że rządzącym wybuchł odbezpieczony granat w rękach. Liczyli, że uda im się ukryć przed opinią publiczną bulwersujące zdarzenia z granicy polsko-białoruskiej. Przez kilka miesięcy faktycznie się udawało. Sprawa jednak w końcu wyszła na jaw (dzięki publikacji Onetu). A rządzący przekonują dziś bałamutnie, jak to szybko będą działać w kwestii, o której wiedzą od kilku miesięcy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Strzały ostrzegawcze

Przypomnijmy: w marcu żołnierze strzegący polskiej granicy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających na nich migrantów. Trzech żołnierzy zostało zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową, zaś dwóch usłyszało zarzuty przekroczenia uprawnień i narażenia życia innych osób. Onet informował, że żołnierze byli pozbawieni pomocy prawnej ze strony wojska; składali się na nią ich koledzy.

Wirtualna Polska poznała dodatkowe okoliczności sprawy. Jak ustalił Patryk Michalski, zachowanie trzech żołnierzy na granicy wywołało zaniepokojenie Straży Granicznej, kiedy funkcjonariusze przeglądali zapis z kamer zainstalowanych wzdłuż granicy. To funkcjonariusze SG poinformowali o sprawie Żandarmerię Wojskową, bo - jak ustaliła WP - na nagraniu widać, że żołnierze oddają strzały alarmowe nawet po tym, gdy grupa migrantów wycofała się na stronę białoruską.

Podejście do polskiego żołnierza

Chcę wyraźnie podkreślić: nie potrafię jednoznacznie ocenić zachowania polskich żołnierzy, bo - tak jak przytłaczająca większość Polaków - nie znam wszystkich okoliczności zdarzenia. Przekonuje mnie argument, że żołnierz, gdy jest zagrożony, ma podejmować błyskawiczne decyzje i z wygodnego fotela nie wolno wskazywać, który strzał był dopuszczalny, a który był już nadmiarowy. Zadaniem wojska przecież jest strzeżenie państwowych granic. Jestem w stanie przyjąć też argument, że skoro o zdarzeniu Żandarmerię Wojskową poinformowali funkcjonariusze Straży Granicznej, mogło dojść do niewłaściwego zachowania.

Sprawa użycia broni przez żołnierzy musi zostać wyjaśniona, to dla mnie oczywiste. Jednocześnie między wyjaśnianiem a zatrzymaniem, skuciem kajdankami i nieudzieleniem pomocy prawnej przez wojsko jest przepaść.

Politycy się obudzili

Oburzająca jest reakcja rządzących. Tuż po publikacji Onetu zareagował premier Donald Tusk.

"Odebrałem meldunek Ministra Obrony Narodowej. Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych" - napisał.

Zareagował też wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.

"Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy" - stwierdził.

Z kolei Adam Bodnar zaprosił na "pilne spotkanie" zastępcę prokuratora generalnego do spraw wojskowych prokuratora Tomasza Janeczka. Bodnar wskazał, że "rozmowa ma służyć przekazaniu pełnej informacji o okolicznościach i działaniach prokuratury w sprawie zarzutów dla żołnierzy, którzy prowadzili interwencję wobec grupy migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę państwową RP".

Co w tym oburzającego? Ano to, że rząd o zdarzeniu na granicy dowiedział się w marcu, nie w czerwcu. Potwierdził to Kosiniak-Kamysz podczas konferencji prasowej, na której przyznał, że o sprawie powiadomiono go już w marcu. Czy przekazał tę informację kolegom z rządu - nie wiem. Ale fakt jest taki, że właściwy członek rządu, działający w randze wicepremiera, o sprawie wiedział.

Trudno więc dziś wszelkie zapewnienia rządzących o chęci szybkiego wyjaśnienia sprawy, odbieraniu meldunków i organizacji pilnych spotkań traktować poważnie. Czasu na szybkie wyjaśnienia, odbieranie meldunków i spotkania od marca do dziś było naprawdę dużo.

To, że premier i minister sprawiedliwości prokurator generalny sugerują, że dopiero poznają kulisy sprawy, jest kompromitujące dla polskiego państwa. Mniej więcej tak samo kompromitujące jak to, że były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak długimi miesiącami nie wiedział o wlatujących do Polski rakietach, które znajdowali rowerzyści, turyści czy inni -ści.

Wtedy zwolennicy Tuska i jego ekipy byli oburzeni nieudolnością Błaszczaka i rządu Mateusza Morawieckiego. Czy dziś są oburzeni nieudolnością Kosiniaka-Kamysza i rządu Tuska?

Odcięci od informacji

Bałamutne są apele polityków do mediów i obywateli, by poczekali na rzetelne komunikaty służb - czy to ministerstw, czy prokuratury.

Ministerstwo Obrony Narodowej oraz Prokuratura Krajowa, rzetelnie i bez emocji, powinny informować w marcu, najdalej na początku kwietnia. Skoro tego nie zrobiono, a politycy stanęli na baczność dopiero po publikacji Edyty Żemły i Marcina Wyrwała z Onetu, niech teraz ci sami politycy nie będą hipokrytami i nie apelują o wsłuchiwanie się w oficjalny głos państwowych służb, niejako dyskredytując ustalenia mediów.

Nie przekonuje mnie też zupełnie argument, który gdzieniegdzie się pojawia, że zdarzenie na granicy nie było na tyle istotne, by o nim informować opinię publiczną. Gdyby tak faktycznie było, po poinformowaniu opinii publicznej przez media, premier i ministrowie nie wyrywaliby się z komentarzami o potrzebie szybkich działań. Po co byłoby bowiem nadawać rangę mało znaczącemu zdarzeniu?

Długa droga do prawdy

Nazywajmy rzeczy po imieniu: rząd zataił fakt, że polscy żołnierze strzegący granicy z Białorusią zostali zatrzymani przez polskie służby. Sprawa wyszła wyłącznie dzięki temu, że została opisana w mediach. Rządzący potraktowali nas wszystkich jak bandę cymbałów, która nie zasługuje na uczciwe przedstawienie sprawy.

Zarazem nie wierzę już w to, by teraz mogła ona zostać rzetelnie, bez zbędnych emocji, wyjaśniona. Jej utajnienie i nerwowa reakcja polityków po wyjściu na jaw pokazują, że nie chodzi już o prawdę, a jedynie o polityczne zarządzanie kryzysem.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
granicażołnierzegranica polsko-białoruska
Zobacz także
Komentarze (3367)