Zabójcze anomalie dotarły do ulubionych miejsc Polaków

Sprawdź prognozę pogody dla swojego regionu na POGODA.WP.PL.

Utrzymujące się od wtorkowego popołudnia intensywne opady deszczu na Balearach doprowadziły do paraliżu komunikacyjnego i licznych podtopień na popularnych wśród turystów wyspach tego hiszpańskiego archipelagu – Ibizie i Majorce.

Na Ibizie w wielu miejscach w środę wieczorem panują utrudnienia w ruchu w związku z zalaniem dróg. Kilkadziesiąt ulic w centrum Ibizy, głównego miasta hiszpańskiej wyspy, jest nieprzejezdnych.

Bardzo trudne sytuacja w związku z ulewnymi deszczami panuje na Majorce, gdzie przez kilkanaście godzin trwało wypompowywanie wody z głównego lotniska wyspy w mieście Palma de Mallorca.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Władze portu lotniczego potwierdziły, że z powodu intensywnych opadów i zalania we wtorek lotniska odwołano łącznie kilkaset lotów.

Według hiszpańskiego instytutu meteorologicznego Aemet w niektórych miejscach Majorki spadła rekordowa liczba deszczu – ponad 90 litrów na metr kwadratowy w ciągu godziny.

W związku z trwającą w Grecji falą upałów w środę przez część dnia zamknięty dla zwiedzających będzie Akropol w Atenach. W kraju ogłoszono "mały lockdown" - część osób pracuje zdalnie, zamknięte są szkoły. Rano w stolicy temperatura przekracza 30 stopni C.

Stanowisko archeologiczne na Akropolu będzie zamknięte w najbardziej upalną część dnia między godz. 12 i 17 (godz. 11-16 w Polsce) - powiadomiło ministerstwo kultury.

Termometry mogą pokazać w niektórych częściach kraju ponad 40 stopni.

Jak pisze portal eKathimerini, z uwagi na upał część zatrudnionych w budżetówce może pracować zdalnie. W Atenach w środę i czwartek zamknięte są szkoły.

Mieszkańcy Cypru mierzą się z kolejną falą upałów. W piątek termometry na wyspie mogą pokazać nawet 44 stopnie. Władze prowadzą inspekcje w domach seniora i nakładają kary za brak klimatyzacji.

Ratownicy apelują do plażujących rodziców: odłóżcie telefony i pilnujcie swoich dzieci - zwraca uwagę serwis KNews. - Jest zbyt wiele przypadków, gdy rodzice wpatrują się w telefony, a później krzyczą na nas, byśmy znaleźli ich dzieci. To jest niedopuszczalne - powiedział jeden z ratowników.