Zapadł wyrok ws. kardiochirurga Mirosława G. oskarżonego o przyjmowanie łapówek
Dr Mirosław G., b. ordynator kardiochirurgii warszawskiego szpitala MSWiA, został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 72 tys. zł grzywny za przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów. Został uniewinniony od zarzutów dotyczących mobbingu. - To dobry wyrok. Najważniejszy jest fakt skazania, uznanie, że koperty z pieniędzmi nie mogą być traktowane jako dowody wdzięczności - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Mariusz Kamiński, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, były szef CBA.
04.01.2013 | aktual.: 08.06.2018 14:32
Wyrok Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów po ponad 4-letnim procesie ordynatora jest nieprawomocny.
- Będę sugerował mojemu klientowi złożenie apelacji - powiedział po ogłoszeniu wyroku broniący dr. Mirosława G. mec. Adam Jachowicz. Dodał, że nie zgadza się z przyjętą przez sąd wąską oceną granic wdzięczności okazywanej lekarzowi przez pacjentów.
Według mec. Jachowicza wygłoszone przez sędziego ustne uzasadnienie wyroku było bardzo szczegółowe, ale z niektórymi jego elementami można dyskutować. Jego zdaniem nie da się ograniczyć wyrazów wdzięczności dla lekarza jedynie do "niezbyt kosztownych upominków". - Pacjenci mogą tego nie zrozumieć - ocenił. Zaznaczył, że jego klient "bardzo mocno przeżył" tę sprawę sądową.
- Przeciw kardiochirurgowi świadczyły zeznania współoskarżonych pacjentów potwierdzone operacyjnymi nagraniami dokonanymi w gabinecie lekarza - uzasadnił wyrok warszawski sąd.
- Większość pacjentów określała wręczane kwoty jako dowody wdzięczności, sąd uznał te zeznania za wiarygodne - mówił w uzasadnieniu sędzia Igor Tuleya. Dodał, że lekarz nie miał prawa przyjmować pieniędzy od pacjentów - niezależnie czy przed, czy też po zabiegu medycznym. Sąd zaznaczył jednocześnie, że wyjaśnienia Mirosława G., odnoszące się do tej części sprawy, są niewiarygodne. - Trudno przypuszczać, żeby lekarz nie widział kopert, które pacjenci kładli na jego biurku - mówił sąd.
Zeznania pacjentów - uzasadniał sąd - znalazły potwierdzenie w nagraniach dokonanych przez CBA w gabinecie lekarza, choć jakość tych nagrań - zaznaczył sędzia - była bardzo niska. Sąd przyznał, że z nagrań wynika, iż było też wiele sytuacji, gdy lekarz odmawiał przyjęcia gotówki.
"Słodycze, kwiaty - tak, ale drogi bukiet już nie"
- Łapownictwo to przestępstwo formalne - nie ma znaczenia, czy po przyjęciu korzyści skorumpowany podjął jakieś działania czy nie, chodzi o to, czy ma on możliwość decydowania w danej sprawie - tłumaczył sędzia Tuleya.
Jak podkreślił, dr Mirosław G. jako ordynator kliniki kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie "nie miał prawa przyjmować korzyści majątkowej, a jej przyjęcie należy uznać jako nienależne i niegodziwe". - Nie ma też znaczenia, czy przyjął korzyść przed, czy po leczeniu - powiedział sędzia, zaznaczając, że naganne jest udzielanie jakichkolwiek dowodów wdzięczności osobom na funkcji publicznej.
- Rację ma obrona, że wdzięczność jest miarą człowieczeństwa, ale to nieprawda, że nie da się zakreślić granic wdzięczności - granicą jest Kodeks karny. Jeśli wyrazem wdzięczności jest zwyczajowo akceptowany upominek o nieznacznej wartości oraz jeśli ta wdzięczność nie jest oczekiwana przez obdarowanego - to jest to dopuszczalne - uznał sędzia.
W jego ocenie dopuszczalne byłoby wręczenie słodyczy, kwiatów, ale już nie - drogiego bukietu. Za niedopuszczalne uznał też obdarowywanie drogimi wydawnictwami książkowymi czy alkoholem. - Dowodem wdzięczności nie była też znana skądinąd filiżanka Rosenthala - dodał sędzia, nawiązując do słów byłego rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, który mówił, że sam wręczył kiedyś taką filiżankę swemu lekarzowi.
- Jesteśmy zgodni, że przedmiotem wdzięczności nie mogą być pieniądze, nawet w niewielkiej kwocie. To nie może być zwyczajowo uznane za wyraz wdzięczności - uznał sędzia.
Na plus sąd poczytał oskarżonemu to, że wielokrotnie - co utrwalono na nagraniach - odmawiał on przyjmowania pieniędzy. Zarazem sąd uznał, że są podstawy do przypisania mu tego, że przyjął pieniądze w 19 przypadkach.
"Metody z czasów największego stalinizmu"
Sędzia odczytując wyrok przyznał, że taktyka organów ścigania w sprawie dr. Mirosława G. może budzić przerażenie. - Budzi to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu - powiedział sędzia Tuleya, opisując metody, jakie CBA i prokuratura zastosowały w sprawie dr. G.
- Sąd nie potrafi wytłumaczyć, czemu dr G. został poddany takiemu atakowi i postawiono mu takie zarzuty bez należytego uzasadnienia - mówił sędzia Tuleya. Jak podkreślił, zatrzymania dr. G., jak i innych oskarżonych w całej sprawie należy uznać za niezasadne i gdyby te osoby wystąpiły do sądu o odszkodowanie i zadośćuczynienie z tego tytułu, "to z pewnością sąd by im je zasądził".
