Zbigniew Nowek: należało dokładnie sprawdzić Naumana
(RadioZet)
Gościem Radia Zet jest płk Zbigniew Nowek. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Jak to się dzieje, że dziennikarze „Rzeczpospolitej” są lepsi od specsłużb? Dotarli do dokumentów, z których wynika, że były wiceminister zdrowia, szef NFZ, był właścicielem spółki, która wyłudzała pieniądze od szpitali Myślę, że dziennikarze dlatego są lepsi od ABW, bo ABW w sprawie Naumana zajęła się zupełnie innymi sprawami np. ukrywaniem kontaktów pana Naumana, pana Łapińskiego z kierownictwom ABW m.in. z Andrzejem Barcikowskim. Między innymi w tej sprawie został aresztowany inspektor NIK - u Jacek Kalas i dwóch innych funkcjonariuszy. Są lepsi od Urzędu Ochrony Państwa, którym Pan kierował. Pan Nauman założył spółkę BNT w 1992 roku. UOP dotarł do drugiego współwłaściciela pana Bańbuły, a nazwisko Naumana nie pojawiło się. Dlaczego? Pani Moniko, z tym bym się absolutnie nie zgodził, dlatego że po pierwsze wszystkie sprawy załatwiał pan Bańbuła oraz przedstawiciel Toshiby. To było dwóch głównych ludzi, którzy
praktycznie wszystko załatwiali. Czy UOP wiedział o spółce BNT? Ale... Ale czy wiedział? Ale główny wątek śledczy został powierzony Komendzie Stołecznej. UOP miał tylko wątek dotyczący pięciu śledztw i te zostały zakończone. Z punktu widzenia Urzędu zrobiono wszystko. Został skierowany akt oskarżenia przeciwko tym dwóm osobom, które organizowały ten lewy sprzęt i przeciwko pięciu dyrektorom. Tylko w tym zakresie zlecono to UOP. W pozostałym, prokuratura, m.in. chodzi tu o nieprawidłowości w ministerstwie zdrowia, zleciła to Komendzie Stołecznej. Czyli Pan nie wiedział, że w 95 roku na osobiste konta Naumana i Bańbuły wpłynęło 200 tys. franków szwajcarskich, jak dowodzi „Rzeczpospolita”? Nie. Ta sprawa nie była sprawą priorytetową, kiedy byłem szefem UOP w roku 98. Wtedy priorytetową dla nas sprawą było wejście do NATO. Proszę pamiętać, że w momencie, kiedy obejmowałem służby one były w bardzo opłakanym stanie. Rok przed wejściem do NATO nie było żadnych przygotowań. Nie było nawet traktatów waszyngtońskich,
nie mówiąc o tym, że nie były przygotowane żadne procedury, ani żadni ludzie. Ale Panie pułkowniku, tu chodziło o ludzi, o szpitale, o to że przekazywano sprzęt szpitalom, a potem trzeba było za to zapłacić z budżetu państwa. Tak i UOP pod kierownictwem kpt Kapkowskiego i nadzorowany przez ówczesnego ministra Siemiątkowskiego. Wykonał pewne czynności, zebrał wiedzę, jaką wiedzę - ja byłem tylko szefem delegatury - trudno mi powiedzieć, i przekazał do prokuratury. Ta wiedza za moich czasów została już przerobiona na śledztwa. Te śledztwa wykonaliśmy w 100 proc. Mieliśmy pięć wątków i pięć zakończyło się aktami oskarżenia, natomiast sprawy w sądzie zakończyły się umorzeniami. Ktoś ponosi za to odpowiedzialność, że nikt nie wpadł na trop Naumana. Pani Moniko, można... Skoro odnaleziono Bańbułę, to jak nie można się było zająć współwłaścicielem firmy, która brała udział w tym procederze? Proszę zwrócić uwagę, że nie funkcjonuje cały wymiar sprawiedliwości, dlatego że skoro główni sprawcy nie zostali
uniewinnieni, to ich pomocnik jakim był Nauman również by został uniewinniony, więc te działania, to były takie działania sobie, bo w dzisiejszej "Wyborczej" możemy przeczytać bardzo ciekawą wypowiedź posła Wassermanna, że sędzia, która orzekała w tych procesach została usunięta z zawodu pod zarzutem korupcji. Tak, ale w tym procesie nie znalazł się jednak Aleksander Nauman. Czy według Pana należy mieć pretensje do ABW, że wystawiła dobre świadectwo Aleksandrowi Naumanowi i że nie wiedziała o tym, że był współwłaścicielem firmy wyłudzającej pieniądze? To bardzo istotny błąd wystawienie pozytywnego świadectwa. Inna rzecz - nie wykrycie przestępstwa, bo to się czasami zdarza, ilość przestępstw jest w tej chwili duża. Czy ABW miała możliwości, żeby sprawdzić czy Aleksander Nauman brał udział w tej sprawie, skoro pojawiały się plotki na ten temat - jak mówi były minister zdrowia Marek Balicki? ABW miała obowiązek dokonania sprawdzeń szczególnie kiedy sprawa stała się głośna. Przecież to nie jest pierwszy artykuł
o Naumanie. Zarzutów było sporo i to właśnie zarzutów korupcyjnych. Przed powierzeniem mu jednej siódmej budżetu, czyli 30 mld należało dokonać bardzo dokładnych sprawdzeń, szczególnie, jeśli pytał o to premier. Czyli można było dotrzeć do tych materiałów, do których dotarła "Rzeczpospolita"? Oczywiście, że można było dotrzeć. Łatwo? To nie jest sprawa łatwa, że można to załatwić od ręki, ale dotrzeć można było od ręki. Myśli Pan, że komuś zależało, żeby nie dotrzeć do nich? Jeśli tak, to komu? Mamy tu do czynienia z czymś innym. Z Agencji wyrzucono 500 świetnych oficerów, którzy ścigali przestępstwa, którzy nadawali tempo, i o których co dwa, trzy tygodnie za mojej kadencji mówiło się z powodu sukcesów UOP w wykrywaniu różnych przestępstw. Ale może to są ci właśnie urzędnicy, którzy nie potrafili wykryć Aleksandra Naumana, aczkolwiek wiadomo, że ci pracownicy zostali wyrzuceni niesłusznie. Marek Barański pisze dzisiaj w "Trybunie": "Moje dziennikarskie śledztwo ustaliło, że sprawa, o której tak głośno,
decyzją szefa UOP - u płk Szwedowskiego w roku 98 została odesłana do archiwum". Czy Pana urząd odsunął sprawę leków do archiwum? Nie. To jest absolutna bzdura i kłamstwo tak jak zwykle u Marka Barańskiego. Zgadza się nazwisko. Przede wszystkim kiedy tę sprawę kończyliśmy, kierowaliśmy akty oskarżenia, Krzysztof Szwedowski w ogóle nie był zastępcą szefa UOP. Pół roku później został zastępcą szefa, więc są to bzdury wymyślone przez "Trybunę". Politycy są zdumieni tym, co się dzieje w specsłużbach. PiS żąda opcji zerowej. Chce likwidacji służb specjalnych i rozpoczęcia wszystkiego od nowa. To jest dobry pomysł? Trzeba pamiętać, że głównym zadaniem służb specjalnych jest wywiad i kontrwywiad. Z tego powinny być rozliczane. Przede wszystkim trzeba zrobić takie zmiany, żeby służby zaczęły dobrze funkcjonować. Natomiast likwidacja jest pomysłem kontrowersyjnym, bo w takim wypadku należałoby się zastanowić również nad likwidacją CBŚ. 2 tys. oficerów. Dlaczego oni nie wykryli? Przecież mieli te same kompetencje.
Można powiedzieć, że Andrzej Barcikowski z płk Nowkiem w sprawie Aleksandra Naumana powinni sobie podać rękę? Absolutnie nie. Proszę pamiętać, że Nauman w aferze lekowej w latach 96/97 był jednym z pomocników, był w tle. Głównym rozgrywającym był Bańbuła. W tej chwili natomiast o Naumanie można przeczytać we wszystkich gazetach i to Nauman jest główną osobą podejrzewaną przez opinię publiczną, więc tu absolutnie nie można postawić znaku równości. Czyli kto powinien zająć się teraz sprawą ABW? Teraz jest przerzucanie piłeczki, kto jest winien w tej sprawie? Przede wszystkim powinno się skończyć dyskusje kto jest winien i błyskawiczne śledztwo łącznie z zastosowaniem środków prawem przewidzianych, typu areszty i szybki proces powinny być odpowiedzią. Nasz wymiar sprawiedliwości nie funkcjonuje. Nie da się chyba aresztować pana Naumana, bo zdaje się, że zniknął. Przy takich zarzutach też bym rozważał taką możliwość, ale to już jest kwestia prokuratury, dlatego potrzebne są szybkie działania. Nie jest tak, że
pana Nauman czy ktokolwiek inny działa sam. Dzisiaj Marek Balicki w "Gazecie Wyborczej" mówi, że decyzja o mianowaniu Naumana, to była decyzja polityczna i że w sprawie Naumana list pisał Jerzy Szmajdziński. Myślę, że pan Balicki należał do czołówki koalicji. W związku z tym jest dobrze zorientowany i należy się spodziewać, że pan Szmajdziński bardzo szybko jasno i klarownie tę sytuację wytłumaczy. Dziękuję bardzo. Gościem Radia Zet był płk Zbigniew Nowek.