PolskaWycofanie foliówek zagrozi środowisku?

Wycofanie foliówek zagrozi środowisku?

Od tygodnia większość hipermarketów i sieci sklepów firmowych wycofała się z rozdawania klientom toreb foliowych. To echo kilkumiesięcznej współpracy organizacji ekologicznych, samorządów i sklepów wielkopowierzchniowych, które wspólnie promowały w czwartek „Dzień bez foliówki”. Choć akcja miała wielu zwolenników, to są również jej przeciwnicy. Ci ostatni uważają, że wycofanie foliówek doprowadzi do zniszczenia środowiska.

Wycofanie foliówek zagrozi środowisku?

12.06.2008 | aktual.: 17.06.2008 10:21

Kampanii społecznej "Dzień bez foliówki" towarzyszyło zbieranie podpisów pod projektem ustawy dotyczącej wycofania ze sklepów bezpłatnych jednorazowych opakować foliowych. Jak mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Piątkowski, pomysłodawca projektu, przez tydzień udało się zdobyć już ok. 70 tys. podpisów. Aby projekt trafił na posiedzenie Sejmu potrzeba w sumie 100 tys.

Pierwsza była Łódź

Wszystko zaczęło się w Łodzi. W ubiegłym roku Krzysztof Piątkowski radny PiS przygotował projekt uchwały o zakazie używania w sklepach toreb foliowych. Dokument przewidywał karę od 20 zł do 5 tys. dla sklepów, które dystrybuują foliowe reklamówki. Radni poparli jego pomysł i przyjęli projekt. Kilka miesięcy później wojewoda unieważnił uchwałę. Dlaczego? Uzasadnienie było krótkie – radni nie są kompetentni, aby wprowadzać taki zakaz na drodze uchwały. Jednocześnie wojewoda wskazał, że leży to w gestii Sejmu.

Piątkowski się jednak nie poddał. – Mogliśmy zaskarżyć decyzję wojewody i spotkać się w sądzie, ale wpadłem na pomysł, że może warto rozwiązać ten problem w całej Polsce. Przygotowałem razem ze współpracownikami projekt ustawy i machina ruszyła – mówi Wirtualnej Polsce radny. – Rozmawiałem wówczas z przedstawicielami wielu hipermarketów, którzy już dawno myśleli o wycofywaniu się z foliówek, ale nie zrobili tego, bo byli przekonani, że mają obowiązek rozdawania klientom bezpłatnych toreb. Kiedy wspólnie przeanalizowaliśmy przepisy prawne, okazało się, że nie ma takiego obowiązku. I to okazało się przełomem. Doszło do zupełnie nietypowej sytuacji, bo okazało się, że organizacje ekologiczne, władze lokalne jak i sklepy stały się sojusznikami – przyznaje Piątkowski.

Kukurydziane torebki

W efekcie, po miesiącach przygotowań, większość hipermarketów wycofała się całkowicie z rozdawania popularnych „zrywek”, wprowadzając torby jednorazowe -papierowe i biodegradowalne, a także wielokrotnego użytku - bawełniane lub z tworzyw sztucznych. Jednorazówek nie znajdziemy już od kilku miesięcy w Ikei, która jako pierwsza wycofała się z foliówek i wprowadziła płatne torby papierowe. Kolejnym hipermarketem było Tesco, które w październiku ubiegłego roku wymieniło jednorazówki na torby z tworzywa, które szybciej się rozkłada. Ostatnio z toreb foliowych wycofał się całkowicie również Carrefour. W zamian wprowadził m.in. torby biodegradowalne, które kosztują 60 gr. – Wyglądem przypominają dotychczasową jednorazówkę, ale są wykonane z surowców odnawialnych – ze skrobi lub kukurydzy. Zaletą tych toreb jest to, że gdy zostaną zakopane w ziemi, rozpadają się jak ogryzek jabłka. Trwa to ok. 5-6 tygodni – mówi Maria Cieślikowska, rzeczniczka Carrefoura.

Oprócz tego w hipermarkety oferują klientom m.in. torby na zawsze. Co to oznacza? – Jeśli decydujemy się na zakup torbę wielokrotnego użytku, to robimy to tylko raz. Jeśli torba się zniszczy, wymienimy ją na każdą następną za darmo – mówi Cieślikowska. Koszt takiej torby to 4,5 zł.

Na ile ekologicznych toreb stać matkę na zasiłku?

Choć kampania na rzecz wycofywania torebek foliowych z handlu zatacza coraz szersze kręgi i zdobywa coraz większe poparcie społeczne to są też przeciwnicy akcji. Zbulwersowani pomysłem są producenci toreb foliowych, którzy postanowili powołać Koalicję na rzecz Opakowań Ekologicznych. Jednym z jej inicjatorów jest Piotr Polewczak. Dlaczego nie podoba mu się ta ekologiczna akcja? – Sądzę, że klienci powinni mieć wybór, czy chcą dostać darmową foliówkę, czy płatną torbę ekologiczną. Zakazując sklepom rozdawania toreb foliowych, doprowadzimy do tego, że ludzie będą sobie musieli kupić po kilka toreb wielorazowych, bo trudno sobie wyobrazić, że w jednej torbie zapakują mięso na obiad, ziemniaki, proszek do prania, odżywkę dla dziecka i preparat do udrożnienia zapchanego zlewu – mówi Polewczak. Jak zaznacza, wiele polskich rodzin może nie mieć pieniędzy na płatne siatki. – Na ile toreb będzie stać rodzinę, w której matka jest na zasiłku, a ojciec zarabia 800 zł? – zastanawia się Polewczak.

Te argumenty odpiera Cieślikowska. – Jeśli kogoś nie stać na torbę, to musi sobie wyrobić nawyk przynoszenia ze sobą toreb z domu – akcentuje rzeczniczka.

Dla idei czy dla zysku?

Polewczak uważa, że aby torby z surowców roślinnych były faktycznie nieszkodliwe, muszą zostać poddane kompostowaniu w profesjonalnych kompostowniach i w ściśle określonych warunkach. - W przeciwnym razie w procesie rozkładania się będą wydzielać duże ilości gazów cieplarnianych, m.in. metan, który jest gazem kilkanaście razy silniej wpływającym na ocieplenie klimatu niż dwutlenek węgla - mówi Piotr Polewczak. Jak dodaje, sieci handlowe przyłączyły się do akcji nie bez powodu. – To był dla nich doskonały moment, bo była okazja, by ukrywając się za tą akcją ekologiczną, zarobić. Hipermarkety wydają grube pieniądze na bezpłatne siatki dla klientów. Wycofując się z nich zaoszczędzą średnio 400 tysięcy miesięcznie. Dodatkowo wprowadzają opakowania jednorazowe, za które ludzie zapłacą, więc zarobią kolejne pieniądze - i to cała ekologia w wydaniu hipermarketów – mówi Polewczak.

Z tą argumentacją nie zgadza się Cieślikowska. – Wszystkie pieniądze pochodzące z wycofania foliówek przeznaczamy nie tylko na tę akcję, ale również na szereg innych, kosztownych inicjatyw ekologicznych, takich jak m.in. sadzenie drzew – mówi rzeczniczka. Trzeba zacząć od spalarni

O co ta cała awantura? Zdaniem Polewczaka władze lokalne wolą angażować się w akcje, które można przeprowadzić szybko i nie wiążą się z wielkimi kosztami. - Samorządy ignorują ustawowy obowiązek recyklingu i selektywnej zbiórki odpadów. Wysypiska są przeładowane, brakuje spalarni odpadów, nie mówiąc już o kompostowniach. Politycy wolą zajmować się krótkoterminowymi inwestycjami, które uda się zrealizować w trakcie swojej kadencji, a przecież powinni zajmować się rozwiązaniami technologicznymi, na których efekty trzeba czekać dłużej, ale za to przynoszą wymierne efekty – mówi Polewczak. Jak dodaje, oliwy do ognia dodają także organizacje „pseudoekologiczne”. - Choć pojawiło się ostatnio kilka propozycji dotyczących budowy spalarni, to te organizacje już je oprotestowują nie widząc na oczy nawet żadnych planów. Podtrzymują fałszywe mity, że spalarnie są zagrożeniem dla ludzi – mówi Polewczak.

Radny PiS zgadza się, że w Polsce powinno powstać więcej spalarni. – Trzeba pójść w kierunku budowania spalarni i mogę powiedzieć, że na poważnie rozważamy stworzenie jednej w Łodzi. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy angażować się w inne inicjatywy chroniące nasze środowisko. Przecież najlepszym źródłem walki ze śmieciami jest po prostu nie produkowanie ich, a co za tym idzie ograniczenie ilości rozdawanych torebek, które nas zalewają. Sprzedawcy wciskają nam foliówki wszędzie. Dostajemy je nawet w aptece, kiedy kupujemy małe opakowanie tabletek – przyznaje Piątkowski.

Kapusty kiszonej nie będziemy pakować w gazetę

Wiele negatywnych opinii pojawiło się wśród sprzedawców z bazarów i hal targowych. Drobni handlarze obawiali się, że będą musieli pakować przysłowiową rybę czy kapustę kiszoną w gazetę. Radny uspokaja, że w projekcie ustawy znalazł się zapis o wycofaniu z obiegu wyłącznie opakowań służących do przenoszenia towarów. – W obiegu nadal pozostaną małe woreczki foliowe służące do pakowania żywności na wagę, w tym np. mięsa, czy owoców – podkreśla radny PiS.

Do czego doprowadzi wprowadzenie projektu ustawy? Polewczak widzi to w czarnych barwach. – Korzyści dla środowiska będą marne. Wystarczy spojrzeć, co się dzieje z biopaliwami, które są na świecie na coraz większą skalę wprowadzane. W tej chwili biedne kraje zaczynają głodować, bo bardziej opłaca im się uprawiać rośliny na biopaliwa, niż na jedzenie. Wiele mówi się o tym, że Amerykanie wykupują kukurydzę, którą masowo przerabiają na bioetanol. A biotworzywa w porównaniu do biopaliw dopiero raczkują– zwraca uwagę Polewczak.

Polscy rolnicy na tym zarobią

Krzysztof Piątkowski zgadza się z argumentem, że lasy są barbarzyńsko karczowane, dlatego mówi, że wszelkie zmiany we wprowadzaniu opakowań ekologicznych należy przeprowadzać rozsądnie. – Przecież nie ma konieczności, aby torby były pozyskiwane wyłącznie z wycinki lasów. Torby papierowe uzyskuje się głównie z makulatury, ale w przyszłości będzie je pewnie można uzyskiwać z innych źródeł. Eksperymentuje się np. z drewnem z wierzby energetycznej. W sklepach są też torby biodegradowalne z naturalnych komponentów, więc myślę, że produkcja ich jest dużą szansą dla naszego rolnictwa. Wiele pól leży dziś odłogiem i wcześniej czy później rolnicy będą uprawiać właśnie kukurydzę. Eksperci szacują, że przyniesie to rolnikom ogromne zyski – mówi radny.

Polewczak ripostuje: - Nie trzeba być wybitnym ekspertem by zauważyć, że tego typu uprawy są dla rolników bardziej opłacalne. Tylko, że w przeciągu ostatniego roku w wielu biednych krajach doszło do protestów z powodu drożejącej żywności. Nie rozumiem dlaczego dzieci z biednych regionów mają umierać z głodu, bo w jednym z krajów UE ludzie zamiast koncentrowania się na segregowaniu odpadów skupiają się produkcji toreb z surowców naturalnych – oburza się Piotr Polewczak.

Na zebranie 100 tysięcy podpisów potrzebnych do tego, aby projektem ustawy zajęli się posłowie, są jeszcze dwa tygodnie. Według szacunków radnego do tej pory zebrano ich ok. 50-70 tys. Wolontariusze organizacji ekologicznych wciąż zbierają podpisy. Swój podpis można złożyć również w punkcie obsługi klienta w sieci Carrefour. Więcej informacji na stronie www.foliowki.pl.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Zobacz także
Komentarze (0)