Zarazem sąd uznał, że dopuszczalne było umieszczenie przez CBA ukrytej kamery w gabinecie lekarskim. - Postępowanie dotyczy korupcji w służbie zdrowia, więc gdzie właściwie ta kamera miałaby zostać umieszczona? - pytał sędzia retorycznie, przyznając jednocześnie, że naruszyło to tajemnicę lekarską i inne konstytucyjne swobody.
Ponadto sąd za "fałszywy i zmanipulowany, sporządzony przez kiepskiego reżysera", uznał emitowany w telewizji materiał CBA z zatrzymania dr. G. Jak podkreślił sędzia, na tym filmie występuje w rzeczywistości nie dr G., ale inny lekarz. Sąd wskazywał też inne momenty z nagrania, które przedstawia się inaczej, niż wynika to z dowodów. Zarzuty mobbingu i molestowania oddalone
Jednocześnie sąd umorzył warunkowo procesy 20 pacjentów oskarżonych o wręczanie łapówek dr. G. Trzech pacjentów - którzy zaprzeczali, że wręczyli lekarzowi pieniądze - zostało uniewinnionych. Sąd oddalił zarzuty mobbingowania podwładnych, którzy skarżyli się na wprowadzony przez dr. G. surowy reżim na oddziale. Dr G. został też uniewinniony od zarzutu molestowania seksualnego.
Sąd uznał, że dr G. przyjął pieniądze od pacjentów - łącznie ponad 17 690 zł - i wyrokiem sądu kwoty te muszą zostać zwrócone. Sąd wymierzył mu też karę 72 tys. zł grzywny. Jej część zostanie jednak odliczona z uwagi na to, że dr G. jako podejrzany w śledztwie spędził trzy miesiące w areszcie.
Oskarżony lekarz jako jedyny z podsądnych pojawił się na sali rozpraw. Przyjął wyrok bez emocji.
Mariusz Kamiński o wyroku
- To dobry wyrok. Najważniejszy jest fakt skazania, uznanie, że koperty z pieniędzmi nie mogą być traktowane jako dowody wdzięczności. To niezwykle ważne z punktu widzenia opinii publicznej i standardów, jakie powinny obowiązywać w życiu publicznym, w tym również służbie zdrowia. Nie chcę oceniać surowości tego wyroku, bo to już każdy sam zważy w swoim sumieniu, a przede wszystkim zrobił to sąd - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Mariusz Kamiński, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, były szef CBA.
- Absolutnie nie traktuję tego wyroku w kategoriach osobistej satysfakcji czy braku satysfakcji, najważniejszy jest interes publiczny, jakim jest walka z korupcją w służbie zdrowia, a ten wyrok pokazuje, że sąd go uwzględnił - stwierdza Kamiński.
Prokuratura zadowolona z uznania winy dr. G.
- Jesteśmy zadowoleni, że sąd podzielił nasze podejrzenia, iż dr Mirosław G. dopuścił się korupcji - powiedział rzecznik oskarżającej go Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura.
Dodał, że prokuratura wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku, a po jego analizie zapadnie decyzja, czy będzie apelacja.
Ślepokura podkreślił, że sąd nie uznał wszystkich zarzutów stawianych G.; także wymiar kary był niższy niż wnosił o to prokurator. - Jesteśmy przekonani, że materiał dowodowy jest na tyle mocny, by oskarżonego skazano za wszystkie zarzuty - oświadczył Ślepokura.
Proces kardiochirurga
Proces rozpoczął się w listopadzie 2008 r. przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa. Lekarz był oskarżony o ponad 40 przestępstw - korupcyjnych i dotyczących naruszania praw pracowniczych. Sprawa jest precedensowa m.in. ze względu na problem granic między korupcją a "okazywaniem wdzięczności" lekarzom przez pacjentów po operacjach.
Sąd w sentencji wyroku najpierw będzie musiał wymienić wszystkie czyny zarzucone kardiochirurgowi i pacjentom.
W ubiegłym tygodniu prokurator zażądał dla lekarza kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 200 tys. zł grzywny, przepadku pieniędzy z łapówek i obciążenia kosztami procesu. Wobec pacjentów oskarżonych o wręczenie łapówek zawnioskował o warunkowe umorzenie postępowania bez wymierzania kary. - Dowody prokuratury na przyjmowanie i żądanie korzyści majątkowych potwierdziły się przed sądem - ocenił prokurator.
Oskarżony kardiochirurg podkreślał, że czuje się niewinny i poprosił sąd o sprawiedliwy wyrok. Jego obrońca zawnioskował o uniewinnienie swego klienta, a zarzuty aktu oskarżenia określił jako "oparte na bujnej wyobraźni".
Były ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA, 52-letni dziś dr Mirosław G. został w spektakularny sposób zatrzymany w lutym 2007 r. - agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wyprowadzili go ze szpitala w kajdankach. - Okazało się, że pan doktor Mirosław G. jest bezwzględnym, cynicznym łapówkarzem. Zebrane w tej sprawie dowody mogą też świadczyć o tym, że mogło też dojść do zabójstwa - mówił wówczas szef CBA Mariusz Kamiński. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dodał: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". G. wygrał proces cywilny wytoczony Ziobrze, który w 2010 r. przeprosił go za te słowa.
- Mam nadzieję, że już żaden chirurg nigdy nie będzie zatrzymywany przez służby specjalne w drodze na salę operacyjną - mówił tydzień temu przed sądem dr G.