Dziennikarz nie musi zdradzać tajemnic
W 2003 roku sejmowa komisja śledcza zajmująca się wyjaśnianiem afery Rywina poprosiła sąd o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika oraz reportera tego dziennika Pawła Smoleńskiego, aby mogli złożyć wyczerpujące zeznania przed komisją. Decyzję w tej sprawie podejmował pracujący wówczas w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Mokotowa Igor Tuleya. Młody, 33-letni wówczas sędzia, znalazł się w centrum największej w tym czasie afery politycznej. 3 marca 2003 roku nie zgodził się na zwolnienie dziennikarzy z tajemnicy uzasadniając, że "byłoby to niezwykle groźne dla prawa do informacji". Polecił sejmowej komisji szukania innych źródeł dowodowych.
Tuleya nie chciał prowadzić dalej sprawy Rywina. Argumentował, że tak poważnym procesem powinien zająć się sąd wyższej instanacji, który ma większe doświadczenie w takich sprawach.
Przeczytaj też: Michnik zwolniony z tajemnicy dziennikarskiej?