"Wymyka się spod kontroli". Zełenski prosi Tuska o spotkanie

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował w środę do premiera Donalda Tuska, by ten "przybył na granicę". Zełenski poprosił też o wsparcie prezydenta Andrzeja Dudę. - Należy się spotkać i podjąć próbę rozwiązania problemu, który zaczyna wymykać się spod kontroli - ocenia były ambasador RP w Ukrainie Jan Piekło.

Protesty polskich rolników na granicy z Ukrainą
Protesty polskich rolników na granicy z Ukrainą
Źródło zdjęć: © Getty Images, Zelenskyi
Mateusz Czmiel

22.02.2024 08:33

"Poleciłem naszemu rządowi, by w najbliższym czasie, do 24 lutego, przybył na granicę między naszymi państwami. I proszę ciebie, Donaldzie, panie premierze, by pan też przyjechał na granicę. Andrzeju, panie prezydencie, proszę cię, byś poparł ten dialog" – napisał po polsku i ukraińsku Zełenski, zwracając się w środę do premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudy w mediach społecznościowych.

Wystąpienie Zełenskiego w sprawie rolniczego kryzysu zbożowego i blokad na polsko-ukraińskiej granicy, jak informowaliśmy w WP, zaskoczyło resort rolnictwa. Tym bardziej, że prezydent Ukrainy wprost apeluje o próbę znalezienia błyskawicznego rozwiązania do 24 lutego, czyli do drugiej rocznicy pełnoskalowej rosyjskiej inwazji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jeszcze przed południem w środę Czesław Siekierski w rozmowie z Wirtualną Polską sugerował, że nie ma wyznaczonego granicznego terminu na rozwiązanie konfliktu, podkreślał, że "potrzebny jest czas".

Apel Zełenskiego pojawił się w momencie zaostrzenia protestu przez rolników i całkowitej blokady granicy z Ukrainą. Wpływ na to mają także coraz liczniejsze prowokacje. 

Ukraiński przywódca zaznaczył, że nasze wspólne osiągnięcia "mogą się rozsypać" przez "nadmierne upolitycznienie". "Tak jak ukraińskie zboże, które, niestety, świat widział na polskich drogach, ordynarnie wyrzucane z samochodów i wagonów. To jest zboże, które nasi rolnicy, nasi chłopi uprawiają z wielkim trudem, mimo wszystkich trudności związanych z bezwzględną rosyjską agresją" - podkreślił Zełenski. 

"Spektakularne i symboliczne spotkanie"

- Chciałbym by takie spektakularne i politycznie symboliczne spotkanie miało miejsce w sytuacji już wynegocjowania warunków porozumienia, które - głęboko w to wierzę - oba rządy mają przygotowane w kieszeni - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską były prezydent Bronisław Komorowski.

Polityk podkreśla, że apel prezydenta Zełenskiego jest przede wszystkim "próbą wywarcia presji na Unię Europejską", aby "pomogła rozwiązać w duchu solidarności problemy narosłe na granicy polsko-ukraińskiej w związku z importem zboża ukraińskiego".

 - Liczę, że za apelem prezydenta Zełenskiego stoi przekonanie, że przygotowany już jest kształt porozumienia na poziomie niższym. Mam nadzieję, że pewien proces, który dokonywał się w relacjach polsko-ukraińskich został klepnięty przez najwyższe czynniki państwowe - ocenia były prezydent. 

"Mokry sen" europejskich polityków

- Należy się spotkać i podjąć próbę rozwiązania problemu, który zaczyna wymykać się spod kontroli - mówi z kolei w rozmowie z Wirtualną Polską były ambasador RP w Ukrainie Jan Piekło. I zaznacza, że trwający konflikt nie sprzyja interesom Polski, ani Ukrainy - "tylko jednemu krajowi, który jest zainteresowany tym, żeby nas poróżnić".

- Blokada granicy i napięcia z tym związane prowadzą do destabilizacji, a to zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, Europy oraz NATO. Rozwiązanie tego problemu to kwestia o fundamentalnym zdarzeniu - zaznacza dyplomata. 

Były ambasador zwraca także uwagę na coraz liczniejsze prowokacje. We wtorek na jednym z ciągników umieszczono flagę ZSRR oraz transparent ze skandalicznym napisem: "Putin zrób porządek z Ukrainą i Brukselą i z naszymi rządzącymi". 

- Te hasła mają charakter prorosyjski i antyukraiński, a coraz częściej jesteśmy świadkami zachowań obraźliwych wobec Ukraińców, którzy przyjeżdżają do nas odwiedzić rodziny czy pracować. Tak nie może być. Trzeba natychmiast coś z tym zrobić - apeluje Piekło.

Dyplomata podkreśla, że sytuacja wynika z "nieudolności Unii Europejskiej, która nie była w stanie tego problemu rozwiązać". 

- Do zaniedbań doprowadził także rząd polski i ukraiński. Brakowało komunikacji o charakterze strategicznym, która pozwoliłaby uniknąć tego rodzaju problemu. Jeżeli wpiszemy w to wątek, który pojawia się w mediach, że jest koncept zamrożenia konfliktu i doprowadzenia Ukraińców do tego, by pogodzili się z chwilową utratą terenów okupowanych przez Rosję i zawarcia czegoś na kształt pokoju, to jest to mokry sen niektórych polityków europejskich. W tej sytuacji wydarzenia na granicy są jeszcze bardziej dramatyczne - ocenia ambasador Jan Piekło. 

"Pilne, niezaplanowane spotkanie na najwyższym szczeblu"

W środę wieczorem rzecznik prasowy prezydenta Zełenskiego ogłosił, że "Ukraina i Polska rozpoczęły rozmowy na temat spotkania na szczeblu rządów i głów państw na granicy, które powinno rozwiązać problem blokowania przejść granicznych przez polskich rolników".

Jak powiedział Serhij Nikiforow, sytuacja na granicy ukraińsko-polskiej "musi być korzystna dla Ukrainy i Polski, a nie Rosji i Moskwy".

- Jeśli w celu rozstrzygnięcia tej kwestii naprawdę konieczne jest pilne, niezaplanowane spotkanie na najwyższym szczeblu na granicy, to prezydent Ukrainy jest gotowy to zrobić, jak to zapewnił w swoim przemówieniu, wyczerpująco zapewnił - dodał Serhij Nikiforow.

Rzecznik Zełenskiego powiedział, że nad przygotowaniem spotkania "obecnie pracują zespoły, pracują dyplomaci, ustalany jest format spotkania". - Na razie nie mogę dodać żadnych innych szczegółów, konkretów - podsumował Nikiforow.

Z kolei prezydencki minister Andrzej Dera w środę wieczorem na antenie TVN24 przyznał, że tej chwili "jest potrzebne spotkanie polskiego rządu pod przewodnictwem premiera Donalda Tuska z rządem Ukrainy i z przedstawicielami UE". 

- Pan prezydent jest za tym, by przeprowadzić ten dialog na tyle skutecznie, jak się udało z przewoźnikami (...). Ten problem trzeba po prostu rozwiązać - powiedział Dera.

Według niego "tutaj nie ma żadnej innej drogi rozmowy jak dialog, jak rozwiązania związane też z UE". Przypomniał, że "cały ten konflikt ze zbożem, z produktami rolnymi jest wynikiem wojny i to, co się dzieje to jest wina Putina absolutnie".

Dera pytany o kwestie bezpieczeństwa takiego spotkania przyznał, że "lepiej rozmawiać w Warszawie lub Rzeszowie, niekoniecznie przy granicy".

- Oczywiście żadne długie obrady - one nie mogą być na granicy, tu chodzi o symbol, żeby granice udrożnić - zaznaczył prezydencki minister.

"Gest rozpaczy"

Andrzej Szejna, wiceminister spraw zagranicznych apel prezydenta Zełenskiego nazwał "gestem rozpaczy", ale "problem jest do rozwiązania". Przyznał, że typu spotkania muszą być dobrze przygotowane technicznie. - Jeśli udałoby się coś wypracować przed spotkaniem, to oczywiście może do niego dojść - dodał Szejna i zaznaczył, że przyjaźń i wsparcie polskiego rządu dla Ukrainy "nie potrzebuje potwierdzenia".

W innym tonie o działaniach Zełenskiego wypowiada się politolog prof. Rafał Chwedoruk. - Gest Zełenskiego i tego typu wezwanie jest niepoważne. Tak się nie robi w stosunkach międzynarodowych. Trzeba się czuć bardzo pewnym siebie, żeby coś takiego uczynić - komentuje.

Jednocześnie przyznaje, że jest to pierwsze, "wielkie i poważne wyzwanie dla tego rządu, ponieważ we wszystkich innych dysponował nad ówczesnym przeciwnikiem w postaci PiS, gigantyczną przewagą". - Tu sytuacja jest bardziej złożona, bo sam elektorat PO, czy rządzącej większości, mimo wzrostu nastrojów sceptycznych wobec Ukrainy, jest jej bliższy - podkreśla politolog.

Prof. Chwedoruk poddaje w wątpliwość skuteczność ewentualnego kompromisu, który Tusk musiałby "żerować".

- O ile można go w tak krótkim czasie wypracować, są później bardzo trudne do wyegzekwowania. Niejeden polski polityk płacił cenę za sfotografowanie się z innym politykiem. W interesie Tuska jest to, by sprawa rozegrała się na innych szczeblach, a on pojawi się wtedy, gdy wszystko będzie ostatecznie dogadane. Istotne jest, by przybrało to formę pragmatycznego dialogu i poszukiwania kompromisu, a nie patetycznych pojednań. Kwestią nie jest ideologia, ale bardzo twardy interes ekonomiczny i w tej materii rolnicy oczekują twardych decyzji, a nie patosu - podkreśla politolog.

Mateusz Czmiel, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie