Co się stało na granicy? Szef MON ujawnia szczegóły
- Pod koniec marca doszło do zdarzenia, o którym zostałem poinformowany wówczas przez komendanta Żandarmerii Wojskowej - powiedział minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Według ministra to dowódca WZZ Podlasie zgłosił incydent do Żandarmerii Wojskowej, a ta "podjęła kolejne decyzje o skierowaniu sprawy do pionu wojskowego prokuratury".
Trzech polskich żołnierzy zostało zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową, a następnie usłyszeli zarzuty prokuratorskie. Żołnierze oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających na granicę migrantów.
Jak przekazał wicepremier, to dowódca stacjonującego przy granicy Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie zgłosił sprawę Żandarmerii Wojskowej.
Jak opisywał Kosiniak-Kamysz, na początku kwietnia działania śledczych dotyczyły trzech żołnierzy, a później - dwóch. - Jest prowadzone dochodzenie w sprawie przekroczenia uprawnień na wniosek dowódcy WZZ Podlasie - mówił.
- Dochodzi do sytuacji, którą jak zawsze trzeba wyjaśnić - mówił. Podkreślił, że w maju żołnierze użyli broni w systemie alarmowym łącznie ok. 700 razy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak na granicy. "Żołnierz walczy o życie"
- Jeśli ktokolwiek z dowódców analizuje i ma jakieś wątpliwości, to jest zobowiązany do podjęcia działań. I tak się stało w tym wypadku - podkreślił.
Wicepremier dodał, że żołnierze nie zostali aresztowani.
- Od razu po tym zdarzeniu dowódca 1. Warszawskiej Brygady Pancernej gen. Artur Kozłowski udał się na miejsce, do swoich żołnierzy, z prawnikiem i psychologiem. Przez cały czas informowani są żołnierze, którzy są zawieszeni, o możliwej dostępności prawnika, o pomocy dla nich - mówił Kosiniak-Kamysz.
- Po tym zdarzeniu gen. Kozłowski wydał kolejne rozkazy dotyczące użycia broni, bo żołnierze przy granicy mogą używać broni. Te przepisy są jasno określone, choć moim zdaniem wymagają one zmiany - podkreślił.
Kontrowersje wokół zatrzymania. Będzie komisja
- Jeśli chodzi o samo zatrzymanie, to jest już decyzja stricte Żandarmerii Wojskowej. Oni sami podejmują decyzje o sposobach. Nie jestem i nie są informowani o tym inni przedstawiciele, ani prokurator generalny, ani ministrowie - podkreślił.
Przyznał, że w jego ocenie żandarmeria wykazała się "nadgorliwością". - Wyjaśni to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeśli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, to zostanie ukarany - mówił Kosiniak-Kamysz.
Jeden z dziennikarzy zapytał o ustalenia Wirtualnej Polski - jak informowaliśmy, według biegłego zachowanie żołnierzy zostało określone jako "niewłaściwe". Mieli oni kontynuować strzelanie do migrantów strzałami alarmowymi nawet po tym, jak ci wycofali się na stronę białoruską. Wojskowi mieli strzelać do nich przez płot.
- Jeżeli chodzi o szczegóły śledztwa, to odsyłam do prokuratury - powiedział Kosiniak-Kamysz.
Czytaj więcej: