"Rodzina ofiar poczuła ulgę". Prawnik zabiera głos po zatrzymaniu kierowcy bmw
- Po zatrzymaniu Sebastiana Majtczaka w Dubaju rodzina ofiar wypadku poczuła ulgę i uwierzyła, że sprawca może być ukarany. A sprawa może zakończyć się pełnym wyjaśnieniem - mówi Wirtualnej Polsce mec. Łukasz Kowalski, adwokat reprezentujący rodzinę ofiar.
- Rozmawiałem z rodziną ofiar, sama się do mnie odezwała po informacji o zatrzymaniu Sebastiana Majtczaka. Nie ukrywamy, że czujemy satysfakcję. Teraz spokojnie czekamy na doprowadzenie mężczyzny przed polski wymiar sprawiedliwości - mówi Wirtualnej Polsce mec. Łukasz Kowalski.
I jak dodaje, poszukiwania kierowcy bmw i jego ucieczka z kraju nie wpływała dobrze na bliskich ofiar.
- Pogłoski o jego miejscu pobytu w Urugwaju czy Dominikanie, w krajach gdzie Polska ma trudności dyplomatyczne ze sprowadzeniem poszukiwanych listem gończym – budziły niepokój, obawy i frustracje. Przedłużające się czynności też nie pomagały sprawie. Rodzina ofiar wątpiła, czy uda się go odnaleźć i czy kiedykolwiek odpowie przed sądem. Teraz uwierzyli, że sprawca może być ukarany, a sprawa może zakończyć się pełnym wyjaśnieniem. Rodzina poczuła ulgę - komentuje prawnik.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przypomnijmy, w środę przed południem Sebastian Majtczak został zatrzymany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
"Specjalna Grupa Poszukiwawcza powołana przez Komendanta Głównego Policji na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich wspierała lokalną Policję, która dokonała dziś zatrzymania poszukiwanego Sebastiana Majtczaka. Zadania realizowane były w ścisłej współpracy z Prokuraturą Krajową" - przekazał w portalu X (dawnym Twitterze) szef MSWiA Mariusz Kamiński. Informacje o jego zatrzymaniu przekazywał również na swoim profilu na FB detektyw Krzysztof Rutkowski.
Jak ujawnił rzecznik KGP Mariusz Ciarka, mężczyzna ścigany listem gończym za spowodowanie na autostradzie A1 śmiertelnego wypadku, w którym zginęła 3-osobowa rodzina, wpadł w ręce miejscowej policji przy współpracy członków specjalnej grupy poszukiwawczej Komendy Głównej Policji. Jej funkcjonariusze byli w Emiratach już w poniedziałek i na miejscu przekazali posiadane informacje tamtejszym funkcjonariuszom.
Mundurowi od ubiegłej środy wiedzieli, że poszukiwany mężczyzna przebywa w Niemczech, ale dwa dni później, w piątek, okazało się, że był już w Turcji. Nieoficjalnie, zabrakło kilku minut, by Majtczak nie wsiadł do samolotu lecącego do Dubaju. Według RMF FM kierowca bmw został zatrzymany dziś rano, na obrzeżach Dubaju, w jednym z hoteli. Obecnie przebywa w tamtejszym areszcie policyjnym.
Ziobro zapowiada wniosek o ekstradycję
- Gdyby nie weekend to zostałby zatrzymany wcześniej. Mieliśmy pewność od momentu gdy lądował w Zjednoczonym Emiratach Arabskich, że zatrzymanie go to kwestia dni - mówił na konferencji prasowej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Podkreślił, że Polska była w kontakcie z wymiarem sprawiedliwości ZEA. - Doradcy sprawcy podejrzanego nie wiedzieli, że dopiero co zawarliśmy umowę ekstradycyjną ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi - mówił. I zapowiedział niezwłoczne podpisanie wniosku ekstradycyjnego.
Sebastian Majtczak jest podejrzewany o spowodowanie wypadku samochodowego w sobotę 16 września 2023 roku na autostradzie A1 na wysokości Sierosławia. W tragicznym zderzeniu samochodów bmw i kia zginęła trzyosobowa rodzina, w tym 5-letnie dziecko.
Z ustaleń śledczych wynika, że bmw, które prowadził 32-letni Majtczak, w chwili zderzenia z kią jechało z prędkością nie mniej niż 253 km/h.
Kilka godzin przed zatrzymaniem adwokat kierowcy BMW Bartosz Tiutiunik przekazał, że Majtczak opuścił Polskę po tym, jak brał udział w czynnościach procesowych w charakterze świadka.
"Jego wyjazd nie miał żadnego związku z toczącym się postępowaniem karnym. Sebastian Majtczak nie miał zakazu opuszczania kraju, ani obowiązku informowania o zmianie miejsca zamieszkania" - twierdził obrońca Majtczaka. I jak ujawnił, złożył wniosek o uzyskanie listu żelaznego dla jego klienta. W obecnej sytuacji wniosek jest jednak bezprzedmiotowy. Sebastianowi Majtczakowi grozi do 8 lat więzienia.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski