Zbigniew Ziobro jak Tommy Lee Jones w "Ściganym" [OPINIA]
Koronkowa operacja polskich służb i koordynacja działań przez aż trzech ministrów. Efekt? Znakomita akcja zakończona sukcesem - po pościgu przez pół świata udało się zatrzymać faceta specjalizującego się w sprzedaży kawy.
Sebastian Majtczak, kierowca bmw podejrzewany o spowodowanie wypadku na A1, w którym zginęły trzy osoby, został ujęty w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Niebawem zapewne trafi do Polski.
Ludzie zaś dzielą się na dwa rodzaje: widzących szklankę do połowy pełną oraz tych, którzy tę samą szklankę widzą do połowy pustą.
Optymiści Zbigniew Ziobro, Mariusz Kamiński oraz inni członkowie rządu są przeszczęśliwi: oto bowiem polskie służby przechytrzyły chcącego uciec przed nimi prawdopodobnego sprawcę wypadku. I jest to - zdaniem Ziobry, Kamińskiego i ekipy - dowód na skuteczność organów państwa oraz bezwzględne podejście do przestępców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ja, skromny pismak, widzę szklankę do połowy pustą.
Oto bowiem internauci ustalili przebieg zdarzenia, zanim zrobiła to prokuratura, najbardziej znany podejrzewany w Polsce wyjechał z kraju przez nikogo nie niepokojony, a po kilkunastu dniach państwowy aparat zdołał ująć sprzedawcę kawy.
Szereg pomyłek
Sprawa Sebastiana Majtczaka powinna być wyrzutem na sumieniach osób odpowiedzialnych za działanie policji oraz prokuratury.
Najpierw mężczyzny, tuż po zdarzeniu, nie zatrzymano. Świadkowie, m.in. z innych służb obecnych na miejscu zdarzenia, mówili w mediach, że decyzja ta była trudna do zrozumienia. Policjanci jednak, pod nadzorem prokuratury, uznali, że najprawdopodobniej to błąd jednej z ofiar wypadku przełożył się na śmierć trzech osób.
Internauci zaczęli weryfikować fakty. I szybko okazało się, że związek kierowcy bmw, który gnał swym wypasionym autem ponad 250 km/h, jest większy niżeli uzasadniający jedynie przesłuchanie go jako świadka.
Dlaczego policja i prokuratura tego nie dostrzegły szybciej? Wiele osób uważa, że wpływ na to miała ustosunkowana rodzina kierowcy bmw. Czy tak było w rzeczywistości, zapewne dopiero się dowiemy. Na razie wiemy, że policja publikowała jedno kuriozalne stanowisko za drugim, które tylko wzmacniały przekonanie, że coś jest na rzeczy.
Gdy do internetu wypłynęło nagranie, z którego jednoznacznie wynika, że sytuacja procesowa Majtczaka powinna ulec zmianie, 32-letni właściciel palarni kawy ulotnił się z Polski.
Gdy zaś media mówiły o sprawie dzień w dzień, pojawił się szeryf - Zbigniew Ziobro. Niczym Tommy Lee Jones w "Ściganym".
Jednego dnia powiedział, że Majtczakowi zostaną postawione zarzuty. A drugiego - że organy polskiego państwa nie wiedzą, gdzie Majtczak jest, więc zostanie za nim wystawiony list gończy.
Adwokat Majtczaka poinformował z kolei publicznie, że jego klient o tym, że będą mu stawiane jakieś zarzuty, dowiedział się z mediów.
Tragikomedia skończyła się 4 października - w Dubaju Majtczak został zatrzymany.
Koronkowa operacja
I żeby była jasność: dobrze, że kierowca bmw został zatrzymany. Dobrze, że trafi do Polski. I dobrze, że najprawdopodobniej stanie przed sądem, bo przygotowanie aktu oskarżenia przez śledczych wydaje się obecnie formalnością. Pewnie zresztą skończy się na zmianie kwalifikacji na zabójstwo w zamiarze ewentualnym z obecnie zarzucanego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Co prawda prokuratorom może być ciężko w sądzie przekonać do uznania zarzutu zabójstwa za właściwy, ale po co tłumaczyć się społeczeństwu, które żąda krwi?
Warto jednak widzieć, że przekaz płynący od polityków kontrolujących prokuraturę, policję i służby jest dość nieznośny, a momentami żałosny. To zaś, jak historię zatrzymania Majtczaka przedstawiają prorządowe media, jest wręcz komiczne.
Oto bowiem - jak dowiadujemy się od niezależnych dziennikarzy portalu wPolityce.pl - mieliśmy do czynienia ze "skomplikowaną operacją specjalną trzech resortów". A cała historia pościgu "może stać się doskonałym scenariuszem na film sensacyjny".
Prędzej by to była komedia pomyłek - gdzie internauci ustalają szybciej od służb, co się wydarzyło, a sprzedawca kawy, żaden superszpieg, ucieka przed sprawiedliwością przez pół świata.
Na koniec zaś wychodzi Zbigniew Ziobro i oświadcza: kierowca bmw mógł zostać zatrzymany na terenie Turcji. Wiedzieliśmy, że przejeżdża przez Turcję, ale okazało się, że dysponował jeszcze kolejnym paszportem, którym nas zaskoczył, jednak okazaliśmy się skuteczniejsi w tym względzie.
Brawo, postawiony na nogi cały aparat polskiego państwa okazał się skuteczniejszy niżeli facet, który idiotycznie, i niestety – tragicznie, wciskał pedał gazu w podłogę.
Związki z Tuskiem
Oczywiście rządzący nie byliby sobą, gdyby nie powiązali sprawy Majtczaka z Donaldem Tuskiem.
W moim ulubionym portalu wPolityce.pl możemy przeczytać tekst wyjaśniający, kim jest adwokat Majtczaka.
"Przekonywał, że jego klient nie chce się ukrywać. Fakty temu przeczą. Niedawno zapraszał na marsz Tuska" - wskazuje redakcja już w tytule.
A tuż pod tytułem nadmienia, że Bartosz Tiutiunik reprezentuje nie tylko Majtczaka. Reprezentował też prezydent Łodzi Hannę Zdanowską oraz - o zgrozo - można w internecie znaleźć wspólne zdjęcie Tiutiunika z Igorem Tuleyą.
Niemrawo informująca do niedawna o sprawie tragicznego wypadku na A1 TVP, teraz informuje chętnie i obszernie.
Polska Agencja Prasowa przypomniała sobie, że jest od ustalania faktów – i ustala, jak świetnie spisał się Zbigniew Ziobro oraz pozostali ministrowie.
Tylko jakieś durne pismaki się czepiają, że można było działać szybciej, dokładniej, informować rzetelniej. Ale i ja za coś pochwalę. Bądź co bądź, lepiej późno niż wcale.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl