Za blokadę granicy zapłacimy wszyscy. Ekspert bije na alarm
Polscy rolnicy zaostrzyli protest. Całkowicie zablokowali ruch na granicy z Ukrainą. Ogromne emocje, często podsycane fake newsami w mediach społecznościowych pojawiają się po obu stronach. Jednak trzeba pamiętać o jednym: - To nie Ukraina jest winna tej sytuacji - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG) i ostrzega przed dramatycznymi skutkami takich działań.
Portal Suspilne, który jest publicznym nadawcą w Ukrainie, poinformował na Telegramie, że polscy rolnicy zablokowali linię kolejową w pobliżu punktu kontrolnego Medyka-Szeginie. "Wyrzucili zboże z wagonu towarowego" - czytamy w informacji z nagraniem wideo, na którym widać, jak zboże jest wysypywane na tory.
Skandaliczny transparent na proteście rolników
Jak zaznacza polska policja, przebywająca na miejscu grupa rolników przeszła we wtorek z drogi, gdzie prowadzi protest, w rejon biegnącego wzdłuż niej torowiska. Według policji przebywali tam kilka minut i po negocjacjach z funkcjonariuszami wrócili na miejsce protestu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przy zjeździe z autostrady A1 w Gorzyczkach na jednym z traktorów pojawiła się nie tylko flaga ZSRR ale także skandaliczny transparent: "Putin zrób porządek z Ukrainą i Brukselą i z naszymi rządzącymi". Emocje sięgają zenitu po obu stronach, które podsycane są prowokacjami i fake newsami, kolportowanym głównie dzięki Rosjanom. Szef MSWiA wydał już w tej sprawie komunikat: "policja i prokuratura prowadzą czynności wobec jego autora. Nie będzie zgody na takie przestępcze działania" - napisał Marcin Kierwiński.
Szef MSWiA wydał już w tej sprawie komunikat: "Policja i prokuratura prowadzą czynności wobec jego autora. Nie będzie zgody na takie przestępcze działania" - napisał Marcin Kierwiński.
- Ukraina została obarczona odpowiedzialnością za problemy naszych rolników, co zupełnie mija się z prawdą - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG), były minister oraz wiceminister w obszarach gospodarki i pracy, wieloletni poseł na Sejm RP Jacek Piechota.
"Tracimy na wizerunku"
Ekspert zauważa, że z jednej strony relacje z Ukrainą są dobre, bo przedsiębiorcy współpracują ze sobą i widzą perspektywę rozwoju współpracy, a nawet planują wzajemne inwestycje, z drugiej strony "mamy do czynienia z wydarzeniami, które kładą się cieniem na naszych relacjach i nie wiemy, jak to się skończy".
- Emocje biorą dzisiaj górę i to jest wielki problem. Zalew fake newsów oskarżających Ukraińców o różne działania, uogólnianie incydentalnych zdarzeń, przeinaczanie i nieznajomość faktów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to Rosjanie, którzy są dobrzy w czarnej propagandzie poprzez media społecznościowe, zbijają na tym kapitał. To wszystko dzisiaj powoduje, że dramatycznie tracimy na wizerunku Polski jako kraju, który wspiera Ukrainę w jej wysiłkach - dodaje Piechota.
Blokada granicy rzuca także cień na stosunki z ukraińskimi partnerami biznesowymi. - Forma protestu zmierzająca do zablokowania granicy i de facto obrotów gospodarczych między Polską a Ukrainą jest czymś absolutnie niepojętym i niezrozumiałym, wręcz skandalicznym - punktuje prezes PUIG.
Niewiele osób zna jednak przyczyny, z powodu których sytuacja rolników jest trudna. -To nie Ukraina jest winna tej sytuacji. Na światowych rynkach mamy do czynienia z ogromną nadprodukcją zbóż. W samej Unii Europejskiej nadwyżka pszenicy to 36 mln ton. W Polsce nadwyżka zbóż to 13 mln ton - wylicza były minister. Od ostatnich żniw pszenica na giełdach światowych jest tańsza o 25 procent.
Od ostatnich żniw pszenica na giełdach światowych jest tańsza o 25 procent.
Na to nakłada się ogromną nadpodaż ze strony Rosji, która perfidnie gra na rynkach światowych. W tym samym czasie areały ukraińskie spadły z 28 do 23 mln hektarów. Ukraińskie zbiory w 2022 roku były o 40 proc. mniejsze niż przed wojną.
- Mamy zaminowane i ostrzeliwane tysiące hektarów pól, dramatyczną klęskę ekologiczną, ogromne obszary zalane w związku z wysadzeniem zapory w Nowej Kachowce. To dlatego podaż zboża z Ukrainy jest zdecydowanie mniejsza. W sezonie 2023/2024 ukraiński eksport zbóż spadł o 13 proc. a w tym samym czasie rosyjski wzrósł o 23 proc - podkreśla ekspert.
Szeryf wewnętrznych granic
Napięcie w relacjach podsycają prowokacje, które za pośrednictwem mediów społecznościowych rozchodzą się z prędkością światła.
- Sytuacja, w której rolnicy robią za szeryfów na zewnętrznych granicach UE, wywalają zboże z prywatnych transportów, dokonując zamachu na prywatną własność, nie może być akceptowana. Niszczone jest zboże zbierane przez ukraińskich rolników w warunkach ostrzału czy zagrożenia minowego - przypomina prezes Izby i dodaje, że pełna blokada granicy, w tym transportów uzbrojenia, pomocy humanitarnej, paliwa czy przejazdu osób cywilnych jest czymś "niewyobrażalnym nie tylko dla Ukraińców, ale także i dla większości z nas".
- Tymi protestami uderzamy też w polską gospodarkę - alarmuje były minister. - W ciągu 11 miesięcy 2023 roku mieliśmy 6 mld euro nadwyżki w obrotach z Ukrainą. Nasz sektor rolno-spożywczy wyeksportował blisko 1 mld euro do ukraińskich odbiorców. Czy teraz mamy w interesie producentów zbóż rozsadzić np. polskie mleczarstwo?
Komentując blokadę w przepływie towarów, Piechota mówi wprost: straty ponosi każda ze stron. - Polskie firmy produkujące w Ukrainie nie mogą na czas dostarczyć produktów do odbiorców w UE. Tracą zamówienia i kontrakty. Same tylko Polskie Makarony straciły kontrakt na piętnaście milionów euro, bo ukraiński odbiorca nie miał gwarancji dostarczenia produktów na czas. Za tę blokadę płacą gospodarki obu krajów, płacą przedsiębiorcy, a Polska ponosi ogromną stratę wizerunkową, bo prezentujemy się jako kraj nieprzewidywalny, który nie jest w stanie zapewnić drożności własnej granicy. Na granicy stoją TIR-y z całej Unii Europejskiej. Na tej sytuacji zyskują dzisiaj inni.
Gdzie dwóch się bije...
Jednym z krajów korzystających na konflikcie polsko-ukraińskim jest Rumunia, która buduje instalacje do przetwórstwa zbóż. Wojna trwa od dwóch lat, a Polska nie zrobiła nic, by uniknąć sytuacji, w której się znaleźliśmy.
Lista zaniedbań jest długa. - Mamy do czynienia z wieloletnimi zaległościami. Przez dwa lata nie potrafiliśmy podjąć decyzji o budowie agroportu, o którym tyle mówił minister Robert Telus (PiS). Nie zrobiliśmy wiele, by usprawnić tempo odpraw i przewozów w tranzycie, niedostateczna była kontrola na naszych granicach i na naszych drogach - wylicza prezes Izby.
- Dzisiaj trzeba sięgnąć do rozwiązań ograniczających dostęp do rynku polskiego, ale to tak naprawdę w żaden sposób nie zmieni sytuacji polskich rolników. Przypominam, mamy nadpodaż na rynkach światowych i spadek cen na giełdach. Żaden budżet nie wytrzyma sytuacji, w której ma dopłacać za to, że rolnicy prowadzą produkcję, która z założenia jest nierentowna. Te żądania przekraczają możliwości - dodaje.
"Sytuacja nie dotyczy zboża, ale najprawdopodobniej polityki"
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w poniedziałek wieczorem podkreślił, że tylko 5 proc. ukraińskiego eksportu produktów rolnych przechodzi przez polską granicę. - Tak naprawdę sytuacja nie dotyczy zboża, ale najprawdopodobniej polityki. A w pobliżu Kupiańska, niedaleko granicy z Rosją, gdzie nie ustaje ostrzał artylerii wroga, wieści z granicy z Polską brzmią po prostu jak kpina - dodał prezydent.
Rozmówca Wirtualnej Polski pytany o fragment tej wypowiedzi stwierdził, że prezydentowi Zełenskiemu zdarzały się niefortunne wypowiedzi, jak chociażby ta na sesji ONZ. W tej jednak sytuacji trudno nie przyznać prezydentowi racji.
- Trzeba ustalić przyczyny, a nie mieszać ich ze skutkami. Skutkiem jest wystąpienie Zełenskiego, ale przyczyną jest sięgnięcie do instrumentu blokady granicy, który jest absolutnie niewspółmierny do sytuacji, doprowadza do dramatycznych strat i niszczenia polsko-ukraińskiej solidarności. Rosja zaciera tylko ręce - zauważa Piechota.
Mateusz Czmiel, dziennikarz Wirtualnej Polski