"Zabójstwo". Rodzina ofiar wypadku na A1 żąda działań od prokuratury
Bliscy rodziny, która zginęła w wypadku na autostradzie A1, domagają się od prokuratury surowszej kwalifikacji dla sprawcy tragedii. - Sebastian Majtczak, pędząc sportowym bmw z prędkością ponad 250 km/h po publicznej drodze, musiał przewidywać, że taka jazda może doprowadzić do śmiertelnego wypadku. I się na to godził - mówi WP Łukasz Kowalski, adwokat reprezentujący rodzinę ofiar.
16 września 2023 roku Polskę obiegła wiadomość o tragicznym wypadku drogowym na autostradzie A1. Trzyosobowa rodzina podróżująca samochodem kia spłonęła po tym, jak w pojazd uderzyło pędzące bmw, kierowane przez 32-letniego Sebastiana Majtczaka. W kolejnych dniach okazało się, że sprawca wypadku jechał z prędkością 253 km/h. A mimo to nie został zatrzymany zaraz po wypadku i dziś jest poszukiwany listem gończym. Gdy prokuratura ostatecznie zdecydowała się postawić mu zarzuty, Sebastiana Majtczaka nie było już w Polsce.
Sama decyzja o postawieniu zarzutów Sebastianowi Majtczakowi zapadła dopiero 12 dni po wypadku. Poinformował o tym na konferencji sam minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Prokuratura przekazała, że Sebastianowi Majtczakowi zdecydowano się postawić zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do ośmiu lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rowerzysta potrącony na rondzie. Policja publikuje nagranie
Rodzina chce zmiany kwalifikacji czynu
I to właśnie z tą kwalifikacją nie zgadzają się bliscy rodziny, która zginęła w wypadku na autostradzie A1. Pełnomocnik rodziny, adwokat Łukasz Kowalski, wysłał w środę do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim pismo, w którym wnosi o zmianę zarzutu dla Sebastiana Majtczaka na zabójstwo.
Wirtualna Polska dotarła do części dokumentów. Prawnik reprezentujący rodzinę ofiar wypadku wskazuje w piśmie, że skoro Sebastian Majtczak jechał z prędkością 253 km/h, to mógł przewidywać możliwość wystąpienia wypadku o tragicznych skutkach i - tym samym - godził się na to.
Adwokat punktuje - jego zdaniem - taktykę jazdy Sebastiana Majtczaka. Pisze między innymi o zmuszaniu innych kierowców miganiem światłami, żeby zjechali mu z drogi, oraz o braku próby hamowania aż do momentu tuż przed zderzeniem.
"Taktyka jazdy Sebastiana Majtczaka rodziła bardzo duże ryzyko dla innych uczestników ruchu. W okolicznościach niniejszej sprawy, Sebastian Majtczak był obojętny na wystąpienie skutku w postaci śmierci pasażerów pojazdu kia, bowiem jego zachowanie było nakierowane tylko i wyłącznie na jak najszybszą jazdę swoim pojazdem" - pisze reprezentujący rodzinę ofiar Łukasz Kowalski.
Co skrywa "czarna skrzynka" bmw?
W piśmie prawnik sugeruje też prokuraturze sprawdzenie, na czym dokładnie polegała modyfikacja, jakiej Sebastian Majtczak poddał swój samochód przed wypadkiem.
Z zachowanych wpisów w mediach społecznościowych wiadomo, że mężczyzna w jednej ze specjalistycznych firm znacząco zwiększył moc silnika. Firma - tuż po wypadku - usunęła wpisy i zdjęcia pokazujące skalę modyfikacji.
Wśród wniosków pełnomocnika rodziny jest też sprawdzenie historii kierowcy w bazach policyjnych oraz informacji od firmy leasingującej samochód pod kątem ewentualnych mandatów.
Adwokat wnosi też o sprawdzenie w tzw. czarnej skrzynce samochodu bmw, jakie maksymalne prędkości kierowca osiągał w przeszłości. Ma to być z kolei dowód na to, że taki styl jazdy był u sprawcy wypadku stały.
"Musiał przewidywać i się na to godził"
Na poparcie swoich racji prawnik rodziny ofiar przywołuje dwa wyroki polskich sądów, które zastosowały tego typu kwalifikację w przypadku wypadków drogowych.
W cytowanym uzasadnieniu Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 2017 roku czytamy, że jeśli sprawca wypadku ma świadomość, że może doprowadzić do tragedii, jakim w tym przypadku było śmiertelne potrącenie pieszego, "możliwe jest uznanie, że potrącenie na przejściu dla pieszych człowieka ze skutkiem śmiertelnym stanowi zbrodnię zabójstwa popełnionego w formie zamiaru ewentualnego".
- Sebastian Majtczak, pędząc sportowym bmw z prędkością ponad 250 km/h po publicznej drodze, musiał przewidywać, że taka jazda może doprowadzić do śmiertelnego wypadku. I się na to godził - mówi WP Łukasz Kowalski. - Chciałbym też podziękować wszystkim osobom, które przekazują filmiki, zdjęcia oraz inne informacje dotyczące wypadku. To dzięki temu sprawa może być dogłębnie wyjaśniona - dodaje mecenas.
W Prokuraturze Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim usłyszeliśmy, że wniosek rodziny na razie nie wpłynął, więc śledczy nie będą go komentowali.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski