Wyjazd Kaczyńskiego i Morawieckiego do Kijowa. "To ruch bardzo potrzebny"
Premier i prezes PiS mają spotkać się w Kijowie z Wołodymyrem Zełenskim. Towarzyszą im premierzy Czech i Słowenii. - To ruch, na który do tej pory nie potrafili się zdobyć przywódcy zachodniej Europy - ocenił w rozmowie z WP Jan Piekło, były ambasador w Kijowie. - Mocny, symboliczny gest - stwierdził poseł KO Paweł Kowal. Jego zdaniem ta wizyta powinna zbliżyć Ukrainę do Unii.
Do Kijowa wybrali się premier Mateusz Morawiecki oraz wicepremier i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Razem z nimi są premier Czech Petr Fiala i premier Słowenii Janez Janša. Jako delegacja Rady Europejskiej mają spotkać się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim oraz premierem Denysem Szmyhalem.
Były ambasador w Kijowie: Tam powinna być rotacja przywódców
- To ruch bardzo potrzebny. To ruch, na który do tej pory nie potrafili się zdobyć przywódcy zachodniej Europy, również szefowie Komisji Europejskiej. To pokazanie, jak powinniśmy się zachować wobec wojny w Ukrainie. Tam powinna być rotacja różnych przywódców zachodniego świata, by pokazać naszą solidarność z Ukrainą - ocenia w rozmowie z WP Jan Piekło, ambasador RP w Kijowie w latach 2016-2019.
- To gest polityczny, który jest wyrazem wsparcia dla walki Ukrainy i jej pozycji. Jest to związane z pewnym ryzykiem. Nie sądzę, by Rosja zdobyła się na próby przeszkodzenia czy uniemożliwienia tej wizyty - komentuje dyplomata w rozmowie z Wirtualną Polską.
Ukraina bliżej Unii Europejskiej
Poseł Koalicji Obywatelskiej - a w przeszłości wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego - Paweł Kowal uważa z kolei, że ta wizyta powinna przybliżyć Ukrainę do Unii Europejskiej.
- To delegacja Rady Europejskiej uzgodniona ze wspólnotą międzynarodową. To mocny, symboliczny gest. Zwracam uwagę, że ważne jest wykorzystanie tej wizyty do znalezienia szybkiej ścieżki dla wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej. Trzeba będzie przełamać opór takich państw jak Holandia, Węgry czy niektóre państwa południowe - ocenił Paweł Kowal w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zobacz także: MSZ wyrzuci z Polski rosyjskiego ambasadora? "Wszystkie opcje są na stole"
- Trzeba to rozpatrywać w kategorii gestu, ale też w kategorii realnej propozycji wejścia Ukrainy do Unii, co wzmocniłoby ducha bojowego Ukraińców - dodał poseł KO.
Również on uważa, że wizyta unijnej delegacji z polskimi politykami powinna być dobrze zabezpieczona.
- Zakładam, że ta wizyta jest dobrze przygotowana od strony bezpieczeństwa. Wizyty w krajach, w których trwa wojna, zdarzają się, zwłaszcza na wysokim szczeblu. Jeżeli jest zgoda na tę wizytę, to znaczy, że odpowiednie służby wiedzą, jak ją zabezpieczyć. Na pewno ta wizyta jest bezpieczna i dobrze zabezpieczona przez stronę międzynarodową i ustalona z Amerykanami - stwierdził Paweł Kowal.
Porównania do Lecha Kaczyńskiego w Gruzji
Sam premier Mateusz Morawiecki, zapowiadając wyjazd nawiązuje do wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji w 2008 r. Kraj był wtedy zaatakowany przez Rosję. Polski prezydent ostrzegał, że po Gruzji zaatakowane mogą być inne kraje położone na zachód od Rosji, w tym także Polska.
- Widzę tu przede wszystkim to samo nazwisko, nazwisko brata. Mieści się to w pewnym systemie wartości i postępowania. To jest bardzo podobne do wydarzenia z 2008 r., kiedy prezydent Lech Kaczyński zebrał grupę kolegów z krajów bałtyckich oraz prezydenta Juszczenkę i polecieli do kraju objętego wojną i wystąpili wspólnie z prezydentem Saakaszwilim na placu w Tbilisi - stwierdził Jan Piekło.
- To porównanie będzie się narzucać. Ważne jest to, że nie tylko Polacy tam jadą. To również Słowenia i Czechy. To ważny wyraz solidarności, który wpisuje się w działanie Unii Europejskiej - dodał były ambasador w Kijowie.