Wypadek Szydło. Władza "się wozi", prokuratura nie widzi problemu, Kościelnik się boi

Jak ustaliła Wirtualna Polska, pomimo orzeczenia sądu, że do wypadku z udziałem premier przyczynił się jeden z kierowców BOR, prokuratura nie zdecydowała o podjęciu śledztwa. Nie zbadała też wątku składania fałszywych zeznań przez ochroniarzy. Tymczasem Sebastian Kościelnik, uznany za winnego w sprawie, obawia się ponownego procesu i ryzyka skazania.

Wypadek Szydło. Władza "się wozi", prokuratura nie widzi problemu, Kościelnik się boiBeata Szydło i Sebastian Kościelnik
Źródło zdjęć: © East News | Krzysztof Kaniewski, Michał Żebrowski
Paweł Figurski
294

Do dzisiaj pani Szydło nie przedstawiła danych do dokonania na jej rzecz przelewu. Po raz kolejny powstaje ryzyko skazania mnie jako winnego wypadku z udziałem kolumny rządowej na karę pozbawienia wolności" - poinformował Sebastian Kościelnik. Oświadczenie wydał w środę 11 października 2023 roku.

"Pani Premier wskazała, iż w przypadku jakichkolwiek problemów z wykonaniem wyroku w zakresie wpłaty nawiązki prosi o kontakt z jej pełnomocnikiem, a także wskazała drugi numer rachunku depozytowego kancelarii do ewentualnego wykonania wyroku w powyższym zakresie. Pan Kościelnik ani jego pełnomocnik nigdy nie kontaktowali się ze mną w tej sprawie pomimo posiadania danych kontaktowych. Stosowne dokumenty znajdują się w aktach sprawy sądowej".

To już kolejna odsłona w historii, która ma już siedem lat.

Wypadek w Oświęcimiu

Kościelnik został uznany przez sąd za sprawcę wypadku z udziałem premier Beaty Szydło. Teraz kandyduje do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej.

W piątkowy wieczór 10 lutego 2017 roku Beata Szydło, ówczesna szefowa rządu, wracała do swojego domu w Przecieszynie pod Brzeszczami. Rządowa kolumna, w której poruszał się samochód premier, jechała przez Oświęcim. W tym czasie z kina w Galerii Niwa do domu na osiedlu Stare Stawy wracał Sebastian Kościelnik. Drogi czerwonego seicento prowadzonego przez 20-latka i rządowych pojazdów przecięły się na skrzyżowaniu ulic Powstańców Śląskich i Elizy Orzeszkowej.

Kościelnik zamierzał skręcić w ul. Orzeszkowej, gdy minęło go BMW - pierwszy samochód konwoju. Kierowca przepuścił go i chwilę później ruszył. Wtedy uderzyło w niego rządowe audi A8, które zatrzymało się dopiero na przydrożnym drzewie. To tą limuzyną podróżowała Beata Szydło, która doznała m.in. złamania mostka i żeber.

Już następnego dnia Mariusz Błaszczak, który wtedy kierował Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, poinformował, że Sebastian Kościelnik przyznał się do winy. Kościelnik o tym, że rzekomo się przyznał, dowiedział się z telewizji. Konsekwentnie, przez lata, podkreślał, że to nie on odpowiada za wypadek.

Prawomocny wyrok zapadł 27 lutego 2023 roku. Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że do zderzenia z audi, tym wiozącym Szydło, doprowadził kierowca seicento Sebastian Kościelnik. Sąd uzasadnił, że błąd Kościelnika polegał na tym, że przepuścił pierwszy samochód z kolumny rządowej, który potraktował jako samochód uprzywilejowany, ale potem, wykonując skręt w lewo, niejako ponownie włączał się do ruchu, co powinien uczynić ze szczególną ostrożnością.

Postępowanie przed krakowskim sądem było już drugim w tej sprawie. Wcześniej Sąd Rejonowy w Oświęcimiu, orzekający w pierwszej instancji, stwierdził, że Kościelnik nieumyślnie naruszył przepisy ruchu drogowego, dlatego wówczas umorzył warunkowo postępowanie i orzekł, że musi zapłacić 1 tys. zł nawiązki na rzecz Beaty Szydło i funkcjonariusza BOR, którzy odnieśli obrażenia w wypadku. Sąd drugiej instancji tej decyzji nie zmienił.

Kościelnik wyroku nie wykonał. Dlaczego tego nie zrobił, wyjaśnił we wspomnianym już środowym oświadczeniu: "Pomimo składanych przeze mnie za pośrednictwem pełnomocnika wniosków, do dzisiaj pani Szydło nie przedstawiła danych koniecznych do dokonania przeze mnie na jej rzecz przelewu nawiązki".

Co z odpowiedzialnością funkcjonariuszy BOR?

Sprawa ma jeszcze jeden istotny wątek. Sąd w Krakowie, nie umniejszając winy Kościelnika, wskazał, że kolumna rządowa nie była uprzywilejowana, bo samochody BOR nie miały włączonych sygnałów dźwiękowych, a tym samym do wypadku przyczynił się kierowca ostatniego samochodu w kolumnie rządowej - volkswagena multivana.

- Gdyby kierowca volkswagena multivana włączył sygnały dźwiękowe, to oskarżony, słysząc je, zaniechałby skrętu. Oficer spowodował, że kierowca seicento nie sprawdził dokładnie sytuacji na drodze - wyjaśniał krakowski sąd.

Sęk w tym, że po zderzeniu w Oświęcimiu, wszyscy funkcjonariusze BOR zgodnie wskazywali, że pojazdy miały włączone obie sygnalizacje - świetlne i dźwiękowe.

Nieoczekiwanie, pod koniec 2021 roku, oficer BOR Piotr Piątek, który jechał w jednym z samochodów konwojujących Szydło, stwierdził, że wraz z innymi funkcjonariuszami złożył w śledztwie fałszywe zeznania.

– Mieliśmy włączone sygnały świetlne, było już ciemno, wjechaliśmy w miasto. Generalnie wszyscy wiedzieliśmy, że nie mamy włączonych sygnałów dźwiękowych. Dla nas to była rzecz oczywista – mówił "Gazecie Wyborczej" Piątek. Tłumaczył, że mogło chodzić o względy wizerunkowe.

- Żeby ludzie nie widzieli, że władza "się wozi i panoszy". Za każdym razem, gdy jeździłem do domu pani premier, nie włączaliśmy syren. Jechaliśmy po cichu, żeby nie wzbudzać sensacji – twierdził.

Prokurator Rafał Babiński ocenił, że zeznania oficera "nie wnoszą nic do sprawy w zakresie ustalenia stanu faktycznego".

Mecenas Pociej: "Duża nieprawidłowość"

Po ogłoszeniu wyroku w lutym, jeszcze na sądowych korytarzach, prok. Rafał Babiński nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy planuje śledztwo w sprawie funkcjonariuszy BOR. Również w wywiadzie dla Wirtualnej Polski unikał jasnej deklaracji.

- Chciałbym prześledzić tok rozumowania sądu, bo może to ja, jako prokurator, popełniłem gdzieś błąd. Biorąc jednak pod uwagę dwa zupełnie różne wyroki sądów w sprawie współodpowiedzialności innych osób, muszę być ostrożny w ferowaniu kategorycznych ocen - mówił prok. Babiński. Podkreślił jednak, że na razie nie znajduje "dowodów, które pozwoliłby skutecznie formułować zarzuty wobec funkcjonariuszy BOR".

W maju, gdy pytaliśmy o decyzję prokuratury, ta odpowiedziała, że analizuje akta sprawy i żadne decyzje procesowe nie zostały podjęte. Teraz, ponad pół roku po wyroku krakowskiego sądu, prokuratura odpowiedziała nam, że nie prowadziła i nie prowadzi żadnego postępowania w sprawie.

- Już po wyroku pierwszej instancji, Sąd Rejonowy w Oświęcimiu zwrócił się do prokuratury w Oświęcimiu z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariusza BOR (sąd pierwszej instancji wskazał na winę kierowcy Audi A8, w którym była premier Beata Szydło - przyp. red.). Szef Prokuratury Okręgowej w Krakowie Rafał Babiński natychmiast przejął tę sprawę do Prokuratury Okręgowej w Krakowie i osobiście wydał postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa. I w tym przypadku, po wyroku drugiej instancji, prokuratura nie zdecyduje się na śledztwo - uważa mec. Władysław Pociej, obrońca Sebastiana Kościelnika.

- To dla mnie zaskakująca decyzja, bo nawet z treści opinii biegłych wydanych przez Instytut Ekspertyz Sądowych wynika, że jeżeli uznać, że kolumna nie była uprzywilejowana, to odpowiedzialność ponosi Sebastian Kościelnik i kierowca BOR. Sąd dwóch instancji przesądził, że mamy więc do czynienia z przestępstwem popełnionym nie tylko przez Kościelnika, ale też oficera BOR. Absolutnie śledztwo powinno być wszczęte, a Sebastian Kościelnik powinien mieć status pokrzywdzonego, a potem oskarżyciela posiłkowego - dodaje mec. Pociej.

Krakowski adwokat uważa również, że prokuratura powinna wszcząć śledztwo ws. ewentualnego składania fałszywych zeznań przez funkcjonariuszy BOR.

- Mamy prawomocny wyrok z prawidłowo ustalonymi okolicznościami, więc takie postępowanie powinno być prowadzone. Nie przesądzam oczywiście o jego wynikach. Tu jednak ewentualnie pokrzywdzony jest wymiar sprawiedliwości. Dostrzegam niechęć prokuratury do prowadzenia takiego postępowania, co jest dużą nieprawidłowością.

W maju mec. Pociej wniósł do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku w sprawie. Wskazał na źle ustanowiony, wbrew orzeczeniom Trybunału Sprawiedliwości UE, skład sądu odwoławczego. Decyzja w sprawie kasacji jeszcze nie zapadła.

Paweł Figurski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Stan zdrowia papieża Franciszka. Pilny komunikat z Watykanu
Stan zdrowia papieża Franciszka. Pilny komunikat z Watykanu
"Niezidentyfikowane pociski". Alarmujące doniesienia z Korei Północnej
"Niezidentyfikowane pociski". Alarmujące doniesienia z Korei Północnej
Media: Ukraina może zgodzić się na częściowe zawieszenie broni
Media: Ukraina może zgodzić się na częściowe zawieszenie broni
Konflikt w dolnośląskiej PO. Granowska przed sądem koleżeńskim
Konflikt w dolnośląskiej PO. Granowska przed sądem koleżeńskim
Tusk odpowiada Rubio. "Pomyślcie o tym"
Tusk odpowiada Rubio. "Pomyślcie o tym"
Nowy szef KBW o wyborach prezydenckich. Mówi, czego się obawia
Nowy szef KBW o wyborach prezydenckich. Mówi, czego się obawia
USA bogatsze niż kiedykolwiek? Trump o cłach: Będzie wspaniale
USA bogatsze niż kiedykolwiek? Trump o cłach: Będzie wspaniale
Kosztował kilka milionów. Symulator lotów SG jest, ale go nie ma
Kosztował kilka milionów. Symulator lotów SG jest, ale go nie ma
"Zginęły setki Ukraińców". Dramatyczne skutki decyzji Trumpa
"Zginęły setki Ukraińców". Dramatyczne skutki decyzji Trumpa
Chaos w Niemczech. Lotniska sparaliżowane
Chaos w Niemczech. Lotniska sparaliżowane
"Warte zapamiętania". Komorowski ostro o Musku
"Warte zapamiętania". Komorowski ostro o Musku
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne